trzynasty

3.5K 338 3
                                    

- Carter, zaskakujesz mnie. - To było pierwsze stwierdzenie, które Nina usłyszała po wejściu do biura Dougha.

Blondynka parsknęła śmiechem i wygodnie umościła się w fotelu przed swoim pracodawcą. Artykuł 5 Seconds of Groupies już święcił pierwsze sukcesy, a kolejny poświęcony sylwetce Caluma Hooda spodobał się Dougowi do tego stopnia, że gotów był napisać list polecający od ręki. Nina powoli wracała do formy, z czego był zadowolony. Chociaż skłamałby, gdyby stwierdził, że nie zauważył pewnej zmiany w podopiecznej. Stała się ostrożniejsza i uważniej dobierała słowa, jakby się bała.

- Przestałaś się bawić w amory? - spytał, posyłając jej złośliwy uśmiech. Widząc zaskoczoną minę Niny, gotowej otworzyć usta dodał - I nie, Jillian nie pisnęła słówka. Mam po prostu swoje dojścia.

- Jakie amory? Dough... Robię to tylko i wyłącznie dla artykułów. Daj mi jeszcze miesiąc, a z blondynka wyciągnę co tylko będę chciała - parsknęła, próbując ukryć zmieszanie postawionym pytaniem.

- Próbujesz okłamać mnie? Czy może samą siebie?

Wzruszyła ramionami. Nie mogła zakochać się w Hemmingsie, nie było nawet takiej opcji. Ona chyba nawet nie wiedziała, co to znaczy kochać. Machnęła jedynie ręką i odebrała kopertę z premią. Jako stażystka miała dużo mniejszą płacę niż pozostali pracownicy, ale premię za dobre artykuły wynagradzały jej tę różnicę. Z biura wyszła z większym mętlikiem w głowie niż zwykle, Dough zawsze wiedział jak trafić w czuły punkt.

Włączyła swojego laptopa i otworzyła typowy dla niej zestaw stron - portale społecznościowe, a także platforma mikroblogowa, czyli innymi słowy tumblr, pomagały jej z większością artykułów. Podłapała kilka interesujących kont, a całą resztą zajmowała się Jillian. Ona potem rozmawiała z tymi dziewczynami i składała ich słowa w ciekawe artykuły, przez które Exposed rozchodziło się niczym świeżutkie bułeczki. Lustrowała wzrokiem ciekawe informacje, szukając czegoś na Hemmingsa, ale trop urywał się po kilku zdjęciach sprzed roku. Poddała się po dwudziestu minutach. Nie miała do tego głowy, siły i zainteresowania.


Od: Mama

Zawitam do Los Angeles na cały dzień. Czy byłabyś w stanie zwolnić się i towarzyszyć mi podczas lunchu?


Westchnęła. Nie potrafiła odmówić, a doskonale wiedziała, że rodzicielka sprawi, że to będzie najgorszy dzień w jej dwudziestoparoletnim życiu.


Do: Mama

Jasne, pogadam z szefem.


Nina wpadła do wyszukanej restauracji spóźniona, co nie umknęło czujnej uwadze kobiety, siedzącej w odległym kącie sali. Jej miodowe tęczówki krytycznie oceniły strój i ułożenie włosów - zauważyła, że nie przykładała do tego najmniejszej uwagi. Czyli dokładnie nie tak, jak jej to zawsze wpajała. Maria Carter wychodziła z założenia, że jakim cię widzieli takim cię pisali.

- Witaj, matko - rzuciła chłodno, zajmując miejsce naprzeciw kobiety. Gestem dłoni przywołała kelnera, by z kalifornijskim akcentem zamówić posiłek i napój. Doskonale wiedziała, że działa to kobiecie na nerwy. - Jak mniemam, musisz mieć bardzo ważny powód, żeby wyciągać mnie z pracy.

Ironii też nienawidziła.

Kobieta uśmiechnęła się cierpko i upiła łyk wina. Nina za bardzo wdała się w jej siostrę. Nie powinna była pozwolić, aby spędzała z nią tyle czasu w dzieciństwie. Stawała się skórą ściągniętą z Margo - pyskata, za bardzo pewna siebie i cyniczna.

- Wciąż bawisz się w dziennikarstwo? Myślałam, że do tego czasu już ci się to znudzi - podjęła, a Nina jedynie skwitowała to prychnięciem. Rozmowa zmierzała w oczywistym kierunku, kobieta wciąż była przekonana, że Nina porzuci swoje studia, by w końcu przenieść się na prawo i przejąć kancelarię prawniczą, prowadzoną przez jej rodzinę od pokoleń.

Ale Nina musiała być inna. I Nina musiała koniecznie postawić na swoim.

- Wyobraź sobie, że jednak się nie znudziło. I co zabawniejsze... jestem w tym niezła, więc proszę możemy zmienić temat?

- W każdej chwili możesz zmienić zdanie, Nina znam cię. Nie potrafisz się do czegoś przywiązać na stałe.

- To śmieszne. Nie znasz mnie. Nigdy mnie nie znałaś, więc pozwól, że coś ci uświadomię. Mam dwadzieścia jeden lat i od przeszło czterech moje życie zmierza w jednym kierunku. Więc darujcie sobie to chore przekonanie, że jednak zmienię zdanie.

Nina była bliska łez, ale zebrała się w sobie, żeby spojrzeć matce w oczy. W te zimne, pozbawione jakiegokolwiek wyrazu oczy. Miała wrażenie, jakby przegrała kolejną z bitew, ponownie zawiodła cudze oczekiwania wobec niej samej. Zawsze ona i ciotka Margo były traktowane jako najsłabsze ogniwa rodziny i obie radziły sobie na własne sposoby.

A wszystko przez to, że nie wykazywała zainteresowania giełdą papierów wartościowych, a kodeksy prawnicze były niczym więcej jak nużącą lekturą. Nie oglądała wiadomości biznesowych, a zamiast nich poświęcała całe dnie na oglądanie kolorowych magazynów i programów poświęconych modzie i muzyce. Musiała znosić częste przytyki ze strony rodziców, kiedy to była zainteresowana życiem gwiazd, nowymi albumami muzycznymi i nowinkami w świecie mody. Wielokrotnie próbowano zdusić także zapędy dziennikarskie, jak widać bezskutecznie. Nina walczyła o swoje dzielnie i dzięki temu była w miejscu, w którym chciała być.

- Nina, co ty możesz wiedzieć o życiu? Nie utrzymasz się z dziennikarstwa, a nie będziemy cię utrzymywać całe życie. W twoim zawodzie nie ma szansy na sukces, takich jak ty mają na pęczki.

- Zawsze doceniałam wsparcie płynące z waszej strony - mruknęła blondynka, uciekając wzrokiem. Powinna być w zupełnie innym miejscu. Z kimś innym.

- Jak widać wciąż do ciebie nie dociera. Mam jedynie nadzieję, że któregoś dnia się obudzisz i zrozumiesz swój błąd.

Reszta spotkania przebiegła w ciszy, przerywanej pojedynczymi mruknięciami ze strony Niny w odpowiedzi na pytania zadawane przez rodzicielkę. Maria Carter udawała zainteresowanie stażem Niny, a także studiami. Po mało przyjemnym obiedzie, po którym blondynka na pewno dostanie niestrawności, nadszedł czas, by odstawić kobietę na lotnisko. Oczywiście musiały przebijać się taksówką przez pół miasta, bo matka kategorycznie odmówiła nawet myśli o metrze - brzydziła się jakimikolwiek środkami transportu publicznego.

Przez całą podróż Maria rozmawiała przez telefon z jednym z podwładnych. Nina zerkając na nią kątem oka nie widziała kogoś, kogo mogłaby podziwiać - widziała jedynie zimną i bezwzględną kobietę, pozbawioną uczuć. Jakże blondynka miała stworzyć normalny związek wychodząc z takiego domu, gdzie jedynym ważnym czynnikiem była kariera? A wizyta rodzicielki miała jedynie na celu zasianie wątpliwości i podkopanie pewności siebie.

Za każdym razem tak samo bezskuteczne, ale przynajmniej próbowali. Margo nauczyła ją radzić sobie w ekstremalnych sytuacjach.

Po dwóch godzinach stania w korku, które metrem pokonałyby w co najwyżej godzinę, dotarły do lotniska. Nina stwierdziła, że po tak intensywnym dniu będzie potrzebowała dużej dawki alkoholu, by zdusić paskudne myśli, pojawiające się w podświadomości.

- Do zobaczenia, matko - rzuciła gorzko, przytulając wyperfumowaną kobietę. Gest wypadł sztucznie, był wymuszony i na pewno nie był przyjemnością dla żadnej ze stron. - Mam nadzieję, że nie rychłego - wymamrotała jeszcze pod nosem, kiedy ta przekroczyła bramkę.

Dużo alkoholu. Zdecydowanie.


a.n/ wybaczcie ten poślizg, ale dopiero co wróciłam wczoraj do domu i tak wyszło. co do rozdziału, już wiecie dlaczego nina jest taka a nie inna. i ostatnie, ale równie ważne - polecam wsłuchać się w muzykę do poszczególnych rozdziałów :') x

exposed / lrhOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz