Rozdział 18

55 4 2
                                    

Każdy ma swoje ulubione miejsce na świecie moje ulubione jest obok Ciebie

Randka to błahe słowo rzucone, gdzieś między zdaniami, znaczące tyle samo, co nieustanne powtarzane kocham Cię.
Nie chcę być też źle zrozumiany nic złego, nie ma w spotykaniu się dwóch ludzi, nie ma również nic złego w samotnych randkach. Bycie sam ze sobą jest jak najbardziej okej ani nie ma nic złego w spotkaniach bez zobowiązań, jeśli dwie strony są tego świadome. Teraz pewnie pojawia się pytanie, czy traktowałem Kirę poważnie? Otóż życie na poważnie ma swoje minusy, wszyscy wkoło uważają, że należy być zawsze poważnym, jako jedyną słuszną drogę, a gdzie tu czas na odrobinę zabawy? Nie chcę być również, jakoś źle odebrany i zanim zechcecie mnie wszyscy skrócić o głowę. Wyjaśnijmy to wszystko sobie. Chciałem być z Kirą, staliśmy się sobie bliscy i mógłbym się nawet nazwać szczęśliwym wampirem. Byłem szczęśliwy, gdy patrzyłem się w jej oczy i krążyłem opuszkami palców po jej ciele, niczym po ukochanej mapie. Ubóstwiałem jej słuchać, niczym halfy, na której grał Ezarel, albo o swojej ukochanej książce i nie mam tu na myśli Zmierzchu, czy Pięćdziesiąt twarzy Greya, której nie powiem tytuł, przyciągnął moją uwagę. Jednak ostatecznie mi się nie spodobała i położyłem ją na dnie szuflady, zanim Kira zrobiłaby mi wykład na temat literatury niskich lotów. Do czego dążę, otóż chciałem ją całkowicie zrozumieć, możliwe, że w wyniku zaślepienia miłością, zacząłem czytać książki psychologiczne. Randka również służyła, żeby ją lepiej poznać. Założyłem najlepsze ubranie i swój ukochany szalik, który pachniał jaśminem. Stanąłem, przed drzwiami do jej pokoju i zanim ktoś mi zarzuci, że brzmię strasznie drętwo, to dajcie mi szansę, bo ja wiem, o co chodzi w randkach. Brzmię teraz niczym wujek po kilku głębszych. Do rzeczy, zapragnąłem zrobić dobre wrażenie.

- Nevra - Otworzyła mi drewniane drzwi i pocałowała w policzek. Pamiętaj bądź szarmancki, prowadź inteligentną rozmowę, a zaliczysz masę plusów.

- Mogę wiedzieć, gdzie się wybieramy? - spytała, odsuwając się.

- Zobaczysz - Uniosła brwi.

- Nie lubię niespodzianek, przecież wiesz. Wolę jak wszystko mam zaplanowane.

- Wykaż się nutką cierpliwości.

Czy chciałem być w tym wszystkim romantyczny? Jak najbardziej. Czy Kira pragnęła romantyzmu? Absolutnie nie. A chciałem podarować jej kwiaty, dobrze, że tego jednak nie zrobiłem.

- Masz dziwną relację z rodziną - rzuciła, podczas patrzenia w jeden punkt.

- Jest niecodzienna jestem tego świadomy. - Chciałem skrócić ten temat.

- Nie chciałam naruszać twojego komfortu w tej sferze. Też nie lubię rozmawiać o rodzinie.

- Właściwie zastanawiałaś się kiedyś, czy ich nie odwiedzić? - Zrobiła wielkie oczy.

- Absolutnie nie.

- Mógłbym ci towarzyszyć. Przemyśl to.

- Nevra nie. To jest jeden z najgorszych pomysłów, na jaki wpadłeś.

Doszliśmy na miejsce Kira spojrzała na lampiony, które umieściłem obok koca z jedzeniem. Na jej twarzy zauważyłem uśmiech, najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałem.

- Ładnie tutaj - oznajmiła, patrząc na jeden ze stojących lampionów. - Przyznam, że się nie spodziewałam. Myślałam, że na koniec powiesz, że patrzę na najcudowniejsze piękno w Eldaryii i wskażesz na siebie, po czym dodasz, że powinnam cię całować po stopach za zaszczyt spędzenia czasu.

- Nie mam, aż tak wysokiego ego? - Uniosła brew.

- Doprawdy? Przypominam ci, że podarowałeś mi swój własny portret.

- Dalej uważam, że to był najlepszy prezent. - Dała mi kuksańca w bok. - No co? Ja bym się z takiego prezentu ucieszył. Był naprawdę dopracowany.

- Byłeś na nim nagi Nevra.

- Przekręcasz fakty byłem owinięty czerwonym materiałem.

- Który kompletnie nic nie zakrywał. - Zamknąłem temat, miałem dość tych pomówień na temat tego cudownego dzieła, który jej zaprezentowałem. Przysięgam, że spora część damskiej części straży dałaby się za niego pokroić, męska część zresztą też.

- Naprawdę biegałaś po lesie na bosaka? - spytałem, biorąc kolejny owoc winogrona. Rozmowa przeszła na historię z dzieciństwa, co wywoływało pozytywne, jak i negatywne uczucia.

- Nie chciałam siedzieć z tą bandą sztywniaków. Miałam siedem lat, nawet nie rozumiałam, o czym rozmawiają na tych konferencjach.

- Ale żeby od razu uciekać do lasu jak jakaś dzikuska? - Zaśmiała, mówiąc tylko, że czepiam się szczegółów. - Przed czym jeszcze uciekałaś?

- Przed kucharzem, który próbował przekonać mnie do jedzenia warzyw. Teraz je uwielbiam i ogólnie mam bzika na punkcie zdrowej diety, ale wtedy ich nienawidziłam. - Wyobraziłem sobie małą Kirę, którą goni z łyżką brodaty kucharz.

- O jakiej zdrowej diecie mówisz, jak ty co chwilę pijesz kawę, zamiast wody? - Posłała mi mordercze spojrzenie.

- Kawa jest najlepsza, pomaga mi zrobić wszystko, co mam zaplanowane i nie zwariować.

- Powinnaś opuścić jesteś pracoholiczką. - Wskazała na mnie palcem.

- Wydaje ci tak, bo w całą swoją pracę wrabiasz kogoś innego. - To też były pomówienia robiłem wszystko od początku do końca. Naprawdę. Nikt nie jest w stanie potwierdzić, że było inaczej.

- To najprawdziwsze oszczerstwa w moim kierunku.

- Widzę wszystkie twoje raporty, podczas sortowania papierów i zauważyłam, że za każdym razem są pisane w kompletnie innym stylu. - Nie dam jej tej satysfakcji, nie przyznam się do tego. Teraz boję się być z Kirą w związku, bo myślę, że byłaby w stanie wyciągnąć na mnie wszelkie brudy, ewentualnie zabić mnie i zakopać gdzieś moje ciało, biorąc pod uwagę, że jej ulubionym gatunkiem były kryminały. - Nie zgłoszę tego Miiko. - dodała.

- Przechodzisz na ciemną stronę mocy. Gdzie się podziało twoje poczucie sprawiedliwości. - Przewróciła oczami. Wstałem z koca i skierowałem w jej stronę dłoń.

- Czy uczynisz mi ten zaszczyt i przepłyniesz ze mną łódką? - Pokiwała głową z uśmiechem. Przeszliśmy się kawałek do łódki, którą wcześniej zostawiłem. Fale były spokojne zupełnie, jakby ocean czekał, aż się sobą nacieszymy. Co wywoływało same pozytywne odczucia. Chciałam zabrać tę chwilę dla siebie w celu zapamiętania więcej szczegółów, niż tylko oczy Kiry, które idealnie komponowały się z odcieniem oceanu.

Nie miałem być romantyczny, ale nie mogłem się powstrzymać. Chciałem dać więcej jej niż samą obecność. Wiedziałem, że zasługuje na samo dobro tego świata, mimo iż nienawidziła rodzynek w serniku, zazwyczaj nie śmiała się z moich żartów na tyle głośno, jakbym chciał, wstawała zdecydowanie zbyt wcześnie, ale uwielbiałem to, jak to jak żywo gestykuluje, kiedy mówi o czymś, co ją interesuje. Jaka jeszcze była? Kira musiała mieć kołdrę pomiędzy udami podczas snu. Nie wiem czemu, a gdy ją o to spytałem, to powiedziała, że jest jej tak wygodnie. Co piątek wieczorem chodziła do Eweline i rozmawiała z nią do rana. I uwielbiałem w niej tę wszystkie drobnostki, nawet to jak marszczy nos i również, że nie lubi dzieci.

- Zachód słońca jest piękny - podsumowała, gdy znaleźliśmy się na środku otaczającego morza.

Hej Wam!
Dawno mnie nie było, ale już wracam i obiecuję że to skończę, choćby miało się to ciągnąć kolejne lata. Mamy taki luźniejszy rozdział, myślę że jest spoko.
Napiszcie co sądzicie, postaram się, żeby kolejny był w miarę szybko. Możliwe, że wyjdzie w następnym tygodniu, bo nad nim pracuje.

Ice Princess |Eldarya|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz