Rozdział piętnasty: Eskapada

169 12 2
                                    


„Większość ludzi tak naprawdę nie pragnie wolności, ponieważ wolność niesie za sobą odpowiedzialność, a odpowiedzialność jest dla większości ludzi przerażająca." – Sigmund Freud


Emily

Nie zastanawiałam się długo nad propozycją Trubel, doszłam do wniosku, że druga taka szansa może się nie powtórzyć. Poinformowałam ją, że z tego co wiem Klaus Mikaelson mieszka w Nowym Orleanie, a perspektywa prawie czternastu godzin jazdy nie zniechęciła jej, nie wiedziałam skąd w niej ta determinacja. Skąd wiedziałam, gdzie mieszka? Na początku znajomości mojej i Elijah, wspomniał o tym skąd przyjechał. Miałam nadzieję, że moja dedukcja była trafna i nie pojedziemy do Luizjany na marne. Pojedziemy? Tak. Udało mi się pozamieniać zmiany w Grillu, a fakt, że Jeremy był nadal na spotkaniu z Mattem mogłam na spokojnie wymknąć się z miasta.

Zapakowałam kilka niezbędnych rzeczy do niedużej torby podróżnej, zeszłam na parter w kuchni na lodówce zostawiłam informację, że pojechałam do McKinley. Nie chciałam bardziej martwić Gilberta, dlatego wymyśliłam wymówkę, a Uniwersytet Whitmore był pierwszą myślą, która wpadła mi do głowy.

― Gotowa?

Odwróciłam się, dostrzegając w progu brunetkę, ubrana cała na czarno z zarzuconym na ramię plecakiem. Skinęłam głową i ruszyłam w jej kierunku. Razem wyszłyśmy z domu, schowałyśmy nasze tobołki do bagażnika. Trubel usiadła po stronie pasażera, a ja po krótkiej chwili usadowiłam się za kierownicą.

Ku mojemu zaskoczeniu do celu dojechałyśmy w mniej niż trzynaście godzin, trasa nie była zatłoczona, a i moja noga okazała się dość ciężka. Na szczęście udało się przejechać bez kontroli policji i mandatu, który zapewne otrzymałabym. Mogłam również szczerze przyznać, że Trubel jest przesympatyczną osobą. Rozmawiałyśmy przez całą drogę, żartowałyśmy i śmiałyśmy się, jakbyśmy znały się od lat, a nie zaledwie dzień. Czułam się przy niej swobodnie, odpowiadało mi również to, że nie zachowywała się, jak mój brat czy Jer. Nie znała całej historii i może dlatego nie chuchała na mnie, jak na porcelanową laleczkę, która za moment upadnie i roztłucze się na drobne kawałeczki.

Zjechałam na pobocze tuż przed tablicą z napisem Witamy w Nowym Orleanie! Mocno zacisnęłam dłonie na kierownicy, zastanawiałam się czy to, aby na pewno był dobry pomysł, choć będąc w domu nie mogłam się doczekać, aż dowiem się więcej na temat słynnego Klausa Mikaelsona. Teraz zaczęłam wątpić, niepotrzebnie wplątałam w to wszystko Theresa. Przecież, jeśli coś pójdzie nie tak może zginąć. Nie chciałam mieć jej życia na sumieniu.

― Masz wątpliwości? ― Wyrwała mnie z zamyślenia. Spojrzałam na nią niepewnie i skinęłam głową.

― To nie był najlepszy pomysł. Klaus nie jest normalnym człowiekiem ― powiedziałam, zastanawiając się jednocześnie, jak wyznać człowiekowi prawdę o nim.

― Psychopaci mnie nie przerażają, jeśli o to ci chodzi. Widziałam również śmierć ludzi, więcej razy niż możesz sobie wyobrazić.

― Ale to coś innego. On... ― zaczęłam, brunetka obróciła się w moją stronę uważnie przyglądając się mojej twarzy. ― Wiesz, to bez sensu! Wracamy ― chciałam odpalić silnik, ale Trubel wyjęła kluczyki ze stacyjki.

― Powiedz mi kim on jest. Muszę to wiedzieć. Zniosę wszystko ― zapewniła.

Między nami zapadła cisza, nie wiem, jak długo milczałam. Zapewnienie, że zniesie wszystko, wcale nie zachęciło mnie do uświadamiania jej. W końcu przełknęłam gulę rosnącą w moim gardle, wiedziałam, że Trubel nie odpuści, że i tak wyznam jej prawdę. Poprawiłam się na siedzeniu, skierowałam pełne powagi spojrzenie na dziewczynę.

Meet Me On The West Coast || TVD + TO ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz