Nie wiem, ile trwał ten stan zawieszenia, gdzie miałem wrażenie, że znajduję się w próżni, z której nie ma ucieczki. Bałem się, tak bardzo się bałem. I chyba nic nie mogłem na to poradzić. Czyżby czarnoksiężnik mnie oszukał i już teraz zabrał mi moje życie?
Nagle jednak poczułem łaskotanie na policzku ...? Chwila, co jest? Otworzyłem gwałtownie oczy i od razu tego pożałowałem, bo oślepiły mnie promienie słońca. Zrozumiałem po chwili, że po prostu poczułem kolorowego motylka, który przysiadł na mojej skórze.
Rozejrzałem się na boki, ale za wiele nie zobaczyłem, bo jak się okazało, leżałem na polanie i zewsząd otaczała mnie trawa oraz przepiękne, bujne kwiecie, jakiego jeszcze w życiu nie widziałem. Patrzyłem na to zachwycony, bo każdy płatek kwiatów wydawał się być istną perfekcją. Mieniły się wieloma barwami, które zdawały się być obsypane pyłkiem podobnym do tego, w który ja się zmieniłem...
W dodatku chyba mój wzrok był tutaj jakiś lepszy, bo widziałem każde źdźbło trawy, maleńką mróweczkę, która po nim wędrowała i urocze o niecodziennym wyglądzie pszczoły. Nawet one nie wyglądały, jak te które żyły w moim świecie. W momencie, gdy wziąłem głębszy wdech, poczułem cudowną woń polany. Słodki zapach kwiatów niemal mnie otumanił, ale nie przeszkadzało mi to. Czułem się tu taki...lekki? Jakby nic mnie nie ograniczało.
Usiadłem powoli i wtedy spojrzałem na dłonie. Moja skóra wyglądała teraz zupełnie inaczej, owszem już wcześniej miała dość mleczny odcień, jednak teraz była niczym mleko. Najważniejszym jednak elementem było to, że mieniła się niczym płatki kwiatów, które wokół mnie rosły. Przyglądałem się temu z lekko uchylonymi ustami, nieco nią ruszając dłonią, przez co jeszcze bardziej się świeciła w blasku słońca.
— Dlaczego tak...? - urwałem nagle, bo mój głos też zupełnie inaczej brzmiał, jakby bardziej melodyjnie. — No nie wierzę.
Z tego wszystkiego ugryzłem się w język, na co cicho syknąłem. Wyczułem coś wtedy dziwnego, więc przesunąłem nim po zębach, przez co odkryłem, że mam bardziej zaostrzone kiełki. Może jeszcze mam elfie uszy, co? Mimo wszystko dość panicznym gestem się za nie chwyciłem i na chwilę zamarłem, bo rzeczywiście były spiczaste! Czarnoksiężnik dał mi wygląd magicznej istoty i to nie byle jakiej! Wyglądałem, jak elf...jedna z cudowniejszych istot, o których tak wiele czytałem.
To wszystko było takie nierealne, ta przepiękna polana, która wyglądała niczym raj i mój zmieniony wygląd. Może mi się to śni? Chciałem po prostu znowu się położyć, zamknąć oczy i wrócić do rzeczywistości, jednak wtedy usłyszałem przepiękny, delikatny śpiew...
Nie jestem tu sam?
Wstałem ostrożnie i zacząłem wsłuchiwać się w nieznajomy śpiew. Moje uszy były teraz o wiele bardziej wyczulone i wręcz drgały na najmniejszy odgłos czy szelest trawy. Jednak mi zależało na tym, by odkryć, skąd dochodzi ten głos, bo to była moja szansa na nawiązanie z kimś kontaktu w tej obcej dla mnie krainie.
Z oddali zobaczyłem naprawdę drobniutkiego elfa, który pochylał się nad kwiatami, a za sprawą paru ruchów jego nadgarstka pojawił się śliczny różowy pyłek. Nie wiem, czy dobrze widziałem, ale chyba ożywił jedną z roślinek, co nie mieściło mi się w głowie. Elfy naprawdę posiadają niesamowite dary!
Zrobiłem krok do przodu, przez co ten podniósł się do góry, na co ja automatycznie kucnąłem, by schować się w trawie. Przez chwilkę widziałem jego twarz, która nawet z daleka wyglądała na niesamowicie piękną. Czy wszystko tutaj jest tak zachwycające? Chciałem zobaczyć go z bliska! Musiał być najpiękniejszym chłopakiem, jakiego mogłem zobaczyć, ale wtedy usłyszałem głośniejszy szelest, więc uniosłem nieco głowę i zobaczyłem, jak szybko ucieka w stronę lasu.
CZYTASZ
My little elf || Seongjoong
FanfictionPark Seonghwa jest białym księciem pięknego królestwa, które słynie ze swojej dobroci i życzliwości, jednak w pewnym momencie zacznie czuć, że czegoś mu brakuje. Zwróci się z pomocą do czarnoksiężnika, który ma mu ukazać wizję przyszłości, jednak za...