dziewiętnasty

2.8K 317 14
                                    

Nina nie wiedziała, że pewnego dnia sprawy przybiorą takiego obrotu, że będzie zmuszona do skonfrontowania się z własnymi uczuciami, a także demonami, szepczącymi do ucha. Nie była świadoma, że bawiąc się rąbkiem za krótkiej sukienki poczucie winy będzie zżerało ją od środka. Gdyby ktoś jej powiedział, że pewnego dnia się zakocha... spojrzałaby na niego z politowaniem, uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła przecząco głową. Miała ważniejsze rzeczy na głowie niż 'zakochiwanie się' ale to tak wyszło... samo z siebie. Nigdy nie chciała się zakochiwać. A już na pewno nie w chłopaku, o którym miała napisać artykuł. W chłopaku, którego miała zniszczyć.

Bar był pełen ludzi, co było normalne o tej porze, a szczególnie w piątkowy wieczór. Ona przykuwała ludzkie spojrzenia – ułożone włosy opadały kaskadami na plecy, a sukienka eksponowała długie nogi. Tym razem darowała sobie mocny makijaż. Nie była pewna, czy byłby w stanie wytrzymać to, co miało nadejść. Nawet najdroższy tusz nie byłby w stanie przetrwać potoku łez, a nie miała zamiaru wracać do mieszkania z twarzą pokrytą czarną mazią.

Machnęła ręką, kiedy barman próbował uzupełnić jej szklankę. Musiała zachować trzeźwość umysłu, jeśli chciała rozmawiać z Hemmingsem. O ile będzie o czym rozmawiać, jeśli nie postanowi wyjść od razu. Nie byłaby zaskoczona, gdyby nie pozwolił jej dojść do słowa i wytłumaczyć.

Blondyna dostrzegła niemalże natychmiast – kiedy tylko wszedł do baru.

— Teraz albo nigdy – wymamrotała pod nosem, kończąc swojego drinka. – Witaj Luke. Miło mi cię widzieć.

Przybrała jeden ze swoich najsłodszych uśmiechów i uchyliła się przed pocałunkiem, który zamierzał złożyć na jej ustach. Starała się nie zauważać jego zaskoczonej miny – czuła się źle sama ze sobą. Nie mogła już dłużej grać. Nie mogła pozwolić, aby ich historia była kreślona pryzmatem kłamstw.

— Coś się stało – stwierdził, zajmując miejsce obok. — I nie udawaj, że wszystko jest w porządku, bo widzę, że nie jest.

— Spostrzegawczy jesteś, nie ma co – wymamrotała pod nosem, odstawiając szklankę. Nie była pijana, cholera, nie była nawet wstawiona. Wtedy wszystko byłoby łatwiejsze. Wykrztuszenie z siebie kilkunastu słów, zakończenie tego, co pomiędzy nimi było.

— Ktoś komuś nadepnął na odcisk.

Mogliby tak w nieskończoność, bo tym był ich związek – przelotnymi uśmiechami, pocałunkami, nocami spędzonymi w hotelach, potajemnymi randkami w barach, gdzie sącząc kolejne drinki spoglądali na drugą osobę niczym na najcenniejszy skarb. Nina nie miała serca tego kończyć. Za bardzo się przywiązywała.

— Muszę ci coś powiedzieć – mruknęła, kończąc swojego drinka. Hemmings uniósł lewą brew w pytającym geście. – To bardzo ważne i... nie wiem, jak zareagujesz.

Nina wzięła głęboki oddech, przymykając powieki. Mogła skłamać po raz kolejny. Mogła wymyślić coś na poczekaniu, och była w tym taka dobra. Wielokrotnie wciskała rodzicom różne kłamstwa – mniejsze, większe, nieważne. To miał być ten pierwszy raz, kiedy miała powiedzieć prawdę. I to było najtrudniejsze wyzwanie, którego się podjęła.

— Luke, ja... — wydukała, przegryzając dolną wargę. – Znienawidzisz mnie...

— Nie mów nic, Nina. Nie teraz. Wyjdźmy stąd – wyszeptał w odpowiedzi, chwytając jej dłoń. – Znam dużo lepsze.

Zostawiając na blacie banknot dziesięciodolarowy, wypadli z baru w pośpiechu. Jej niewielka dłoń w jego dużo większej. Biegli, nie oglądając się za siebie. Oboje nieco przerażeni, nie mający pojęcia dokąd zmierzali, ale czy to było ważne?

Luke złapał jedną z żółtych taksówek i podając kierowcy jakieś dane zaczęli jechać. Nina spoglądała na zadowolonego z siebie blondyna z nieodgadnionym wyrazem twarzy. On jedynie uśmiechnął się półgębkiem i objął ją ramieniem.

— Jesteś szalony – stwierdziła po dłuższej chwili ciszy, opierając głowę na jego klatce piersiowej. – Nawet nie pozwoliłeś mi skończyć.

— Po prostu spędźmy niesamowity wieczór razem, zanim powiemy sobie rzeczy po których się nawzajem znienawidzimy.

Miał rację – oboje tego chcieli, wspaniałego wieczoru spędzonego w towarzystwie drugiej osoby, splecionych dłoni, kolejnych przelotnych pocałunków i niewypowiedzianych na głos myśli. Spojrzeń w oczy, uśmiechów od ucha do ucha, subtelnego dotyku. Przestali myśleć o nadchodzącej przyszłości – po prostu cieszyli się zasłużonymi wakacjami od rzeczywistości.



— Nie wierzę, że zabrałeś mnie na wzgórza Hollywood. – Oparła głowę na ramieniu chłopaka, biorąc głęboki wdech.

Rozciągała się pod nimi rozświetlona panorama Los Angeles – miasta, które nigdy nie zasypiało. Może i nie było widać gwiazd tak jak tamtego wieczora na plaży, ale widok był równie zapierający dech w piersiach. Ogromne budowle, w tym odległy o wiele kilometrów biurowiec należący do redakcji Exposed. Ostatnie wydarzenia odcisnęły się w psychice blondynki. Nie potrafiła tak po prostu trzymać dłoni Hemmingsa i nie myśleć o wszystkich kłamstwach, które mu sprzedała. Nie chciała spoglądać w błękitne oczy, wiedząc, że w końcu będzie musiała wyjawić swój sekret. Nie chciała go tracić.

Luke w tym samym czasie myślał o tym pieprzonym zakładzie. Bo w końcu jak mógł jej to powiedzieć i nie doprowadzić tym samym do końca czegoś, na czym mu zależało? Nie było sposobu, żeby tego uniknąć.

— Chyba muszę ci coś powiedzieć – zaczęła niepewnie, bawiąc się rękawem swetra. – To ważne. Naprawdę ważne. I zdaję sobie sprawę, że możesz mnie inaczej postrzegać. Nawet znienawidzić. To całkowicie zrozumiałe. I nie będę miała o to do ciebie ża...

Uciszył ją pocałunkiem, nie pozwalając dokończyć zdania.

— Nasz wieczór się jeszcze nie skończył, Nina.

Ich wieczór obfitował w jeszcze więcej pocałunków, niewypowiedzianych na głos myśli. Niektórych rzeczy nie musieli mówić. Wszystko zdawało się jasne.

— Wiesz co, Nina? Cholera, ale muszę ci coś wyznać. Myślałem nad tym od dłuższego czasu i teraz już wiem to na pewno.

Nina uniosła brew w geście zaskoczenia, spoglądając na niego z zaciekawieniem w czekoladowych tęczówkach. Zignorowała nawet kosmyki włosów opadające do oczu i jedynie obserwowała. Tak jak tamtej nocy obserwowała jak spokojnie spał. Jak klatka piersiowa Hemmingsa unosiła się, żeby zaraz potem opaść. Już wtedy powinna była się domyślić, że ten romans nie skończy się dobrze.

— Bo... ja cię kocham, Nina.

Przez jej ciało przepłynęła fala ciepła, nieznanego pochodzenia. Może to te dwa przeklęte słowa, które tak bardzo chciała usłyszeć. A może to fakt, że został im tylko jeden wieczór. Jednak nie zawahała się ani chwili, jedynie uśmiechnęła się pod nosem i przybliżyła się do zdezorientowanego blondyna. Oboje byli tak samo zagubieni – kto by pomyślał, że zbieg wydarzeń losowych zaprowadzi ich do tego miejsca.

— Ja też cię kocham, Luke.  

a.n/ i potem żyli długo i było im wesoło...

a tak na poważnie, to jeszcze sporo przed nami.


exposed / lrhOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz