14. Marmur

660 32 3
                                    

sobota, 23 października

- You, your sex is on fire...

Udając, że łopatka do patelni i łyżka do nakładania ciasta naleśnikowego to pałeczki do perkusji, Julia głośno śpiewała jeden z popularniejszych utworów zespołu Kings of Leon. Miała świetny humor. Rano pojechała na zakupy do Śródmieścia, gdzie kupiła kilka pięknych sukienek i swetrów na zimę. W Hebe znalazła długo poszukiwany tusz do rzęs, który dodatkowo był w niezłej promocji. Słońce tak mocno świeciło, że było jej za gorąco w płaszczu. Kupiła Albie nową karmę i kotka zjadła ją ze smakiem, prosząc o więcej.

Nie miała wyrzutów sumienia w związku z wczorajszym zajściem, co trochę ją dziwiło, gdyż sądziła, że rano będzie miała stuprocentowego kaca moralnego. Seks z Adamem był tylko rozładowaniem napięcia, zwykłą ludzką potrzebą. Trochę za dużo wypili i ich poniosło, ot co. W poniedziałek wszystko między nimi wróci do normy - tak się przynajmniej umówili. Co dzieje się w biurze, zostaje w biurze.

Co do Filipa, to wciąż miała mieszane uczucia. Była wściekła na Zuzę, bo nadal dźwięczały jej w głowie słowa wysyłanych do przyjaciółek dwa lata temu wiadomości. Po co jej o tym przypominała? Jej życie w końcu zaczęło się układać, a ona musiała to niszczyć. No i te cholerne plotki w pracy...

Dochodziła piętnasta. Leżący na stole iPhone zaczął dzwonić. Julia wylała resztkę ciasta na patelnię, ściszyła muzykę i podeszła do telefonu. Dzwonił Filip. Długo wpatrywała się w wyświetlacz. I pomyśleć, że tydzień temu była na niego zła, że nie dzwonił, a teraz wahała się, czy w ogóle odbierać. Czy chciała się z nim dziś spotkać? Czy chciała patrzeć mu w oczy po tym, co wczoraj zrobiła, i mówić, że wciąż jej na nim zależy?

Dziewczyno, oprzytomniej. On robił dokładnie to samo cztery lata temu w Mediolanie.

- Halo? - podniosła w końcu telefon.

- Cześć - powiedział wesoło. - Dobrze cię słyszeć. Jakieś plany na dziś?

- Nieszczególnie - odparła bez emocji.

- Wszystko w porządku? - od raz wyczuł zmianę jej nastroju. Julia potrząsnęła głową.

- Tak, jest okej - wyjaśniła naprędce i przewróciła naleśnika na patelni.

- Mam dla ciebie niespodziankę - powiedział tajemniczo. Julii od razu przypomniało się ich ostatnie spotkanie i, wspominając widok na Warszawę z czterdziestego piętra Mariottu, nie mogła się nie uśmiechnąć.

- Kolejną? Znowu będziesz wiązał mi oczy? - nagle dodała kokieteryjnie: - A może tym razem ręce?

Zatkało go na krótką chwilę, ale zaraz zaczął się śmiać, mówiąc:

- Nie miałem takiego planu, ale jeśli chcesz, mogę go zmienić.

Julia zamknęła oczy i rozmarzyła się na chwilę. Zaczęła wyobrażać sobie, że wczoraj na miejscu Adama był Filip. Nie było to trudne, zważywszy na to, że obaj mieli podobny temperament, jeśli chodzi o sprawy łóżkowe.

- Masz skórzaną kurtkę? - spytał nagle.

- Co? - spytała, wybita z rytmu.

- Masz, prawda? Chyba miałaś ją na sobie, kiedy byliśmy na spacerze.

- No... tak, mam. Dlaczego?

- Załóż ją dzisiaj - poprosił. - I ubierz się wygodnie. Jakieś spodnie, adidasy, wiesz.

- Zabierasz mnie na ściankę wspinaczkową czy gdzie? - zapytała zdziwiona.

- Przekonasz się. Wpadnę po ciebie koło szóstej, może być?

Twoja skóra || Taco HemingwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz