Rozdział 22

738 34 1
                                    

Naszą luźną rozmowę przerwał dzwoniący telefon Jj'a. Niezadowolony chłopak wyjął urządzenie z kieszeni i odebrał.

- Halo? - spytał, a głos w telefonie zaczął coś mówić. Próbowałam wyłapać jakieś słowa, ale wszystko zlewalo mi się w nienaturalne całość. - Dobra. Zaniedługo tam będziemy. - powiedział szybko chłopak. Maybank podniósł się z hamaka, na co ja uczyniłam to samo.

- Co się stało? - zapytałam, widząc lekko przestraszoną twarz chłopaka.

- Coś się stało tacie Pope'a. Musimy go znaleźć i tam pojechać. - odpowiedział mi a ja pokiwałam głową na znak, że rozumiem wszystko co mi powiedział.

Po krótkich poszukiwaniach znaleźliśmy Pope i zarazem Kie, byli w małej altance przytulając się do siebie.

- Pope! - krzyknął Maybank, gdy tylko dobiegliśmy do altanki. - Dzwonił Guffy. Coś się stało twojemu ojcu. - wytłumaczył szybko blondyn. Wszyscy zerwaliśmy się, aby jak najszybciej znaleźć się w Twinkie

- Sarah! John B! Jedziemy! - krzyczała Kiara. Wspomniana wcześniej para szybko znalazła się w wozie. Szybko odjechaliśmy, kierując się w stronę budynku, gdzie pracował ojciec Pope'a.

Dotarliśmy tam po kilku minutach. Opatrywałam ojca Pope'a, miałam w tym wprawę. Kiedyś często opatrywałam Maybanka, wtedy, gdy wdał się w jakąś bójkę, lub, gdy jego ojciec znowu postanowił się na nim wyżyć.

- Dzięki, skarbie. - powiedział tata czarnoskórego, gdy przykleiłam mu ostatni plaster do czoła. Odeszłam od mężczyzny i usiadłam obok Jj'a na skrzynce.

- Tato, co się stało? - zapytał Pope, podchodząc do swojego ojca.

- Powinienem się domyślić. - mruknął mu w odpowiedzi. - Wszedł, gdy miałem zamykać. Zaskoczył mnie. Najpierw mnie powalił, potem przydusił kolanem i spytał o ten klucz, który mi pokazałeś. - tłumaczył szybko. - Jeśli was to ciekawi, to milczałem jak grób. Znalazłeś go?

Pope wyjął klucz z kieszeni i pokazał go mężczyźnie.

- Był w mieszkaniu prababci nad apteką. Tak jak mówiłeś.

- Gdybyś mi go dał, ten gość nie spuściłby mi lania. - stwierdził ojciec Pope'a, przyglądając się kluczowi. - Czemu oni tak go chcą? Jest bezwartościowy.

- Najpierw dostaję list z prośbą o przyjazd do Charleston. - zaczął tłumaczyć Pope. - Potem jakaś kobieta chce ode mnie klucz, o którym nie miałem pojęcia.

- To nie ma żadnego sensu. - wtrąciła się Kie, marszcząc brwi. Miała rację.

- Przestańcie tyle biadolić. - machnął ręką pan Heyward. - Wymyślcie coś.

- Nic z tego. Dam klucz tej kobiecie i..

- Czy ja uczyłem cię, byś unikał konfrontacji? - zapytał, uciszając tym samym swojego syna. Chłopak pokiwał głową. - Przyznaję, wcześniej tego nie chciałem, ale teraz... Wchodzę w to.

Uśmiechnęłam się smutno.

- Mówili, po co im ten klucz? - spytał mężczyzna.

- Chodzi o jakiś stary krzyż. To może być jakiś zaginiony skarb.

- Więc pojedźcie do twojej prababki. - stwierdził Pan Heyward, wskazując na syna.

Popatrzyliśmy po sobie i odrazu poszliśmy do Twinkie. Usiadłam obok Maybanka na tylnych siedzeniach wozu. Czarnoskóry wytłumaczył, że jego babcia mieszka w domu spokojnej starości, więc tam się udaliśmy.

- To, co powiedziała Limbrey, nie było przypadkowe. - stwierdził Pope. - Klucz prowadzi do krzyża Santo Domingo.

- Mogę go zobaczyć? - zapytał Jj, który siedział z przodu wana obok JB.

We are destroyed || Jj Maybank ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz