Jakiś czas zajęło Serenowi opanowanie się na tyle, aby rodzice nie widzieli go ciągle w euforycznym stanie. W dodatku z kolejnymi listami Mephistopheles zachowywał się w miarę możliwości normalnie, to znaczy nie eksponował aż tak uczuć. Choć właściwie po dłuższym namyśle można było powiedzieć, że nigdy ich zbytnio nie ukazywał.
Z czasem nastolatek zaczął zauważać, że jego rodzice ponownie ze sobą normalnie rozmawiają, żartują i po prostu cieszą się ze swojego towarzystwa. Była to naprawdę miła odmiana po tak długim czasie obserwowania ich niemal skaczących sobie do gardeł. Pamiętał ich takich jeszcze z czasów, gdy nie sprawiał kłopotów, ponieważ to wtedy wszystko zaczęło się rozpadać. Ten widok wprawiał go w gorszy nastrój i faktyczne wyrzuty sumienia. Może gdyby nie on, byłoby im lepiej?
Ale to wciąż nie daje im prawa, żeby mnie okłamywać, przypomniał sobie. Gdyby nie to, do niczego takiego najpewniej by nie doszło.
Można powiedzieć, że w rezydencji Deaconów panowała wręcz sielanka. A jednak według młodego Bestii w powietrzu cały czas wisiał ciężar niewypowiedzianych słów, które paliły go od środka. Z każdą minutą pragnął coraz bardziej przybycia demona, nie tyle przez własną zachciankę, a przez potrzebę pomocy. Jednocześnie również często zapominał o tej sprawie i oddawał się błogiej, rodzinnej atmosferze, od której aż czasem go mdliło. Zdecydowanie nie był już przyzwyczajony do takiego trybu życia.
Miłą odskocznią były wciąż listy od Mephistophelesa, zawierające głównie same dobre wieści. Seren dowiedział się, że najgorsze już naprawdę za nimi oraz teraz głównie zajmie się swoimi ziemiami. Dopiero z czasem będzie myślał o tym, aby poszerzyć granice państwa. Stwierdził, że zdecydowanie potrzebuje chwili odpoczynku, a o najazdy ze stron archaniołów nie ma się co martwić, ponieważ doznali znacznych strat.
Gorszą sprawą było to, że ich spotkanie za to cały czas odwlekało się w czasie. Nastolatek może się niecierpliwił, ale nie miał demonowi tego za złe. Może nie był nie wiadomo jak cudowny, ale starał się na pewno nie zachowywać jak rozwydrzony bachor. To byłoby zdecydowanie najgorsze, biorąc pod uwagę, że chciał z tej relacji wyciągnąć coś więcej niż jedynie bliską przyjaźń.
Chcąc, aby Seren rozwijał się, Mephistopheles zaczął przysyłać wraz z listami książki do zaklęć, które miały mu pomóc w opanowaniu tej sztuki. Były napisane znacznie przystępniej niż księgi, jakimi raczył go na lekcjach Xavien. Nauczył się dzięki temu znacznie szybciej, co tylko motywowało go do dalszej pracy. Normalne przedmioty w szkole nigdy nie szły mu jakoś wybitnie, ale czuł, że jeśli uczyłby się magii, starałby się jak tylko można, żeby zostać prymusem.
Jednakże magia sprawiała mu raczej po prostu przyjemność. Może nie miał potencjału na potężnego czarodzieja ani nic z tych rzeczy, ale jakoś mu na tym nie zależało. Chwalił się za to oczywiście swoimi postępami demonowi, który często go za to chwalił oraz nawet zdarzyło mu się napisać iż jest z niego dumny.
Jak można się domyślić, to również wywołało miłe łaskotanie w podbrzuszu oraz uczucie euforii, które ogarniało go najczęściej z każdym nowym listem. Ewentualnie jak spoglądał na goździki, podarowane mu przez Mephistophelesa. A więc właściwie miało to miejsce parę razy dziennie. Nie żeby Seren jakoś bardzo na to narzekał, ponieważ potrzebował jakiegoś pocieszenia w swoich poszukiwaniach prawdy. Zwłaszcza, że od jakiegoś czasu nie miał żadnych nowych wieści.
Aczkolwiek badał każdy napotkany trop, nawet jeśli ostatecznie okazywały się ślepymi zaułkami, musiał się dowiedzieć. Ostatnim znaleziskiem, jakie wpadło mu w ręce był stary pamiętnik Dantego, znaleziony w odmętach strychu. Było również wiele śmieci, które wydały mu się nader ciekawe, lecz dziennik ojca najbardziej rozjaśnił mu parę spraw.
CZYTASZ
Bestia i Król
FantasyDante i Fereol postanowili wysłać swojego syna do ludzkiej szkoły. Oczywiście nie okazało się to najlepszym pomysłem ze względu na jego buntowniczą naturę. Jednakże to, co miało nadejść po - jak myśleli - największym problemie jaki sprawił, zdecydo...