Odbyliśmy ciekawą konwersację, o ile można to tak nazwać, bo głównie mówiła Alice, czyli moja mama, choć również wtrącałem swoją opinię na ten temat. Właściwie, to mama przekrzykiwała ojca, po czym tak po prostu z nim wyszła. Nie wiem, jak rozwinęła się sytuacja i czy w ogóle poszła jakkolwiek do przodu. Mimo iż tam byłem. Co było dosyć zabawne. Rhyhan, czyli mój starszy brat, zaśmiał się z całej sytuacji, natomiast Karren wyszła za rodzicami, poszedłem za nią, aby przypilnować jej, żeby nie podsłuchiwała. Gdy tylko wyszedłem z sali za siostrą, to moim oczom ukazała się Kira, z miną wyrażającą zatroskanie.
- Wszystko w porządku - spytała, od razu, gdy mnie zobaczyła. Nie rzuciła mi w ramiona, nie wiem czemu.- Tak, jest okey.
- To świetnie. - Uderzyła mnie łokciem w brzuch. Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc, co to miało na celu, czy było to coś w rodzaju powitania jej strony.
- A to za co?
- Za nie powiedzenie, że masz narzeczoną.
- To pomysł ojca. Szczerze, nawet nie znam tej dziewczyny. - Pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Wyjeżdżasz?
- Mam nadzieję, że nie, aczkolwiek rodzice mi gdzieś zniknęli, więc trudno stwierdzić. - Zaśmiała się.
- Rozumiem. Masz ochotę pomóc mi z papierową robotą? - Zrobiłem krok bliżej w jej stronę.
- Przecież nie lubisz, gdy rozpraszam twoją uwagę.
- Tak, ale biorąc pod uwagę okoliczności, to w każdym momencie możesz wziąć swoje rzeczy i wyjechać. - Ująłem jej podbródek.
- Nie stanie się tak. Obiecuję.
- Nie obiecuj czegoś, czego możesz niedotrzymać - powiedziała i poszła w kierunku biblioteki. Westchnąłem i stwierdziłem, że jedną z najlepszych decyzji jest znaleźć rodziców i dojść jednak wspólnie do jakichś wniosków.
- Alice, robię to dla jego dobra, dzięki mnie przestanie być nikim i w końcu będzie mieć cząstkę wartości. - Miałem na moment się przysłuchać rozmowie, ale jednak nie potrafiłem ustać w miejscu.
- Co robisz dla mojego dobra?! Poprawka. Czy ty kiedykolwiek zrobiłeś coś dla mojego dobra?! Odpowiem za ciebie. Nic! Nie zasługujesz, nawet na miano ojca! - Miałem wrażenie, że uciekają ze mnie wszystkie skrywane dotąd emocje, które do tej pory były skumulowane, znalazły swoje ujście.
- Uważaj na słowa.
- Nie zamierzam. Myślałem, że to ja robię coś nie tak, że nigdy nie usłyszałem tego głupiego zdania Jestem dumny synu, ale ja nigdy nie byłem w tej sytuacji problem, jedynie ty. To ty nigdy nie wykazałeś się ojcowską miłością, wobec mnie. Zawsze był Rhydan najważniejszy, to on zbierał od ciebie pochlebstwa, nie ja. Przychodziłem do ciebie, z każdym sukcesem, ale ty jedynie potrafiłeś je krytykować i twierdziłeś, że to zbyt mało. Zbyt mało, aby stać się kimś, zbyt niewystarczająco, zawsze byłem zbyt. - Z każdym wypowiedzianym słowem, czułem coraz większą złość, była ona główną emocją, którą odczuwałem w tamtym momencie. Nie rozumiałem, czym to było spowodowane może to, że się tak nagle pojawił i dalej pragnął kontrolować moje życie.
- To ta dziewczyna cię tak otumaniła. - Pokręciłem rozbawiony głową na jego słowa, nawet w takim momencie nie potrafił, dostrzec i przyznać się do swojego błędu.
Nigdy nie byłeś cholernym ideałem, a miałem cię za wzór do naśladowania.
Odwróciłem się i odszedłem*. Być może było to swojego rodzaju tchórzostwo z mojej strony, ale miałem dosyć tejże dyskusji. Mój ojciec nie widział w sobie absolutnie żadnego błędu. Nie było po nim widać, żadnej skruchy w swoim postępowaniu, co mnie osobiście zezłościło. Chciałem znaleźć jakieś ujście swoich emocji, ale na nic nie miałem ochoty. Moje nogi jednak poprowadziły mnie do biblioteki, gdzie siedziała Kira. Zawsze zajmowała biurko przy oknie i od czasu do czasu zerkała, co się zanim dzieję. Przybliżyłem się, ale nie dostrzegła mnie, tylko w dalszym ciągu przyglądała się papierom. W końcu mnie zobaczyła, gdy sięgnęła po kubek z kawą, prawdopodobnie już którąś z kolei.
- Masz do wykonania raport? - spytała, odkładając Portret Doriana Graya na jedną z półek.
- Nie, przyszedłem do ciebie. - Usiadła na miejscu i zaczęła coś zaznaczać piórem na białej kartce papieru. Jej każdy ruch był niebywale przemyślany niczym stworzony przez samą Wyrocznie. Uwielbiałem się jej niekiedy przyglądać, wiem, brzmi to nieco przerażająco, ale dzięki temu wiedziałem o niej wiele małych szczegółów. Przykładowo wiedziałem, że jej ulubioną pozycją książkową były kryminały. Uwielbiała jeść truskawki z bitą śmietaną, gdy była zła. Sączyła smutki w winie, udając przy tym, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, a mi się jedynie przyśnił jej nocny płacz. Zachwycała się zachodami słońca. Świetnie odnajdywała się w szczegółach, analizując i rozkładając wszystko na czynniki pierwsze. Była niekiedy zbyt perfekcyjna. Często poświęcała noce na dokończenie czegoś jej zdaniem niezwykle istotnego. Nienawidziła historyjek z Ziemi na temat jej rasy Yuki-onna*, fałszywych ludzi, rodzynek w serniku, tłumów i długich kolejek, nadmiernego ingerowania w jej przestrzeń osobistą, głupich tekstów na podryw w stylu, gdybyś była chlebem, to byłbym tosterem coś chyba pomieszałem. Czy była to spora wiedza? Nie do końca, albowiem miałem wrażenie, że jest to wyłącznie wierzchołek góry lodowej i wiele tajemnic jej osobowości, pozostaje schowane, gdzieś w trudno dostępnym miejscu. Ubóstwiałem jednak odkrywać takie małe szczegóły w stylu, że poprawia włosy, gdy czuję zdenerwowanie. Były to osobliwe części jej własnego ja, które pragnąłem poznać, jak najbardziej.
- Jak poszła rozmowa? - spytała, unosząc wzrok znad pergaminu.
- Źle i wolę o tym nie mówić. Czytałaś Portret Doriana Graya? - Uśmiechnęła się.
- Dopiero zaczęłam. Kero ją mi bardzo polecał, przez co czuje, że muszę ją przeczytać.
- No tak, ja zamierzam zabrać się za Zmierzch.
- Proszę, nie przerabiajmy ponownie tematu Zmierzchu. - Usiadłem naprzeciwko jej.
- Uważasz, że przypominam Edwarda? - Uniosłem brwi.
- Nevra, jesteś dużo lepszy, niż Edward.
- W ogóle oficjalnie zapraszam cię na randkę. - Zmarszczyła brwi.
- Co zrobiłeś?
- Nic, po prostu próbuje być romantyczny i zmienić twoje serce z bryły lodu. Bezduszna kobieto.
- Oj przepraszam, wydało mi się po prostu to strasznie nagłe. Wolę mieć wszystko rozplanowane. - Wzięła łyk kawy.
- Nie wszystko da się rozplanować. Także bądź gotowa na wieczór.
*Odszedłem moja autokorekta cały czas zmieniała mi na doszedłem. Nie kochana klawiaturo. Nevra nie doszedł.
*Yuki - Onna - rasa Kiry. Jest to niezbyt przyjemna rasa według wikipedii. W moim opowiadaniu jednak nie spycha ludzi w przepaść, gdy tylko się odwrócą. Może jednak zamrozić, ale do tej reszty mocy jeszcze dojdziemy, bo to tylko część.
Pomału będziemy również kończyć i powinniśmy się wyrobić do końca stycznia, bo jeszcze zostało jakieś 5-6 rozdziałów.
Raczej nie wyrobię się już z rozdziałem na święta, więc życzę Wam zdrowych, spokojnych świąt. Spędzicie je ze swoimi najbliższymi i cieszcie się magiczną atmosferą świąt.
Ja również wybieram się na święta do swoich bliskich, także najem się barszczu i pierogów i będę mogła spędzić z nimi dłuższy czas.
W ogóle ubolewam na tym, że nie mogę tu nawiązywać zbytnio do popkultury, bo oni jej nie znają. Ale no nic. Portret Doriana Graya polecam do matury, choć sama już ją dawno pisałam, bardzo dawno. To mimo wszystko jest świetna do niej.
CZYTASZ
Ice Princess |Eldarya|
Fanfiction- Gdy tu przybyłam Nevra, wszyscy ostrzegali mnie, że jesteś z tych chłopaków, dla których dziewczyny to zdobycz. Mówili, że będę tylko kolejnym eksponatem w kolekcji, kolejną głupią gęsią, którą uwiedziesz dla własnej satysfakcji. Mówili, że w chwi...