Rozdział dziewiąty: Inna rzeczywistość

284 22 2
                                    


Zrozumiałem, że gdy się raz odejdzie, nie ma już prawdziwego powrotu. To dotyczy wszystkich sytuacji tego typu."
- Sławomir Mrożek, Varia. Życie i inne okoliczności


— Też się tego bałam — odpowiedziałam, unosząc kąciki ust. — Wyrosłeś — powiedziałam, po czym dłonią rozczochrałam jego ciemne, starannie ułożone włosy. Zdecydowanie wolałam, kiedy były uniesione i w nieładzie. Na twarzy chłopaka pojawił się dobrze znany mi uśmiech. Jeremy przyciągnął mnie do siebie i schował twarz w zagłębieniu mojej szyi.

— Tęskniłem — szepnął. — Tak bardzo tęskniłem — dodał łamiącym się głosem. Czułam, jak zaczął się trząść. Płakał. Przyciągnęłam go mocniej do siebie, czułam bijące od niego przyjemne ciepło. Słyszałam bicie serca. Czułam oddech na moim ciele. Tak bardzo mi tego brakowało. Brakowało mi Jeremyego Gilberta w moim życiu.

— Tęskniłam — powiedziałam równie cicho. Byłam szczęśliwa mając go w końcu blisko siebie i już niemal zapomniałam, jak to było bez niego.

Między nami panowała cisza, która była przerywana napadami szlochu i ciąganiem nosa. W żaden sposób nam to nie przeszkadzało. Znaliśmy się doskonale, byliśmy przyjaciółmi i zostaliśmy brutalnie od siebie odizolowani. A to nie było fajne.

Jer odsunął się ode mnie, kiedy panującą między nami ciszę przerwało głośne burczenie w brzuchu. W moim brzuchu. Zaśmiał się cicho, proponując kolację. Nie protestowałam, ostatnim posiłkiem jaki miałam w ustach była paczka herbatników kilka godzin wcześniej. Szłam dwa kroki za chłopakiem, choć doskonale wiedziałam, gdzie w tym domu znajdowała się kuchnia, jednak pozwoliłam się prowadzić.

— Od dawna tu mieszkasz? — Zapytałam.

— Ponad dwa lata — odpowiedział, zatrzymując się przy lodówce. — Mój dom — zawiesił głos, spoglądając na mnie niepewnie — spłonął. — Ostatnie słowo powiedział szeptem. Otworzył lodówkę, uważnie lustrując jej zawartość.

— Przykro mi — powiedziałam, usadzając się na stołku przy wyspie. Rozejrzałam się po wnętrzu, które również nie uległo zmianie. Te same meble i urządzenia, a na lodówce niezmiennie wisiały magnesy, przyczepione przeze mnie. Mama ich nie cierpiała i zawsze kazała mi je ściągnąć, ale obok jakimś cudem pojawiał się tata i mówił, że ożywiają to miejsce. Momentami miałam wrażenie, że tak jak jego własny syn uważał ten dom za muzeum. Tylko nigdy nie powiedział tego na głos.

— Mogą być kanapki? — Spojrzeniem powędrowałam na bruneta, patrzył oczekująco. Uśmiechnęłam się.

— Kanapki brzmią świetnie.

— Tak, właśnie będą smakowały — powiedział pewien swojego kunsztu. Wyjął niezbędne produkty na blat wyspy, a ja nie przestałam go obserwować. Lubiłam ten widok. Zaczął smarować chleb masłem, ściągnął brwi, jakby się nad czymś zastanawiał. W końcu utkwił brązowe tęczówki na mnie. — Dlaczego nie jesteś w Idaho? I gdzie jest Tyler? Nie wspominał, że wracacie.

Zmrużyłam oczy, byłam zaskoczona faktem, że Jeremy znał miejsce mojego pobytu.

— Od kiedy zacząłeś przyjaźnić się z moim bratem? — Zakpiłam, bo z tego co pamiętałam ta dwójka za sobą, delikatnie mówiąc, nie przepadała. Kiedyś nawet wdali się w bójkę, całe szczęście żadnemu nic złego się nie stało. Jeden miał rozciętą wargę, a drugi łuk brwiowy i kilka siniaków.

— Wiele się zmieniło przez te pięć lat.

— Zapewne — mruknęłam, wymuszając uśmiech.

Meet Me On The West Coast || TVD + TO ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz