Rozdział osiemnasty: Je, pije, flirtuje.

80 6 0
                                    


„- Mam wrażenie, że byłabyś skłonna flirtować z palmą daktylową, gdyby tylko zechciała zwrócić na ciebie uwagę. 

- Założę się, że gdybym tylko postanowiła flirtować z rośliną, zauważyłaby to."

– Leigh Bardugo, Królestwo kanciarzy


Emily

Zgryzłam wnętrze policzka powstrzymując się, aby nie parsknąć śmiechem, gdybym to zrobiła Jer na pewno by mi tego nie wybaczył. A odkąd zaczęliśmy normalnie rozmawiać zamiast warczeć na siebie nawzajem, jakoś nie chciałam ryzykować. Wszystko zmieniło się w nocy w trakcie, której wybudziłam się z krzykiem i od naszej szczerej rozmowy, pozbawionej jadu i złości. Nasza codzienność zmieniła się, już nie unikamy siebie nawzajem. To miła odmiana. Myślę, że oboje mieliśmy nadzieję na to, że nasza przyjaźń wróci na właściwe tory i odbudujemy nasze zaufanie. Niestety tego samego nie mogłam powiedzieć o mojej relacji z bratem, choć właściwie to ona nie istniała. Mimo zapewnień o wspólnym odnalezieniu. Tylera właściwie nie widywałam, a jeśli już to mijaliśmy się krótkim cześć, zero pytań typu co u ciebie. W sumie za to mogłam podziękować tylko sobie, przecież tego chciałam. Plusem był brak kłótni i zgryźliwości. Czyżby moje życie miało się w końcu, jakoś zmienić?

― Co ty do diabła robisz? ― zapytała Trubel z niedowierzaniem w głosie. Przystanęła obok mnie, opierając się łokciami o blat wyspy. Zmarszczyła brwi i uważnie przyglądała się poczynaniom Gilberta. Cieszyłam się, że chłopak przekonał się do niej i nie mordował wzrokiem, wystarczyło, że Tay to robił. I nie, nie zamierzał tego robić.

― Naleśniki.

― I dlatego jest taki rozpierdol? ― Palcem wskazała na bałagan, który stworzył. Mąka była rozsypana prawie po całym blacie, podobnie jak skorupki jajek. Jer zaprzestał mieszania i posłał jej spojrzenie mówiące, że przecież staram się jak mogę i jak w ogóle możesz mnie oceniać; po czym roześmiał się rzucając w brunetkę mąką. Zrobiła szybki unik dzięki czemu, biały pył wylądował na blacie. ― Tylko się nie uduś ― zakpiła, patrząc na mnie. Zacisnęłam mocniej usta, ale kiedy Jeremy powiedział:

― Ty również przeciwko mnie?

Nie wytrzymałam i roześmiałam się głośno.

― Przepraszam ― wyszeptałam, ocierając kąciki oczu. ― To było silniejsze ode mnie, i jeszcze ta twoja mina.

― Jesteście okropne ― mruknął pod nosem, wracając do wcześniejszej czynności. ― Zjesz z nami?

― Czyli uważasz, że to będzie jadalne? ― Zażartowała, w dalszym ciągu krytycznie przyglądając się Gilbertowi.

― Oczywiście, że tak. Nie wątp we mnie, bo jestem całkiem dobrym kucharzem. Prawda Tyler? ― Theresa wyprostowała się na dźwięk wspomnianego imienia, a gdy jego właściciel wszedł do kuchni zacisnęła mocno szczękę. Lockwood wszedł do kuchni w szarej podkoszulce i czarnych spodenkach do kolan. Otworzył lodówkę, wyjął butelkę z wodą i odwrócił się w stronę przyjaciela.

― Co takiego?

― Mówię, że jestem dobrym kucharzem.

― Acha, skoro tak sądzisz ― rzucił wzruszając ramionami. Pociągnął spory łyk wody ― nie będę wyciągał cię z błędu...

― Ej, jak możesz?!

Ponownie wzruszył ramionami i skierował się w stronę wyjścia, nie zwracając uwagi ani na mnie ani na Trubel. Odetchnęłam z ulgą, bo w kościach przeczuwałam nadchodzącą awanturę. Tym razem się myliłam. Tay wyszedł zostawiając naszą trójkę. Przez chwilę między nami panowała cisza, wywołana pojawieniem się mojego brata.

Meet Me On The West Coast || TVD + TO ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz