12.Cześć mała.

1.3K 35 19
                                    

Wszyscy w domu jeszcze spali za to ja postanowiłam zrobić sobie poranny spacer z Leonem. Było za dziesięć siódma, gdy ja już zakładałam swoje czarne conversy, rano nigdy nie jest zbyt ciepło co dopiero w Listopadzie, więc ubrałam się dość ciepło. Czarne leginsy oraz duża butelkowo zielona bluza, a na to jeszcze założyłam czarny bezrękawnik do tego związałam moje włosy w luźnego koka, taki strój jest chyba odpowiedni na taką pogodę. Leo już nie mógł się doczekać wyjścia, więc wzięłam jego smycz i przypięłam ją do jego obroży. Przekręciłam klucz w zamku i otworzyłam drzwi, od razu poczułam lekki wiaterek który owiewał moje ciało. Zamknęłam za sobą drzwi i zaczęłam kierować się w stronę furtki, gdy wreszcie wyszłam na chodnik postanowiłam udać się do MacArthur Park, który jest oddalony od mojego domu o jakieś dwa kilometry. O tak wczesnej godzinie jeszcze w niedzielę nie było zbytnio dużo ludzi, jak zawsze po ulicach jeździło sporo aut to teraz jest ich chyba o połowę mniej. Kocham takie poranne spacery, w wakacje często chodziłam na takie wędrówki najczęściej z Leonem. Założyłam jeszcze słuchawki i mogłam wybierać się na godzinny spacerek. O dziwo droga minęła mi dość szybko zatopiłam sie w muzyce i tak po prostu wyszło. Gdy weszłam wreszcie do parku zaczęłam się przechadzać drużką obok dużego jeziora. Leo z chęcią by wskoczył do tej wody ale nie mam zamiaru go myć w domu. Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam chłopca, który podbiegł do mnie i Leona. Chłopiec wyglądał na dziewięć lat był dość niski miał czarne włosy oraz zielone oczy.

-Widziała pani gdzieś moją mamę.- zapytał chłopak łamiącym się głosem widziałam, że był przerażony miał zaczerwienione oczy od płaczu.

-Nie nie widziałam jej ale mogę pomóc ci jej poszukać.- zrobiło mi się żal tego dziecka wiem jakie to uczucie zgubić się, więc postanowiłam mu pomóc.- ja mam na imię Scarlett Evans, a ty jak się nazywasz.

-Marc Blake, pomożesz mi znaleźć mamę.- dobrze znam to nazwisko tylko nie spodziewałam się, że Alex ma brata nigdy nic nie mówił.

-Oczywiście daj rękę.- Marc uczynił to o co go poprosiłam.- razem jej poszukamy.

Szukaliśmy już tak jakieś dwadzieścia minut zagadywałam chłopca różnymi opowieściami, żeby tylko znowu się nie rozpłakał co nawet pomagało bo Marc bardzo się rozgadał.

-Mama!- chłopiec krzyknął i wyrwał się z mojego uścisku zaczął biec w stronę wysokiej blondynki najprawdopodobniej jego mamy. Poszłam w stronę kobiety która z uśmiechem na twarzy przytulała swojego syna.

-Dziękuje, że mu pomogłaś zostawiłam go na chwilę, a jak wróciłam to go już nie było.- powiedziała kobieta w moją stronę.- nie przedstawiłam się jestem Naomi Blake.

-Scarlett Evans miło mi.- przedstawiłam się.

-Kojażę cię, mój syn dużo mi o tobie opowiadał.- no tego bym się nie spodziewał, że kiedy kolwiek usłyszę coś takiego.- jaki zbieg okoliczności, że się spotykamy.

-Wielki ale wie pani ja już muszę się zbierać, do zobaczenia.- muszę szybko się stamtąd ulotnić.

-Do widzenia.- odpowiedziała mi miło kobieta.

-Cześć.- Marc też się pożegnał, a ja już zaczęłam odchodzić od tej dwójki.

***

Po dwudziestu minutach wróciłam do domu trochę zmarzłam ale, gdy weszłam do domu od razu było mi trochę cieplej. Przez całą drogę powrotną zastanawiałam się co Blake mógł powiedzieć swojej matce i jakim cudem akurat na nią trafiłam w tym parku. 

Cholerne zbiegi okoliczności.

Zdjęłam swoje buty oraz bezrękawnik, jak i smycz Leonowi. Udałam się do kuchni żeby zrobić sobie śniadanie otworzyłam lodówkę z której wyciągnęłam masło orzechowe i jakiś dżem. Nie chciało mi się robić jakiegoś wymyślonego śniadania. Włożyłam chleb do tostera poczekałam chwilę, aż z niego nie wyskoczyły posmarowałam jedną kromkę dżem, a drugą masłem orzechowym złożyłam je i przekroiłam na równe trójkąty. Usiadłam na krześle barowym, gdy przyszła Kate wraz z Kevinem. 

Raj zwany piekłemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz