Rozdział 16

81 8 1
                                    

Nie można spokojnie przestać istnieć, gdy ktoś bliski jest o krok od popełnienia wielkiego głupstwa.

Zamęt tyle by wystarczyło, aby podsumować ów dzień, a raczej tydzień, w którym zdążyłam związać się z mężczyzną, pokłócić się z mężczyzną i już nie wiem sama, w jakiej relacji się znaleźliśmy. Nie wiedziałam, co zrobić, jak wyjść z labiryntu, w którym utkwiłam. Z jednej strony wyznawał mi miłość, by następnie ukrywać mnie, przed własnymi rodzicami, jakbym była jakimś potworem. Starałam się, zrozumieć jego tok myślenia i próbowałam usprawiedliwiać fakt, niechęci mnie tam. Ale przewijały mi się same złe scenariusze w stylu, że błędem było związanie się z nim, że byłam niczym ostatnia idiotka, myśląc że to wyjdzie.

Liczyłaś, że się dla ciebie zmieni. Głupia.

Otuliłam się puchatym kocem, wzięłam do ręki poranną kawę, którą nie zdążyłam wypić. Była całkowicie zimna, ale nie zwracałam sobie zbytnio tym głowy. Ktoś zapukał do moich drzwi, to pewnie Nevra.
- Odejdź.

- Kira, musimy porozmawiać. - Porozmawiać dobre sobie, ułożyłam się wygodniej na swoim miejscu. - Otwórz drzwi! - Stanęłam przy drzwiach.

- Nie mamy o czym, powiedziałeś już wystarczająco - wyszeptałam i tak słyszał wszystko doskonale.

- Kira zależy mi na tobie po prostu... - Przerwałam mu.

- Daruj sobie.

W tle naszej rozmowy zaczęły się jakieś wiwaty, podeszłam do okna, żeby sprawdzić, co wywołało takowe poruszenie. Zobaczyłam dosyć sporą grupę, która zgromadziła się w jednym punkcie. Od razu przyszła mi na myśl rodzina Nevry, która to zapewnię przybyła i to wokół nich jest taka sensacja.

- Proszę cię, przyjdź do nas.

Usłyszałam, jak Nevra odchodzi od drzwi. Absolutnie nie miałam zamiaru tam przychodzić i w ogóle opuszczać drzwi mojego pokoju. Jednakże przypomniałam sobie, o swojej nieskończonej pracy i zbliżającym się terminie. Odczekałam, więc trzydzieści minut i wyszłam z pomieszczenia. Spotkanie zapoznawcze, odbywało się w Kryształowej Sali, więc postanowiłam ją szybko minąć.

- Kira, wszędzie cię szukałam. - Przede mną stanęła Miiko. - Jako szefowa jednej ze straży musisz być obecna przy spotkaniu.

- Muszę? - Kobieta zmarszczyła brwi.

- Tak musisz, to jeden z twoich obowiązków. - Popchnęła mnie delikatnie do przodu.

Przekroczyłam próg w Kryształowej Sali, znajdował się tam między innymi Ezarel z radosną miną, jakby właśnie opowiedział żart stulecia, Valkyon, który patrzył na niego politowaniem. Karren i Nevra, który wyglądał, jakby był nieobecny dla świata. Zwróciłam uwagę na przybyłych gości, był to czarnowłosy mężczyzna, który zapewne był ojcem wampira. Różowo włosa kobieta, która miała tak ciepły uśmiech, że aż miałam ochotę koło niej usiąść, ale miejsce było zajęte przez wampira i to bynajmniej nie Nevrę, ani Karenn. Pomyślałam, że to jest ich brat, o którym czarnowłosy mi kiedyś wspomniał. Dziwnie się czułam, widząc tyle wampirów w jedynym miejscu. Jednak przemilczałam ten fakt i zajęłam wolne miejsce obok Ezarela, ówcześnie witając z się gośćmi.
- Atmosfera jak na pogrzebie, a jeszcze nikt nie zdążył nikogo zabić - wyszeptał Ezarel do mojego ucha. Lekko mnie zdziwiło słowo jeszcze, które sugerowało, jakby była taka możliwość w owym gronie.

- Opowiedz im, jak spadłeś ze schodów, śmiechu będzie, co niemiara.

- Próbowałem, towarzystwo jednak pozostało niewzruszone.

- Wyglądasz znajomo - oznajmił Ojciec Nevry i skierował na mnie swoje spojrzenie. - Czy my się gdzieś już nie widzieliśmy?

- Bardzo możliwe, biorąc pod uwagę, iż nie jestem stąd.

- Ciekawe.

Ezarel miał rację, atmosfera była sztywna, co chwila też było słychać, jak ojciec Nevry wygłasza swoje docinki w stronę swojego młodszego syna. Robiło mi się go żal, aczkolwiek wolałam, póki co to przemilczeć i wysłałam mu tylko delikatny uśmiech.

- Jak minęła państwu podróż? - Próbowałam nawiązać rozmowę.

- Ciężko, bardzo ciężko, ale możesz być pewna, że wszystkie złe myśli, odeszły na bok w momencie, gdy weszłaś. - Nachylił się, by pocałować moją dłoń, ale w porę ją zabrałam.

- Rhyand, zachowaj swoje amory dla siebie. Przybyliśmy tu w innej sprawie. - Wzięłam łyk wody. - Nevra mam nadzieję, że jesteś gotowy na ślub z Lucy, o którym wspomniałem ci w liście. Pamiętasz, na co się umawialiśmy możesz tu być do czasu. Twój pobyt tutaj właśnie miną. - Wyplułam wodę, wprost na jak mniemam brata Nevry, który zaczął się wycierać serwetką.

- Najmocniej cię przepraszam. - Zdziwił mnie fakt ślubu, który bynajmniej nie był ze mną, a z jakąś Lucy, która miała imię jak dla chowańca.

- Ojcze ja...

- Nie chcę słyszeć, ani słowa sprzeciwu.- Powstrzymywałam się, aby nie powiedzieć parę słów za dużo.

- Pozwól mu, powiedzieć swoje zdanie - odezwała się, różowowłosa kobieta.

- Nie mamo, ja jestem gotowy. - O nie Nevra nie jesteś gotowy na ślub z żadną obcą kobietą, wypiłam całą wodę ze szklanki, chyba potrzebuje wina.

- W końcu przyznajesz mi rację synu. Już myślałem, że dalej zaczniesz tę swoje farmazony o miłości. A to małżeństwo da nam wiele korzyści. - Przerwał na moment, rozejrzał się, po czym powiedział. - Ta straż tylko tłumiła twoje sukcesy i nie osiągnąłeś w niej absolutnie nic.

- Nevra jest szefem straży - napomniała Karenn, na co jej ojciec machnął jedynie ręką.

- To żaden sukces. - Zauważyłam, jak pięści Nevry się zaciskają. Zaczynam żałować, że to nie na jego ojcu, wylądowała moja woda.

- Robi się coraz ciekawiej - szepnął Ezarel, na co przewróciłam oczami.

- Absolutnie nic się w tobie nie zmieniło, dalej jesteś ofiarą losu. Nie rozumiem, czemu tak nalegałeś na przybycie tutaj to i tak nic nie dało, ale w końcu to się skończy. - Nerva, skierował głowę w dół. - Jesteś...

- Dosyć tego. - Wstałam z krzesła. - Nikt mi tu mojego faceta nie będzie obrażał. - Na sali nastąpiło wielkie poruszenie i szepty z każdej strony, przez co miałam wrażenie, że przyglądają mi się z każdej strony. - Kim pan jest, żeby jakkolwiek kogokolwiek oceniać? Bo z całym szacunkiem, ale do ojca panu daleko.

- Kira daj spokój - rzekł Nevra, ale ja już wystarczająco byłam wkurzona na tą całą sprawę i zapragnęłam powiedzieć wszystko.

- Myślałam, że Nevra lekko przesadza, przedstawiając pana wyłącznie ze złej strony, ale nie, to jest całkowita prawda. Pierwszy raz spotykam takiego ignoranta, nic tylko współczuć myślenia. Jeśli uważa pan, że może bez cienia wątpliwości, decydować o czyimś życiu, następnie mówić o nim same złe rzeczy. Niestety nie.

- Chyba nie wiesz, co mówisz i do kogo.

- Oj zdążyłam już wystarczająco poznać pańską osobę i powinien pan się zastanowić, nad swoją postawą, bo to nie jest problem z pana dziećmi, tylko i wyłącznie u pana. I szczerze w moich oczach i podejrzewam, że wielu osób jest pan nikim. Nie zasługuje pan, nawet na szacunek, ale nie chcę się zniżać do pańskiego poziomu panie Morgenstern, wiec będę kulturalna i nie puszczę panu wiązanki przekleństw, które mam ochotę zaprezentować.

- Jak śmiesz?!

- Dziewczyna ma absolutną racje. - Mama Nevry wstała ze swojego i miejsca. - Możecie nas zostawi na chwilę muszę porozmawiać z moim mężem i i dziećmi.

Hej, bardzo przepraszam, że tyle musieliście czekać, ale wszytko mi się nasunęło na siebie i powiem tylko, że dorosłe życie jest beznadziejne. A moje rozdziały są tak nieregularne, niczym mój okres. Dajcie znać co sądzicie.

Ice Princess |Eldarya|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz