Rozdział 11

1.4K 68 12
                                    

- Ogarnie się, jasne? To normalne u Jj-a. - odezwał się John B. Po wszystkim pojechaliśmy do knajpy państwa Carrera.

- Wrócił do domu? - zapytała Kie.

- Nie ma szans, żeby Jj wrócił do domu. - odpowiedziałam jej wiedząc jaka jest sytuacja u chłopaka.

- To zbyt niebezpieczne zastawiać to po kawałku. - odezwał się Pope. - Możemy tylko tam zejść i zabrać resztę. Wydobyć całość. Włożyć do sejfu czy coś. - tłumaczył chłopak przechadzając się po knajpie. - Póki nie znajdziemy kogoś wiarygodnego. Zaplanuję to wieczorem i pojedziemy tam jutro rano.

- Dobra. - wszyscy zaczęli przytakiwać.

- A co z moim ojcem? - spytała nagle Sarah, która siedziała obok mnie.

- Cholera. - zaklnął John B.

- O co chodzi? - zapytałam.

- Muszę iść na ryby z Wardem.

- Nie weźmiesz 400 milionów, bo musisz zabić rybę? - spytała ironicznie Kiara.

- Muszę iść, uratował mnie. Poza tym lepiej zrobić to nocą.

--

Podjechałam pod dom John'a B bo miałam zostawić tutaj parę rzeczy na jutrzejszą wyprawę po złoto. Wyszłam z samochodu i miałam się kierować do bagażnika, lecz światełka na drzewach się zaświeciły. Kto tu do cholery był? Poszłam bliżej domu i zobaczyłam Jj siedzącego w jacuzzi.

- Coś ty zrobił, Jj? - zapytałam zszokowana patrząc na blondyna.

- Strumień właśnie tryska mi w tyłek. - powiedział chłopak śmiejąc się przy tym. - Natychmiast tu właź. - blondyn zaczął nalewać wino do dwóch kieliszków.

- Ile to kosztowało?

- No więc razem z generatorem, benzyną i ekspresową dostawą... no w sumie wszystko.

- Żartujesz sobie? - zapytałam, żeby mieć pewność, że się kurwa nie przesłyszałam. Chłopak tylko pokiwał głową na znak, że to nie żart. - Jj mogłeś zapłacić za szkodę! Pomóc nam wszystkim kupić sprzęt do wyciągnięcia złota ze studni! - zaczęłam wymieniać zdenerwowana.

- Wiesz co? Nie zrobiłem tego. Kupiłem jacuzzi! Dla przyjaciół. - chłopak wstał a ja ujrzałam na jego brzuchu wielkie siniaki. To jego ojciec. Automatycznie łzy napłynęły mi do oczu.

- Jj..

- Skończ z emocjonalnym gadaniem. Już dobrze. - powiedział chłopak i zaczął płakać. Szybko ruszyłam w jego stronę. Weszłam do jacuzzi i mocno go przytuliłam. Głowa blondyna powędrowała na moje ramię a jego ręce objęły mnie w talii.

- Nie mogłem tego wytrzymać. Nie mogę go już znieść! Prawie go zabiłem. Chcę tylko postąpić właściwie.

- Wiem. - powiedziałam przez płacz. Nie mogłam patrzeć na to jak cierpi. Jeszcze chwilę trwaliśmy w uścisku a następnie odsunęłam się od chłopaka. - Pojedziemy do mnie. - powiedziałam a chłopak przytaknął.

Wyszliśmy razem z jacuzzi, a następnie kazałam chłopakowi poczekać na mnie w samochodzie. Wyłączyłam wszystkie generatory, a następnie wyjęłam rzeczy które miałam tu zanieść. Zostawiłam je na werandzie John'a B a później wróciłam do samochodu. Pojechałam prosto do domu. W trakcie jazdy panowała cisza, ale nie ta niezręczna. Podjechałam pod mój dom i razem z chłopakiem wyszliśmy z samochodu.

- Wejdź przez boczne drzwi. - mruknęłam do blondyna a ten przytaknął.

Weszłam do domu i przywitałam się z ciocią Anną która siedziała w kuchni, a następnie poszłam do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz, bo widziałam, że Jj już tu był, nawet przebrany. Chłopak zaczął grzebać w kieszeniach swoich spodni, aby po chwili wyciągnąć z jednej skręta.

We are destroyed || Jj Maybank ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz