dwunasty

3.8K 377 5
                                    

Calum nie potrafił przestać myśleć o całej tej sytuacji – Nina się doskonale bawiła, Hemmings wciąż był owinięty wokół jej paluszków, a on nie miał bladego pojęcia, co z tym fantem zrobić. Nie mógł nikomu powiedzieć, bo właściwie komu mógł powiedzieć? Ashtonowi? Nie, zaraz by się wściekł i cała ta farsa poszłaby na marne. I satysfakcja z wygranego zakładu pozostałaby jedynie niewyraźnym marzeniem. Hemmingsowi tym bardziej nie mógł powiedzieć – nie mógł nawet rozważać takiej możliwości. Zawsze pozostawał Michael Clifford. Aczkolwiek jego zachowanie po pamiętnym artykule z Abigail Breslin... trudno. Raz kozie śmierć, czy jakoś tak.

Michaela znalazł w swojej jaskini, pogrążonego w kolejnej rozgrywce Fify. Typowy Michael Clifford.

-Grasz ze mną? – spytał, zauważając obecność Nowozelandczyka. Hood wzruszył ramionami i chwycił drugiego pada. Podczas rozgrywek z czerwonogłowym jedyne na co można było się nastawić to porażka; Michael spędzał zatrważającą liczbę godzin na grze. Czasami zastanawiali się, czy w rękach nie trzymał joysticka częściej niż gitary. – Z twojej miny wnioskuję, że coś się stało. No już mów, co ci leży na żołądku.

Nie wiedział nawet od czego powinien zacząć. Od tego, że był z Niną? Że wiedział, że jakimś cudem odnajdzie ją w Zielonym Kocie i ona będzie odpowiedzią na wszystkie pytania? A może to, że nawet gdyby okazało się, że to nie Nina on i tak by to zrobił? To było tak popieprzone... Że też musiał dać się w to wszystko wplątać.

- Cokolwiek to jest... postaram się zrozumieć i nie oceniać – zachęcił, szturchając go w ramię. – Powiedzże coś...

- Spałem z Niną – wypalił, kryjąc twarz w dłoniach. Czuł się jednocześnie winny, szczęśliwy i wściekły na samego siebie.

Michael zatrzymał grę i westchnął. Świat stawał na głowie. Zdecydowanie.

- Jeśli mówisz o tej Ninie, o której myślę... Wkopałeś się, stary – wymamrotał, poklepując przyjaciela po ramieniu. – Masz chociaż jakąś wymówkę? Usprawiedliwienie swojego czynu?

Calum posłał mu zimne spojrzenie i zmarszczył czoło. Musiał mu powiedzieć, nie było innego wyjścia z tej chorej sytuacji, a on nie miał zamiaru radzić sobie z tym problemem samotnie.

- To ona, Michael. To ona napisała te wszystkie artykuły. Od początku coś nie grało, pojawiła się znikąd, grała idiotkę, a nagle Exposed zaczęło publikować wspaniałe peany pod naszym adresem. Zdjęcia z pierwszego artykułu były zrobione w barze, w którym Hemmings ją poznał. Wczoraj jedynie utwierdziłem się w przekonaniu, że to ona za tym stoi.

- Ja pierdole, co za burdel...

- A wszyscy myśleliśmy, że Skylar to był nasz koniec...


- Luke, dokąd mnie zabierasz? – zapytała blondynka, obserwując zmieniający się krajobraz za oknem. Już dawno wyjechali z Los Angeles, a Hemmings pozostawał tak samo tajemniczy jak na początku ich wyprawy.

Nie odpowiedział, zauważyła tylko cień uśmiechu na jego wargach. Przestała pytać, a cisza w aucie przerywana była jedynie muzyką wydobywającą się z radia. Nina miała dużo czasu na rozmyślanie. O tym, co powinna była zrobić, a czego nie. Oparła się o zimną szybę i próbowała znaleźć jakieś rozwiązanie narastających problemów. O tym, że Calum wiedział, o tym, że właściwie to wplątała się w sytuację, której chciała uniknąć, bo chłopak siedzący obok niej nagle przestał być jej obojętny. Polubiła jego towarzystwo - bardziej niż chciała by się do tego przyznać. Słuchała, kiedy opowiadał, obserwowała zmieniający się wyraz twarzy, smakowała jego ust, wodziła dłońmi po skórze. Wszystko było inne niż do tej pory. Ona sama się zmieniła. Czyżby dorosła?

Nie, to nie było dorastanie. To było pieprzone poczucie winy. Poczucie winy, które stawało się jeszcze większe, kiedy spoglądała na chłopaka chociażby kątem oka.

- Jesteśmy prawie na miejscu – oznajmił, kiedy przed nimi rozciągnęła się piękna panorama zachodniego wybrzeża.

- Jak tutaj pięknie – wyrzuciła na jednym wydechu, obserwując jak promienie zachodzącego słońca nadawały wodzie piękny odcień.

Hemmings wzruszył ramionami. Miał takie jedno miejsce, do którego często zabierał Skylar i był zdania, że powinien pokazać je także Ninie. Ocean wyglądał pięknie tą porą roku. Magia kolorów, powietrze w neutralnej temperaturze i wiatr muskający odkrytą skórę tworzyły idealną atmosferę na romantyczną randkę.

- Niestety dalej musimy iść pieszo – wymamrotał, wysiadając z auta. Nina posłusznie podreptała za nim, nie zadając zbędnych pytań.

Delikatny szum oceanu, śpiew ptaków otulał mgiełką codzienności, a feeria barw odbijająca się w wodzie sprawiała, że sytuacja była co najmniej niecodzienna. Zimny piasek przesypywał się między palcami, a żadne z nich nie chciało przerywać ciszy, która zapadła. Nina podziwiała krajobraz dookoła, a Luke uważnie lustrował każdy szczegół na twarzy blondynki – od niewielkich ust wygiętych w uśmiechu, po oczy w odcieniu płynnej czekolady i włosy, które zostały starannie wyprostowane i ułożone na swój własny sposób.

- O czym tak myślisz? – spytał, obserwując zmarszczki pojawiające się na czole blondynki.

- To nic takiego... cieszę się, że tutaj jestem – odparła zgodnie z prawdą. Błędy poprzednich dni powinny w nich zostać, liczyło się jedynie to, że była z Hemmingsem i nikt nie mógł im przeszkodzić, ani Exposed, ani Calum.

Naturalną koleją rzeczy było, że Luke objął ją ramieniem, a usta Niny jakoś samoistnie odnalazły jego wargi. Zapomniała o Calumie, zapomniała o tym, że miała kolejne artykuły do napisania. Po prostu skupiła się na obecnej chwili.

Wszystko było inne tym razem – inny był dotyk, inne były pocałunki. Zniknęło gdzieś pożądanie ostatnich nocy, pojawiło się coś, czego Nina nie potrafiła nazwać. Uczucie, że to było miejsce do którego pasowała – w ramionach Hemmingsa, uśmiechając się przez kolejne pocałunki. Było niemalże sielankowo... dopóki nie lunęła na nich ściana deszczu, powodując że odskoczyli od siebie niczym oparzeni.

Złapali się ze rękę i zanosząc głośnym śmiechem wrócili do auta.

- Deszczu akurat nie było w planie – stwierdził, przez co Nina parsknęła jeszcze głośniejszym śmiechem. – Miło słyszeć twój śmiech, wiesz?

- Dlaczego? Mój śmiech nie jest jakiś wyjątkowy.

- Mam wrażenie, że ostatnie dni nie były dla ciebie zbyt łaskawe, co?

- Nie zrozumiesz, Luke – westchnęła. – To bardziej skomplikowane niż może ci się wydawać.

- To może mi to wyjaśnij, mamy mnóstwo czasu.

- A nie możemy po prostu o tym zapomnieć i cieszyć się tym, że tu jesteśmy? Są rzeczy, które chciałabym zostawić za sobą i to jest właśnie jedna z nich – wzruszyła ramionami, posyłając mu blady uśmiech.

Luke odnalazł jej drobną dłoń i jął zataczać na niej niewielkie okręgi. Siedzieli tak kolejne godziny, wsłuchując się w melodię kropel deszczu I Nina ponownie poczuła, że to faktycznie jest jej miejsce na ziemi. 


a.n/ wciąż się nie pozbierałam po koncercie sosów... :( swoją drogą wiecie, że już połowa opowiadania za nami? dziękuję wam za wasze komentarze, gwiazdki, jesteście niesamowici! x

exposed / lrhOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz