szósty

5K 413 24
                                        

Nina, jak zwykle ignorując wszelkie zasady dobrego wychowania, mówiące o punktualności, wpadła do biura i bezsilnie opadła na krzesło, wzbudzając tym samym rozbawienie Jillian. Koleżanka parsknęła śmiechem i pokręciła przecząco głową – była pewna, że Carter nigdy nie przyswoi sobie pojawiania się na czas. A przynajmniej, nie za jej życia. Prędzej jej włosy staną się naturalnie proste.

- Jill, dzwoniłaś może do przedstawicielki Breslin?

-Tak, szczegóły spotkania masz na biurku.

Blondynka przytaknęła, po czym zabrała się za przeglądanie teczki od Jillian. Zapowiadał się długi i jakże męczący dzień…

Strzepując niewidoczny kurz z materiału sukienki, próbowała się zrelaksować  i zapomnieć o stresie, który dopadł ją zaledwie pięć minut wcześniej. Przecież dziewczyna nie miała zamiaru jej zjeść – miała tylko odpowiedzieć na kilka pytań, a ona miała zrobić z tego barwny artykuł. Nic, czego nie robiła już wcześniej. Tym razem różnica jednak była znacząca – od tego zależała jej przyszłość. Stres był całkowicie uzasadniony w tej sytuacji.

- Cześć, przepraszam za spóźnienie, ale korki na mieście są niemiłosierne! – Do pomieszczenia wpadła niska, dobrze obdarzona przez naturę dziewczyna. Blond włosy opadały na ramiona, a twarz ukryta była pod kapeluszem z ogromnym rondem i wielkimi okularami przeciwsłonecznymi. I jeśli Nina uważała się kiedykolwiek za bladą osobę, tak Abigail zapewne odbijała światło słoneczne.

- Nic się nie stało, znam ten stan rzeczy aż za dobrze. Proszę usiądź – posłała blondynce miły uśmiech i wskazała na fotel naprzeciwko.

Posiłkując się zasadami, które długimi godzinami wykładała profesor O’Connel, najpierw zaproponowała herbatę i ciasteczka, a po dłuższej chwili ciszy przeszły do właściwej części wywiadu. Ustawiła dyktafon a stoliku i stuknęła długopisem o podkładkę z pytaniami. Przygotowywała je przez niemalże cały wieczór, dopracowując każdy szczegół. Profesjonalistka w każdym calu. Słuchając wypowiedzi Breslin układała w głowie słowa artykułu, co jedynie rozświetlało jej uśmiech. Zadawała konkretne pytania, na które dostawała jasne odpowiedzi – widać, że Abigail w pewien sposób zależało.

- Wiesz, u nich liczą się trzy rzeczy, sława, pieniądze i łatwe dziewczyny. Nigdy nie bawią się w randki, kwiatki i całą urokliwość związków. Michael umawiając się ze mną, pieprzył trzy inne dziewczyny. Rozumiesz? Trzy.

 Przytaknęła, próbując postawić się w sytuacji niewinnej dziewczyny. Jednakże  nie potrafiła. Nie bawiła się w uczucia, nie zakochiwała się – pod tym względem była do nich podobna. Po co komu miłość, skoro można mieć łóżko dla siebie, można uniknąć kłótni o łazienkę, czy bitw o pilota. Było łatwiej.

Abigail kontynuowała swój wywód – Nina nie sądziła, że ktoś może trzymać urazę do drugiego człowieka tak długi czas. Musiała być w nim mocno zakochana.

- Wiesz, Avalon, tak sobie myślę… Nigdy się w nich nie zakochuj. To ten typ, który złamie ci serce nim się obejrzysz. A potem zrobią z ciebie wariatkę…

Blondynka przytaknęła, jednak inne słowa cisnęły się do ust.

Sama zrobiłaś z siebie wariatkę, idiotko.

Ale przecież są rzeczy, których nie wypowiada się na głos.

A co do rzeczy, wypowiadanych na głos, Abigail nie mogła się powstrzymać od szczegółów na temat życia pozostałych członków zespołu – idealnie. Monotematyczność artykułów nie popłacała, a dodanie kilku szczegółów o pozostałej czwórce nada mu tylko ciekawszy wydźwięk.

- Dziękuję za poświęcony czas, Abigail. Życzę ci wielu sukcesów w dalszym życiu prywatnym, jak i zawodowym. – Wyuczona formułka i szeroki uśmiech pożegnały Abigail, a Nina opadła na fotel, nie mając nawet siły wyłączyć dyktafonu.

Dziennikarstwo to ciężki kawałek chleba. Ciężki i przy okazji cholernie fałszywy.

- Nina, pracujesz przy ekranie od czterech godzin, zrób sobie przerwę. Oczy ci podziękują. – Do niewielkiego pokoju wpadła Peyton z dużą miską popcornu i butelką coli. – Mam filmy, mam niezdrowe żarcie. Możemy zamówić chińszczyznę. Nie daj się prosić.

- Peyton, ja naprawdę muszę skończyć ten artykuł – westchnęła, odgarniając kosmyki opadające na twarz. – Umówiłam się na jutro, a w sobotę muszę go oddać Doughowi.

Brunetka wzruszyła ramionami i rozsiadła się na łóżku Niny. Uważnie obserwowała, jak podirytowana kasuje cały akapit, żeby napisać go od nowa, korzystając z notatek, leżących obok laptopa. Zwracała uwagę na szczegóły – jak marszczyła brwi, nerwowo odgarniała kosmyki włosów z twarzy, żeby w końcu zebrać je w wysokiego kucyka, jak wklepywała kolejne słowa, by po chwili namysłu je usunąć i zastąpić czymś innym. Cała Nina.

- Umówiłaś się z tym blondynkiem na jutro?

- Zaprosił mnie na kolację. A w przeciągu ostatnich dwóch dni dostałam cztery wiadomości, czy to na pewno aktualne. Gdybym nie wiedziała tego, co wiem, byłabym zaskoczona. Bardzo mile. Ale to podejrzane. Myślisz, że się domyśla?

Peyton wzruszyła ramionami – wszystko było możliwe, aczkolwiek ta wersja była zbyt nieprawdopodobna, żeby w nią wierzyć. Z historii zauważyła, że owinęła sobie Hemmingsa wokół malutkiego paluszka.

- Polubił cię. Co jest dziwne, bo ciebie nie da się lubić – stwierdziła, parskając śmiechem.

- Ejże! Jestem miła! Czasami…

-Nie oszukuj się, Carter.

Blondynka w końcu zatrzasnęła laptopa i ułożyła się obok przyjaciółki.

- Nie myślałaś czasem, żeby się zakochać? Wiesz, porzucić jednonocne przygody, znaleźć kogoś, kto będzie robił kawę, przynosił śniadanie do łóżka i całował na dobranoc?

- Nie nadaję się do tego, Peyton. Jestem wadliwym egzemplarzem, uczucia mnie przerażają.

Przymrużając oczy, sięgnęła do miski z popcornem. Potrzebowała chwili, żeby przemyśleć słowa brunetki, w których zawarte było sporo racji.

- Wiesz… nie mówię, że to ma być ten chłopiec z zespołu, ale rozejrzałabyś się za czymś… stałym. Nic nie stracisz, a możesz naprawdę wiele zyskać.  

- Możemy się tym nie przejmować? Przez najbliższy rok? Wciąż studiuję, mam szansę na coś dużego, Peyton. Jeśli mi się uda przeniosę się do Nowego Jorku. Kto ma szanse na coś takiego?

Przyjaciółka w końcu podniosła się do pozycji siedzącej, posyłając Ninie współczujące spojrzenie. Zabrała butelkę coli i wyszła z pokoju. Zanim jednak przekroczyła próg odwróciła się w stronę zdezorientowanej blondynki.

- Nie przepracuj całego życia, słońce. 

a.n/ marzy mi się 24. kwietnia. naprawdę

exposed / lrhOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz