Ostatecznie Seren spędził resztę tygodnia w domu, czekając niecierpliwie poniedziałek. Był to jeden z niewielu przypadków, gdy tak wyczekiwał tego niechlubnego dnia. Choć cieszył się przez większość czasu, ponieważ został wypisany ze szkoły, najbardziej wyczekiwał rozpoczęcia nauki u boku Xaviena. Niemal od zawsze podziwiał jego umiejętności magiczne. Doskonalił je każdego dnia przez stulecia, bowiem wynalazł sposób na swego rodzaju nieśmiertelność.
Podobno kiedyś Xavien miał paru uczniów, nie znał niestety ich losów na tyle, aby ocenić swoje szanse na polepszenie. Miał nadzieję, że nie zostanie wyrzucony, choć i tak były na to marne szanse. Czarnoksiężnik właściwie był dla niego jak rodzina, więc po cichu liczył, że może będzie traktowany trochę bardziej ulgowo na sam początek.
Zgodnie ze szlabanem, musiał uczyć się wszystkiego w domu. Posiadanie nieśmiertelnych rodziców było o tyle okropne, że faktycznie mogło to trwać wiecznie. Jednak nie pozostało mu nic oprócz pogodzenia się z tym. Jego ojciec nawet zbudował za pomocą magii specjalną salę do ćwiczeń. Zapożyczył przy okazji z biblioteki wszelkie księgi, które mogły się przydać w magicznym rozwoju.
Znalazły się tam nawet różnorakie bronie. Seren kompletnie nie wiedział po co, ale skoro takie było życzenie jego nowego mentora, wolał dowiedzieć się podczas zajęć. Próbował oglądać coś na komputerze, ale był na tyle podekscytowany, że nie potrafił usiedzieć w miejscu dłużej niż pięć minut. Czas dłużył mu się w nieskończoność, nawet jeśli zwykle kompletnie tracił rachubę.
— Seren! Xavien przyszedł! — usłyszał w końcu głos Fereola.
Momentalnie właściwie wybiegł z pokoju, prawie zabijając się o własne nogi. Potem za to przeskakiwał po dwa schodki, przez co o mały włos by nie spadł. Widząc to, blondyn tylko pokręcił głową. Stał sam przy schodach, ale nie było ani śladu po czarnoksiężniku. Nastolatkowi przeszło po głowie, że może to jakiś żart, a na twarzy pojawił się grymas zamiast wcześniejszego uśmiechu.
— Czeka na ciebie na dole — rzucił tylko, widząc niezadowoloną minę syna.
Twarz młodego Bestii znów rozpromieniała radością w ciągu zaledwie ułamka sekundy. Nie powiedział ani słowa i skierował się wprost do biblioteki. W niej było przejście do podziemi rezydencji, a w tym również do nowej klasy.
I z czego ty się tak cieszysz? Nie podoba mi się ten cały Xavien. Warknął Mephistopheles, który od dłuższego czasu jedynie narzekał na całą sytuację. Nie podobało mu się, że Seren się usamodzielni, ponieważ wtedy nie będzie miał z niego tyle użytku. Pozostało wciąż parę miesięcy do pełnej regeneracji, a liczył że niedługo już zasieje choć trochę terroru.
Chłopak wpadł do sali jak huragan, trochę zdyszany biegiem po całej posiadłości.
— No w końcu. Jutro czekaj tu na mnie, nie mamy minuty do stracenia — powiedział Xavien, który już nie wydawał się tak miły jak zwykle.
Trochę pozmieniało się w jego wyglądzie. Ściął długie, blond włosy na rekruta, co dodawało mu zupełnie innego odbioru. Stał przy przyszykowanym dla niego biurku w tank topie oraz luźnych spodniach. To również nie pasowało do zwyczajowego wyglądu. Jednak dzięki temu Seren zauważył blizny na rękach, które były dosyć liczne. Nie był przesadnie umięśniony, ale wciąż bardziej niż każdy by się tego spodziewał. Jego oczy patrzyły na nastolatka przenikliwie oraz wyczekująco, ale było w nich też mocne poczucie wyższości.
— Zamierzasz się tak gapić czy możemy zacząć? — upomniał go.
Seren wszedł do końca, zamykając za sobą drzwi. Dopiero w tamtym momencie zauważył jak androgyniczny był Xavien. Normalnie wyglądał bardziej delikatnie i kobieco, nawet jak był w formie mężczyzny. W tamtym momencie jednak emanowała od niego kompletnie inna aura raczej mocna, trochę ciężka sprawiająca wrażenie, że lepiej trzymać się od niego z daleka.
CZYTASZ
Bestia i Król
FantasyDante i Fereol postanowili wysłać swojego syna do ludzkiej szkoły. Oczywiście nie okazało się to najlepszym pomysłem ze względu na jego buntowniczą naturę. Jednakże to, co miało nadejść po - jak myśleli - największym problemie jaki sprawił, zdecydo...