Epilog

233 18 0
                                    

Mephistopheles przez cały czas myślał o Serenie oraz jego ucieczce. Nie sądził, aby uciekł z jakimś kochankiem, ponieważ mag czujący do niego miętę pozostał w mieście. Czekał więc cierpliwie, licząc że jego ukochany się odezwie, tak jednak się nie stało.

Dopiero, kiedy minęły dwa lata od kiedy Bestia uciekł, stwierdził że najwyraźniej musi się przejść do świata potworów. Spodziewał się, że pewnie już dawno ułożył sobie całe życie na nowo z kimś u boku, chociażby Xavienem, którego demon nie znosił. Na pewno był przygotowany na każdą ewentualność. Jedynym czego chciał, to dowiedzieć się dlaczego uciekł nie zostawiając po sobie nic, nawet zwykłego listu z krótkim wyjaśnieniem.

Wziął wolne od wszystkich swoich obowiązków, nie interesując się tym, co mają do powiedzenia doradcy. Nadszedł czas wziąć wszystko w swoje ręce, więc nie mógł zwlekać dłużej niż to zrobił. Do tej pory zresztą odkładał to jak mógł głównie przez groźby kolejnej większej wojny ze strony innych władców. Kiedy tylko jakoś się uspokoiło, obiecał że w końcu zdobędzie się na odwagę i zmierzy ze wszystkim, co się stało.

Pojawił się w typowym już miejscu, czyli bibliotece w rezydencji Deaconów. Czuł się co najmniej nieswojo, ponieważ na pewno nie będzie tam mile widziany, ale jak to się mówi; raz kozie śmierć. Był przygotowany na wszystko, co go czekało. Mimo wszystko serce podeszło mu do gardła na samą myśl spotkania Serena, za którym tęsknił dosłownie każdego dnia, karcąc się za te wszystkie kłótnie.

Skierował się do salonu, ponieważ to tam prowadziło wyjście z biblioteki. Drzwi były jak zwykle otwarte. Zawsze zastanawiał się, po co one tu w ogóle są skoro nikt z nich nie korzystał. Nie zastanawiając się jednak, zapukał stanowczo we framugę, chcąc oznajmić swoje przybycie, aby nie siać zamętu i się nie wpraszać na chama.

— Mephistopheles? — wychylił się z kanapy Fereol ze zmierzwionymi włosami, a zaraz za nim Dante.

— Przepraszam za najście, ale czy zastałem może Serena? — powiedział najmilszym tonem, na jaki było go stać.

— Obawiam się, że już trochę na to za późno — prychnął brunet, przewracając oczami.

— Dante! Zamknij się — syknął na niego blondyn. — Niestety Serena tu nie ma i raczej prędko nie będzie, ale wejdź, bo wydaje się że musimy porozmawiać — zszedł z Dantego, poprawiając włosy i uśmiechając się.

Wcale nie miał Mephistophelesowi za złe tego co się stało, Seren zresztą wyglądało na to, że również. Po prostu z czasem nie chciał go po prostu kłopotać opieką nad dzieckiem ani swoją nieznośnością podczas ciąży. A naprawdę momentami dawał w kość swoim marudzeniem oraz innymi humorkami.

Demon wszedł do salonu bez słowa, nie zauważył przy tym walających się gdzieniegdzie dziecięcych zabawek. Był zbyt skupiony na rodzicach młodego Bestii oraz poddenerwowany tym, jak go zrugają.

— Czy... z Serenem wszystko w porządku? — zaczął, spuszczając trochę głowę i bojąc się odpowiedzi na to pytanie.

— Można tak powiedzieć... — burknął Dante.

— Zamknij się, bo nie ręczę za siebie — zrugał go ponownie. — Tak, z Serenem wszystko w jak najlepszym porządku, ale jest ostatnio bardzo zajęty. Może lepiej nam powiedz dlaczego tak długo zwlekałeś z tym, aby tu przyjść, hm? — uśmiechnął się jednocześnie niezwykle miło, jak i niezwykle przerażająco.

— Chciałem przybyć wcześniej, ale myślałem że Seren nie chce mnie widzieć. W dodatku wyszły pewne komplikacje z sąsiednimi królestwami — wyznał, wzdychając ciężko na samą myśl o kabale, w którą wpadł. — Czy znalazł już sobie kogoś? — zapytał, patrząc na Fereola i Dantego. Nie potrafił ukryć bólu malującego się na jego twarzy.

Bestia i KrólOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz