Rozdział jedenasty: Kim jest Emily?

272 22 8
                                    

Być albo nie być; oto jest pytanie:

Czy szlachetniejszym jest znosić świadomie

Losu wściekłego pociski i strzały,

Czy za broń porwać przeciw morzu zgryzot,

Aby odparte znikły? - Umrzeć, - usnąć,-

Nic więcej; snem tym wyrazić, że minął

Ból serca, a z nim niezliczone wstrząsy,

Które są ciała dziedzictwem: kres taki

Błogosławieństwem byłby. Umrzeć, - usnąć,-

Usnąć! Śnić może?"

William Szekspir, Hamlet

Kim jestem? Długo zadawałam sobie to pytanie, odpowiedzi było wiele, a żadna z nich nie była jednoznaczna. Jestem siostrą, córką, przyjaciółką i kochanką; nieznajomą. Jestem niewzruszonym wilkołakiem. Jestem Emily Lockwood. Jestem Emily Blake. To którą właściwie jestem? Tą, która urodziła się, wychowała i w końcu opuściła Mystic Falls, by wrócić niczym dziecko marnotrawne? Czy tą, która wróciła. Na pewno nie jestem tą samą osobą. Więc kim?
Wizyta na komisariacie rozjaśniła mi, dlaczego bankowiec tak bardzo pobladł na mój widok i ku mojemu zaskoczeniu Szeryf Elizabeth Forbes udzieliła mi odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Pytania na które nie chciał odpowiedzieć mój brat, syn Carol i Richarda Lockwood. Pierwsza udana hybryda, stworzona przez naszego śmiertelnego wroga. Niestety to co usłyszałam nie było tym co chciałam. Ale każde słowo, wypowiedziane przez kobietę stojącą na straży tego miasta, uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą. Choć Elizabeth nie posunęła się do rękoczynów. O nie, była bardziej powściągliwa, cierpliwa. Nawet, kiedy kpiłam z niej mówiąc o źle zaparkowanym samochodzie, nie użyła siły.
Początkowo nie wierzyłam w jej słowa, może dlatego, że Tyler ciągle żywił mnie kłamstwami przez co trudniej jest mi zaufać. Jednak kobieta miała dowód na poparcie swoich słów i to dość przekonujący.
Wyszłyśmy z posterunku, abym uwierzyła w wypowiedziane przez nią słowa. Podjechałyśmy samochodem, radiowozem uściślając. Chyba obawiała się, że mogę się rozmyślić i odjechać, zapewne, kiedyś bym tak zrobiła, jednak wystarczająco wzbudziła moją ciekawość. I po prostu... Po prostu musiałam wiedzieć czy to co mówiła, to co wywołało u mnie przerażenie było prawdą. Dojazd we właściwe miejsce zajęło nam nie więcej niż dziesięć minut, wszak nasze miasteczko nie należało do największych. Miało trzy może cztery tysiące mieszkańców z czego większość się znała, chociażby z widzenia. Wysiadając z policyjnego auta, spojrzałam w niebo, zanosiło się na deszcz choć rano nic na to nie wskazywało. Ciemne chmury przysłoniły nieboskłon, całkowicie przejmując nad nim kontrolę. Teraz to one rządziły. Przeszłyśmy kilka metrów pieszo, dalej nie dało się jechać.
― Jesteś pewna, że chcesz to zobaczyć? ― Zapytała jakby z troską. Może faktycznie miała obawy, w końcu też jest matką.

― Od dawna nie wiem, jak to jest ― mruknęłam pod nosem, ale jestem pewna, że to usłyszała. ― Chcę poznać prawdę. Mam dość kłamstw. ― Nie odpowiedziała, nie uśmiechnęła się, skinęła tylko głową. Szłyśmy dalej.

― Zaczekaj! ― Chwyciła mnie za ramię, gdy byłyśmy już blisko celu przyśpieszyłam kroku. Zmroziłam Elizabeth spojrzeniem. Dlaczego zatrzymuje mnie tuż przed prawdą? Prawdą, którą sama postanowiła mi przedstawić. Zwolniła uścisk. ― To co zobaczysz nie będzie przyjemne, ale wiedz, że twoi rodzice zrobili to z troski o ciebie. Naprawdę bardzo mocno cię kochali. Pamiętaj o tym wchodząc tam ― powiedziała, wskazując na miejsce za moimi plecami. Nigdy nie wątpiłam w miłość rodziców, to bezwarunkowe uczucie, które nie pozwala przejść obojętnie. Westchnęłam ciężko, by następnie odwrócić się i poznać prawdę.

Meet Me On The West Coast || TVD + TO ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz