Zielony Kot był ulubionym miejscem spotkań dla osób w przedziale od dwudziestu do trzydziestu lat. Nina była wielką fanką Zielonego Kota za wspaniałe drinki, a także atmosferę prywatności, którą zapewniali. By umilić oczekiwanie na blondyna postanowiła zamówić drinka o zachęcającej nazwie Frozen Rose. Sącząc mieszankę tequili, likieru pomarańczowego i truskawek próbowała wyłapać w tłumie sylwetkę chłopaka. Bezowocnie – spotkała jedynie mało zachęcające spojrzenie mężczyzny, siedzącego przy barze. Potrząsnęła głową, żadnych mężczyzn sięgających czterdziestki z brzuchem większym od arbuza…
- Spóźniłeś się – wytknęła, kiedy w końcu pojawił się przy stoliku.
- Wybacz mi ten, jakże znieważający, nietakt – rzucił z przekąsem, siadając naprzeciwko. Nina prychnęła.
- Za szybko się uczysz.
Luke parsknął śmiechem, poczucie humoru Niny było specyficzne, aczkolwiek wcale mu to nie przeszkadzało. Przynajmniej nie była jedną z tych, dla których liczył się tylko ‘język miłości’ czy inna, wymyślona przez znudzonego filozofa, bzdura.
Początkowo atmosfera była nieco napięta, ale wraz z kolejnymi żartami ze strony Niny i kolejnymi kuflami bursztynowego napoju w wypadku Luke’a i kolorowymi drinkami u blondynki, rozluźniali się, a wzajemne towarzystwo przestało ciążyć.
- Może raczysz wyjaśnić, dlaczego mnie tutaj ściągnęłaś?
Nina ściągnęła brwi, nie była pewna swoich motywacji. Doskonale wiedziała, czym to się skończy – bólem głowy, kacem mordercą i zmartwieniem, czy doba hotelowa kończy się o przyzwoitej porze. Pewnie i tak kończyłaby się o wczesnej godzinie, gdy ona nie miałaby siły ruszyć małym palcem u stopy.
- Luke, powinieneś wiedzieć dlaczego – mruknęła, pochylając się w jego stronę. Na jej wargach błąkał się zadziorny uśmiech. W przyciemnionym świetle baru jej oczy błyszczały czystym złotem.
- Ty mi powiedz, Nina – odparł nonszalancko, uśmiechając się pod nosem.
Alkohol zadziałał ponownie, uderzył do głowy obojgu i jakimś cudem znaleźli się w przyzwoitym hotelu, niedaleko od baru, mierząc się nawzajem pożądliwym wzrokiem. Wargi Hemmingsa pokrótce odnalazły usta Niny, łapczywie żądając bliskości blondynki. Przyciągnęła go do siebie jeszcze bliżej, bez pośpiechu rozpinając guziczki czerwonej koszuli. Jej ruchy były boleśnie powolne dla blondyna, dlatego postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.
- Koszulka – wyszeptał, drażniąc delikatną skórę ciepłym oddechem. Dziewczyna natychmiast pozbyła się zbędnej części garderoby.
Ruchy ich ciał zdawały się dopasowane, jak dwa elementy zagubionej układanki. Każdy pocałunek na odsłoniętej skórze, niemalże palący dotyk. Nina miała wrażenie, jakby wypiła więcej niż kilka drinków – Hemmings działał na nią w sposób, którego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Co ten chłopak z nią robił? Dlaczego nie dawał o sobie zapomnieć?
- Przestań się bawić – warknęła, kiedy jego usta składały mokre pocałunki wzdłuż obojczyka. Zimny metal przy jego dolnej wardze tylko potęgował dreszcze.
I to był główny powód, dla którego nie miała zamiaru kończyć tej relacji. Och, przecież oboje byli zadowoleni z tego, co ich łączyło. O ile można to było tak nazwać.
Nina nie była rannym ptaszkiem, ale jakimś cudem udało jej się wyrwać z łóżka, kiedy Hemmings wciąż smacznie spał, mamrocząc coś pod nosem. Uśmiechnęła się na ten widok i chwyciła pierwszy lepszy skrawek materiału, który okazał się czerwoną koszulą chłopaka. Potrzebowała prysznica, potrzebowała butelki wody gazowanej i ewentualnie papierosa. Ale prysznic był sprawą nadrzędną. Zimna woda przywróciła trzeźwość myślenia, a także sprawiła, że kac był nieco mniejszy – ból głowy ustąpił, a gardło nie paliło żywym ogniem. Niewielki żel pod prysznic i szampon, a także pasta do zębów i jednorazowa szczoteczka była niemalże błogosławieństwem.
Całkowicie odświeżona mogła powrócić do niewielkiego pokoju do, wciąż śpiącego, Hemmingsa. A przynajmniej tak jej się wydawało. Chłopak tkwił od kilkunastu minut w stanie letargu – obserwował Ninę spod uchylonych powiek i podziwiał fakt, że w jego koszuli wyglądała dużo lepiej niż on sam. Ot, ciekawostka.
- Nie przyzwyczajaj się, to moja ulubiona – wymamrotał, uśmiechając się złośliwie. W odpowiedzi dostał jedynie ciche prychnięcie.
- W ramach rekompensaty mogę oddać ci moją koszulkę.
- Żebym ją sobie założył na nos? Podziękuję za tę łaskę.
- Daruj sobie ten sarkazm – żachnęła się, krzyżując ramiona na wysokości piersi.
- Nina, jest dziewiąta rano, ty tłukłaś się w łazience przez ostatnie pół godziny, a ja nie piłem kawy, to żaden sarkazm, słodziutka.
- Doba hotelowa kończy się o pierwszej – przypomniała, wciskając się w swoje jeansy. Odnalezienie własnej koszulki zajęło dłuższą chwilę, ale w końcu mogła pozbyć się zapachu jego perfumy. Nawet te były idealne, jednakże miała pracę do wykonania i artykuł do napisania. A spotkanie z Abigail samo się nie ustali.
Blondyn obserwował jej zachowanie, wciąż szczelnie zawinięty w miękką pościel – zwracał szczególną uwagę na drobne gesty. Na nerwowe szukanie telefonu, poprawianie jeszcze wilgotnych włosów i otrzepywanie spodni z nieistniejącego kurzu. Pod wieloma względami przypominała Skylar – ten sam błysk w oku, uśmiech od ucha do ucha.
- Pracujesz?
- Nie, znaczy… tak. To skomplikowana sprawa, Luke – plątała się w wyjaśnieniach, a raczej potrzebowała dłużej chwili, by przemyśleć swoją odpowiedź. – Jestem praktykantką, w końcu wciąż studiuję.
Z każdą odpowiedzią Niny tworzył coraz więcej pytań. Aż w końcu dowiedział się, że pochodzi z Portland, studiuje drugi rok zarządzania, a w Los Angeles wylądowała tylko na praktyki. Mówiła dużo, nie oszczędzała słów – i nie wyglądała na taką, która miała chociaż blade pojęcie o 5 Seconds of Summer, co zdecydowanie ułatwiało sprawę. I naturalną sprawą było, kiedy w końcu zadał to pytanie, które wierciło mu dziurę w żołądku od poprzedniego wieczoru.
- Nie chciałabyś wyjść na jakąś kolację w piątek? O ile, oczywiście, masz czas. Nie nalegam. – Słowotok jedynie rozbawił blondynkę, ale w końcu przyszła chwila zawahania.
- To randka?
- Nazywaj to jak chcesz – wzruszył ramionami, kiedy zajęła miejsce na łóżku.
Jej plan nie przewidywał randek, to miał być tylko seks, żadnych zobowiązań, żadnych uczuć. Nie bawiła się w uczucia. To zawsze się źle kończyło.
- Jasne, chętnie z tobą pójdę.
Och, Nina…
a.n/ polecam bardzo gorąco zapoznać się z piosenką, a także pozostałą twórczością tegoż duetu. i przy okazji komentarze na temat powyższego byłyby całkiem miłe :')
CZYTASZ
exposed / lrh
Fiksi Penggemarpadła ofiarą zakładu, jednak żaden z nich nie wiedział, że ten zakład obróci się przeciwko nim. © niezgodna 2015