Feliks Lipiński często powtarzał swojemu jedynakowi, że ten jest w stanie dokonać niemożliwego. Jasne, zazwyczaj miało to charakter czystej motywacji chłopca do działania, przekonania go że ćwiczenia na skrzypcach naprawdę przyniosą efekty, albo miało mu to dać otuchę przed konkursem, egzaminem do szkoły muzycznej czy czymkolwiek. Ale czasami, w chwilach ojcowskiej zadumy (kiedy on tak wyrósł?), zdarzało mu się przyznać samemu przed sobą, że faktycznie tak myśli. Zachowywał refleksję dla siebie, jak ważną notkę wsuniętą między kartki ulubionej powieści. Karol, jego syn. Zdecydowanie mógł zrobić wiele rzeczy, do których inni ludzie nie byliby zdolni choćby i za milion lat — było w tym stwierdzeniu trochę rodzicielskiej pychy, ale nie szczególnie wybujałej. Ale o najnowszym z jego osiągnięć, zdecydowanie najmniej spodziewanym, Lipiński senior jeszcze nie wiedział. I nie dowie się jeszcze przez parę dobrych tygodni, dopóki sam Lipiński junior nie upewni się o własnym sukcesie i jego trwałości. Ale co on właściwie zrobił?
Proste. Znalazł sobie partnera. I to z sortu takich, których o podobne zażyłości z jakąkolwiek istotą ludzką zwykle nie posądzamy. Sam nie wiedział, jakim cudem on i Paganini — ten Paganini?, jak zwykli reagować na to jego znajomi —, no, zeszli się. Nawet jakoś to szło, istniała między nimi jakaś więź emocjonalna i tak dalej, ale po prostu ciężko mu było to do końca przyswoić. Tym bardziej, że Niccolò zaakceptował ten stan rzeczy całkiem dobrze, ba, nawet sam się nieco do jego zaistnienia przyczynił. Nadal był nieco zdystansowany, ale taki chyba po prostu był, i tyle.
— Jesteś pewien, że to w porządku, jak zostanę? Tutaj?
Byli w małym, wynajmowanym od mniej niż roku mieszkaniu Włocha, które ten sprawił sobie niedługo po wyjściu z tych kłopotów finansowych. Właśnie kiedy miał problem z pieniędzmi (właściwie to po prostu przegrał poprzednie lokum w kasynie), pojawił się na progu Karola, przypadkiem, co prawda to prawda, ale chyba właśnie to pchnęło ich relację jakkolwiek w pozytywniejszą stronę. Teraz warunki na dworze były nieco inne niż wtedy, grudzień dawał się we znaki tak, jak to tylko grudzień potrafił, więc kiedy gospodarz zorientował się że było już dosyć późno, zaproponował że przenocuje swojego chłopaka. Nie, idiotyczne to brzmi, lepiej nazwać go partnerem.
— Taa. Jak wyjdziesz, to zamarzniesz, a ja nie chcę, żeby mnie pociągnęli do współodpowiedzialności za Twoją śmierć.
— Coś znajomo mi to brzmi, wiesz? — uniósł kącik ust w delikatnej manifestacji rozbawienia. — Nieważne, chyba nie będę się z Tobą kłócić. Rozkładać sofę?
Paganini zagryzł policzek od środka, tak, że nie dało się tego zauważyć z zewnątrz. Bezwiednie wrócił wzrokiem do błyszczących ciekawością niebieskoszarych oczu Polaka.
— Ty patrzyłeś w ogóle na tą sofę?
— Siedzimy na niej od dobrych parunastu minut, jasne. A dlaczego o to pytasz?
— Jest dosyć niepraktyczna w tym temacie — burknął, jakby zauważał coś oczywistego. — Jej kształt miał być designerski, nie wygodny. Nie da się spać, jeżeli zależy Ci na wyspaniu się.
— Czyli mam spać na dywanie?
Niccolò zorientował się, że tym razem zacisnął zęby dużo bardziej mimowolnie, niż zazwyczaj. Niedobrze.
— Skoro sam chcesz. Myślałem, że po prostu możesz, no, ten…
— No, ten? Sugerujesz mi co… oh.
— Grupę karboksylową w aminokwasie? — prychnął, wyraźnie zadowolony z tego że może wrócić na moment do zwyczajowego, cynicznego podejścia.
— Nie. Sugerujesz mi, że tolerowałbyś mnie w pobliżu przez te kilka godzin, i to w stanie dosyć nieprzytomnym?
— Yhm. Na tym chyba polega związek, między innymi. To chcesz czy nie?
CZYTASZ
𝐄𝐗𝐄𝐑𝐂𝐈𝐓𝐀𝐓𝐈𝐎𝐍𝐄. 𝐡𝐞𝐚𝐝𝐜𝐚𝐧𝐨𝐧𝐲 𝐨 𝐫𝐨𝐦𝐚𝐧𝐭𝐲𝐤𝐚𝐜𝐡
Historical Fiction━ mnóstwo wszystkiego, postaci z pozostałych romantycznych shotów głównie ━ wolno pisane ━ zależy od rozdziału, głównie fluff 25.08.2021 - #1 w #zygmuntkrasiński 2.11.2021 - #1 w #cypriankamilnorwid 4.10.2022 - #1 w #fryderykchopin