poniedziałek, 8 listopada
Adam wyłączył komputer, wzdychając ciężko. Poniedziałek nigdy nie należał do najlżejszych dni, ale ten już szczególnie. Pozbierał puste opakowania po jedzeniu na wynos, wyrzucił je do kosza i założył czarny płaszcz. Zerknął na ekran swojego telefonu - było kilka minut po ósmej.
Gdy zamykał swój gabinet, zauważył, że u Julii nadal pali się światło. Ruszył w tamtą stronę, chcąc spokojnie z nią porozmawiać - choć ostatnio ich kontakty były ograniczone i nie za bardzo orientował się w tym, co dzieje się w jej życiu prywatnym, to dzisiaj wyraźnie widział, że coś ją trapi. Szczególnie w oczy rzucała się jej opuchnięta twarz - zupełnie jakby przepłakała całą noc. Nie uśmiechała się, na pytania i prośby reagowała z opóźnieniem, nie wyszła ze swojego biura nawet gdy Jacek wysłał maila z zaproszeniem na urodzinowe ciasto.
W ostatniej chwili Adam się powstrzymał i minął drzwi do jej gabinetu. Jego uczucia względem Julii wciąż pozostawały takie same, ale wydawało mu się, że powinien trochę przystopować. Wciąż miał w pamięci incydent z jej chłopakiem, gdy ten niby przypadkiem trącił go ramieniem na przejściu dla pieszych. Obawiał się nie tylko o to, że zdrada Julii może wyjść na jaw i oboje będą mieli kłopoty, lecz także o swoje bezpieczeństwo. Doskonale wiedział, do czego zdolny jest zakochany i zazdrosny facet.
Na zewnątrz zastał go deszcz. Westchnął, przypomniawszy sobie o parasolce, którą zostawił w biurze. Nie chciało mu się już po nią wracać, więc postanowił szybko przemknąć między budynkami na parking, gdzie stał jego samochód.
- Hej, ty! - w połowie drogi usłyszał za plecami głos. Odwrócił się i zauważył przed sobą wściekłego Filipa, który mocno chwycił go za płaszcz i pociągnął w stronę wjazdu do parkingu podziemnego.
- Co jest? - zaskoczony Adam patrzył na niego z przerażeniem. Nie zdążył nawet w jakikolwiek sposób zareagować, bo już po chwili na jego twarz spadł cios. Lewa skroń zaczęła mu pulsować i miał wrażenie, że przed oczami widzi gwiazdy. Odzyskał zdolność trzeźwego myślenia dopiero gdy napotkał kipiący wściekłością wzrok rywala.
- Zdziwiony? - Filip przycisnął go do ściany. - Trzeba było nie zabierać się za nieswoją dziewczynę!
- Słuchaj, idioto - Adam odepchnął go z taką siłą, że Filip o mało co nie przewrócił się na chodnik. - Może jakbyś był dla Julii lepszy, nie musiałaby szukać pocieszenia gdzie indziej.
- Nie masz o niczym pojęcia - wycedził Filip, mierząc go wzrokiem. Z satysfakcją patrzył na krew, sączącą się z łuku brwiowego Adama. - Co, myślisz, że jak założysz garnitur i drogi zegarek, to od razu jesteś ideałem?
- Dla Julii na pewno - prychnął. Filip zamachnął się, by wymierzyć mu kolejny cios, lecz Adam go ubiegł, a jego pięść zderzyła się ze szczęką Filipa. Poczuł w ustach metaliczny smak krwi i chyba ukruszył mu się ząb. Adam zaśmiał się gorzko. - Jeśli w łóżku też jesteś taką pizdą, to nie dziwię się, dlaczego wybrała mnie.
Filip wpadł w prawdziwą wściekłość. Ponownie uderzył Adama, tym razem w środek twarzy i usłyszał trzask pękającej kości. Zupełnie niewzruszony zaczął okładać go dalej, aż w pewnym momencie usłyszał czyjś głos:
- Halo, panowie! Co wy robicie?
Zauważył biegnącego w ich stronę obcego mężczyznę. Puścił Adama, którego twarz niemal w całości pokryta była krwią i rzucił na odchodne:
- Trzymaj się od niej z daleka. Albo skończysz jeszcze gorzej.
Odwrócił się i zostawił go na wjeździe do parkingu, jęczącego z bólu. Założył kaptur na głowę i uciekł w przeciwnym kierunku, po drodze plując krwią. Serce wciąż waliło mu jak oszalałe, a ręce trzęsły się z nerwów i bólu. Ale warto było. Adam był najwidoczniej przekonany o swojej wyższości i Filip cieszył się, że wybił mu ją z głowy.
CZYTASZ
Twoja skóra || Taco Hemingway
FanficKontynuacja książki pt. Ostatnie dni wakacji. Jesień, 2021 rok. Julia, która wiedzie szczęśliwe życie jako singielka i początkująca businesswoman, po raz kolejny spotyka na swojej drodze Filipa. Ich pozornie poukładane życie ponownie obraca się o st...