Rozdział 4

444 27 15
                                    


Uwaga!
Rozdział niesprawdzony


Jestem na rzece gdzie wiecznie wieje

Podążaj dopóki wiem gdzie zmierzam

Może kieruje się w stronę śmierci, ale przynajmniej próbuje
Chyba idę sam


Kira opuściła świętowanie Nocy Świętojańskiej tuż przed północną, niczym Kopciuszek, którego wcześniej przestrzegła dobra wróżka, że po wybiciu wspomnianej godziny, cała magia pryśnie, a ona stanie w łachmanach, bez swoich szklanych pantofelków,  koło dyni zamiast karocy. Białowłosa jednak żadnym Kopciuszkiem nie była, a swoje wyjście, wytłumaczyła wczesnym wstawianiem i wielkim zmęczeniem. Wspomniała, że pewnie zaśnie,  gdy tylko jej twarz zetknie się poduszką. Wiedziałem, że kłamała, nie pierwszy raz już dostrzegałem jej spuchnięte i ciemne wory pod oczami. Kilka razy widziałem ją, jak spaceruje po ogrodach Kwatery z masą papierów w blasku księżyca. Nie zasypiała tak łatwo, jeśli w ogóle noc poświęcała na spanie. Miałem szczerą nadzieję, że pobędę z nią trochę dłużej, ale cóż nadzieja matką głupich, a ja chyba miałem tam nawet kartę członkowską. 

– Odprowadzę cię.   – zaproponowałem, gdy dziewczyna wstawała z miękkiego koca.

– Nie trzeba.  – odpowiedziała niemal od razu. 

– Nalegam. – Złapałem ją za ramiona i powiedziałem, patrząc w jej niebieskie oczy. Dziewczyna westchnęła głośno, następnie pokiwała głową. Pożegnała się i zaczęła podążać w kierunku budynku.

Nastała między nami cisza, jedyne odgłosy, jakie wtedy słyszałem to śmiech członków straży, którzy bawili się jeszcze na plaży, szum fal, z pobliskiego morza i dźwięki nawołujących siebie chowańców. Próbowałem jakoś nawiązać rozmowę, ale Kira na moje nieustanne pytania, odpowiadała krótko, nie ciągnąc nawet tematu do przodu.  

– Dzisiejsza noc jest przepiękna, nie uważasz?– odparłem, patrząc w gwieździste niebo, którego widok zabierał wdech w piersiach.  – Noc w ogóle jest bardzo piękna, uwielbiam patrzeć na jego własność, mam na myśli gwiazdy oczywiście.  

– Noc jak noc. Nic w niej nadzwyczajnego.  – Można by powiedzieć, że Kira miała inne pojęcie piękna, nie zachwycały jej gwiazdy tak jak mnie.  To może was zaskoczy, ale księżyca też nie traktowała jakoś nadzwyczajnie.  Nocne niebo, nie robiło na niej wrażenia, a przecież jest takie piękne. 


– Zimno ci. – stwierdziłem, gdy dziewczyna ocierała, prawdopodobnie zziębnięte ramiona. 

  – Nie – oznajmiła krótko, patrząc gdzieś w przestrzeń. 

– Przecież widzę. Weź go i się ogrzej. To tylko kawałek materiału, ale jest naprawę milutki. – powiedziałem, podając jej szalik.  

– Pochodzę z zimniejszych stron Eldaryii jestem przyzwyczajona do takich temperatur. Nie musisz zgrywać dżentelmena. 

– Czy ty naprawdę musisz być, aż tak uparta? – spytałem, ale  w odpowiedzi białowłosa tylko mruknęła coś niezrozumiałego i ruszyła przed siebie, zdążyłem mimo wszystko owinąć ją swoim szalem. 

Stanąłem koło Kiry na Korytarzu Straży przed jej pokojem.  Spojrzałem na ozdobę, którą miała nad drzwiami, która wyglądem przypominała płatek śniegu. Miałem wrażenie, że jak go dotknę, to się rozpadnie. Był taki delikatny. 

– Przypomina mi o domu, w tutejszych stronach śnieg jest rzadkością – oznajmiła, gdy spostrzegła, że w dalszym ciągu patrze w punkt nad drzwiami. 

– Rozumiem, tęsknisz za tamtym miejscem? Za rodziną? – Dziewczyna momentalnie się spięła. Dostrzegłem, że nie ma ochoty o tym rozmawiać,  bo jej dłoń zbliżała się do klamki, jakby chciała wejść już do pokoju, zamknąć mi je przed nosem i nie wychodzić do jutra.

– Nie chcę o tym rozmawiać. 

– Rozumiem, ale jeśli kiedykolwiek chciałabyś porozmawiać,  to wiesz, gdzie mnie znaleźć. 

– Raczej nie będzie takiej okazji. – powiedziała, zakładając ręce na piersi. Tak trudno mi było nawiązać z nią kontakt, pogłębić więź w jej oczach byłem tylko kumplem, z którym wymieni się kilka zdań i wróci do swojej rzeczywistości. Chciałem być kimś więcej, ale ona już dawno zabrała mi szansę na coś więcej. 

– Kira... 

– Lepiej będzie, jak już oboje pójdziemy do siebie.  Myślę, że powinieneś wrócić do reszty, w końcu zabawa jeszcze trwa. A prawie bym zapomniała – Zdjęła mój szalik z siebie i mi go podała. – Dzięki,  ale jak mówiłam, nie było mi zimno. 

– Jeśli chcesz, możesz go zatrzymać. 

– Dzięki, ale obejdzie się, żegnaj Nevra. – Zamknęła za sobą drewniane drzwi, zostałem sam na korytarzu, patrząc na miejsce, na którym chwile temu stała dziewczyna i poczułem niebywałą pustkę. Ona mnie nie chciała, a ja wpadłem po uszy. 


Ice Princess |Eldarya|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz