9. Dożywotni szlaban

194 19 0
                                    

Młody Bestia — inaczej niż zwykle — wrócił prosto do domu. Nie miał potrzeby szwędać się po zaułkach, zwłaszcza że już i tak był sprany na kwaśne jabłko, nie potrzebował więcej upokorzeń. Dodatkowo liczył na to, że będzie w domu przed telefonem z wieściami o nieżyjącej piątce nastolatków za jego szkołą. W co najpewniej będą chcieli go w pełni wrobić, a jemu się to nie podobało. Nawet jeśli właściwie była to jego wina. Wolał nie mówić rodzicom jak to jednak opętał go demon, którego poprosił o pomoc a ten wybił wszystkich, co go dręczyli. Nie bardzo pasowało do miłej pogawędki po pytaniu ,,jak tam w szkole?".

Gdy wchodził do domu chciał przejść niepostrzeżenie do swojego pokoju, ponieważ wiedział, że jeden z jego rodziców będzie tam pracował na pewno. Najczęściej można było tam zastać Fereola, ponieważ nienawidził siedzieć cały dzień w gabinecie przed biurkiem. Dlatego najczęściej podczas pracy chodził po domu i robił niemalże wszystko inne niż to co faktycznie powinien.

— Jak było w szkole? — usłyszał głośne pytanie, kiedy już prawie wchodził na schody. Stanął w bezruchu, licząc że matka uzna iż to były tylko przywidzenia. — No? Odpowiesz mi? Widziałem cię! — po chwili doszły kolejne nawoływania.

Niechętnie cofnął się do wejścia do salonu. Głowę miał spuszczoną, aby nie było widać jego rozwalonej twarzy.

— Wszystko w porządku... — wymamrotał niezrozumiale, mając nadzieję, że da mu święty spokój.

— Co mówisz? — zdziwił się blondyn, siedząc na kanapie z laptopem na kolanach. — I spójrz na mnie jak mi odpowiadasz — upomniał go, a Seren delikatnie podniósł głowę. — Bardziej, spójrz na mnie, dziecko — nie dawał za wygraną, czując że coś jest na rzeczy.

Nastolatek westchnął ciężko ukradkiem i spojrzał na rodzica. Twarz zdążyła całkiem nieźle opuchnąć, przez co wyglądał jak jakiś stworek z bajki dla dzieci tylko z domieszką krwi oraz różnorakich ran na twarzy.

— Wszystko w po...

— Co ci się stało?! — niemalże krzyknął Fereol momentalnie odkładając laptopa i znajdując się przy synu. — Kto ci to zrobił? — zapytał już znacznie spokojniej, oglądając twarz Serena ze zmartwioną miną.

— To nic takiego, pójdę już do siebie... — mruknął zmęczony tym wszystkim chłopak.

— Nie ma mowy, siadaj, postaram się to zaleczyć chociaż trochę — rozkazał od razu, ciągnąc Serena za sobą do kanapy, gdzie go od razu posadził.

— To naprawdę nic takiego — powiedział, siadając i odchylając głowę. — Auć... — syknął, gdy Fereol faktycznie zaczął go leczyć za pomocą magii.

— Tak, racja. Złamany nos to nic takiego, z tego co widzę to chyba masz też wybity ząb. Naprawdę, normalnie szczytowa forma — mówił i teatralnie pokiwał głową, co miało oznaczać ,,No oczywiście, każde dziecko przychodzi w takim stanie ze szkoły".

Po paru minutach leczenia już było trochę lepiej, nos przestawał aż tak boleć, a usta nie były całkiem popękane jak wcześniej. Nowego zęba ciężko by było wyhodować, ale jakoś się tym nie przejmował. Jeden w tą czy w tamtą nie robił mu zbytniej różnicy dopóki nie były to jedynki lub dwójki. Już tyle razy tracił większość zębów, że nie przywiązywał do tego większej uwagi. Zawsze dało się naprawić to magią.

— Zęba naprawi ci ojciec jak wróci, bo ja się boję, że ci coś zrobię — westchnął Fereol, dając ręce na biodra.

Nastała krótka cisza, Seren już zbierał się do wyjścia, ale nagle zadzwonił telefon blondyna. Nastolatek rzucił okiem kto dzwoni i momentalnie oblał go zimny pot. Na ekranie widniał podpis ,,Szkoła", tyle razy dzwonili już do jego rodziców, że postanowili zapisać numer do tej jakże cudownej placówki publicznej.

Bestia i KrólOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz