15.Serio cię kocham.

1.1K 29 5
                                    

-Dobra zbieraj się Vaness jest, już trzecie.- powiedziałam zmęczonym głosem do przyjaciółki leżącej na kanapie. 

-Ja nigdzie nie idę.- wymamrotała pijackim głosem. Dziewczyna nieźle dzisiaj zabalowała i wlała w siebie sporo alkoholu, no cóż rano będzie musiała zmagać się z ostrym kacem.

-Ja się nią zajmę.- za swoimi plecami usłyszałam męski głos, a gdy się odwróciłam zobaczyłam Michaela z lekkim uśmiechem.- ty lepiej zajmij się Alex'em.

-Dobra, a odwieziesz ją do domu?- zapytałam chłopaka na co bardziej się uśmiechną pokazując rząd białych zębów. Zapytałam o to no bo typa znam tylko z widzenia i nie wiem co on może sobie wymyślić.

-A gdzie indziej niż nie do domu.- na jego odpowiedz też się uśmiechnęłam, pewnie pomyślał, że jestem jakaś niedorozwinięta no ale warto się zapytać.- idź się zajmij swoim chłopakiem, jest na górze w mojej sypialni.

-Nie jesteśmy razem.- zdziwiłam się na jego stwierdzenie, nie mam pojęcia czemu tak powiedział.

-Jeszcze nie jesteście.- mówiąc położył rękę na moim ramieniu i puścił mi oczko, a następnie wziął Vaness na ręce trzymając ją, jak pannę młodą.- na razie Scarlett.

Następnie zaczął kierować się w stronę drzwi nadal trzymając moją przyjaciółkę na rękach. Tak szczerze po ich zachowaniu na tej imprezie zauważyłam, że coś tam już zaczyna się pomiędzy nimi dziać. Ważne żeby Vanessa była szczęśliwa. 

Po chwili stania w jednym miejscu i myśleniu postanowiłam pójść do swojego chłopaka, jak to określił Hill. Więc zaczęłam kierować się w stronę schodów musiałam, też uważać, żeby nie potknąć się o leżących na podłodze ludzi. No niektórzy się zmyli, a ci którzy zostali postanowili zasnąć na podłodze. Jakoś udało mi się dojść na piętro ale tam też miałam niezły dylemat bo które drzwi prowadziły do pokoju chłopaka. Z kilkanaście minut zajęło mi trafienie do jego pokoju, ja na prawdę nie dramatyzuję w tym domu jest więcej drzwi niż ja mam lat. Kiedy weszłam do sypialni zobaczyłam Blake'a leżącego jak trup na ogromnym łóżku. Tak szczerzę nienawidzę ogarniać nachlanych znajomych wtedy czuję się jak jakaś opiekunka no ale cóż taki żywot nie pijącego. Gdy do niego podeszłam pomyślałam, że przecież on mógł by zostać tu, a ja nie musiała bym się z nim męczyć. Jednak zrezygnowałam z tego pomysł, bo wiecie nie chciałam podpaść Michael'owi może teraz wydał się na miłego no ale tylko teraz nie wiem, jak jest naprawdę. Więc z wielką niechęcią zaczęłam budzić chłopaka, dość długo mi to zajęło bo księciunio musiał się najebać i akurat ja muszę się nim zajmować.

-Wstawaj bo nie mam już do ciebie siły.- warknęłam w stronę leżącego Blake'a.

-Czego.- wreszcie ten idiota się obudził, a po jego głosie było słychać, że jest w cholerę narąbany.

-Wstawaj zawiozę cię do domu.- powiedziałam, już mniej agresywnie.

-Nie.- oznajmił przewracając się na brzuch tym samym odwracając się do mnie plecami.

-Idioto wstawaj!- krzyknęłam no bo on zachowuje się jak małe dziecko.

-Dobra dobra wstaje tylko tak nie krzycz.- znowu odwrócił się w moją stronę, wtedy ja wzięłam go za rękę i podniosłam do siadu. Następnie powoli wstał podpierając się mnie i tak jakoś doszliśmy do drzwi wyjściowych było ciężko ale jakoś się udało.

-Gdzie masz kluczyki?- zapytałam.

-W kieszeni.- odpowiedział lekko się chwiejąc, przytrzymałam go, żeby nie upadł i nic sobie nie zrobił. Wzięłam z jego kieszeni kluczyki i zaczęłam się kierować w stronę jego samochodu.- a gdzie idziemy.

Raj zwany piekłemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz