27 - czy na pewno jestem człowiekiem?

109 7 1
                                    

Wyszedłem z sali zarazem zrozpaczony, jak i wściekły, ale nie na króla, tylko na samego siebie, bo nic nie zrobiłem. Powinienem przeciwstawić się ojcu, by uchronić Honga. Jednak, kiedy widziałem jego wzrok... Byłem pewny tego, że on już nas przekreślił. Nie wiedziałem, co robić.

Jak go uratować, kiedy on tego nie chciał? Wolał umrzeć. W spojrzeniu chłopaka nie było względem mnie nawet krzty ciepła ani prośby o ratunek. Podobno elf nie może przestać kochać, ale może w jego przypadku to możliwe? W końcu połączył się ze mną — człowiekiem — więc może mógł się tego wyprzeć i konsekwencją tego było powolne umieranie? Jeśli byłoby inaczej, to mimo wszystko poczułby się lepiej, będąc w tym samym pomieszczeniu, co jego połączenie?

Skąd mam wiedzieć?! Kto pomyślał, że pokocham elfa? Przede wszystkim, dlaczego tak bardzo go zraniłem? Uważałem się za dobrego człowieka, ale od momentu spotkania z czarnoksiężnikiem stałem się wyrafinowanym kłamcom i egoistą. Co się ze mną stało?

Jak to naprawić...? Chyba najpierw muszę szczerze porozmawiać z rodzicami. Muszę poznać prawdę, by samemu oczyścić się z kłamstwa.

Byłem zrozpaczony, dlatego udałem się do komnat matki. Nikogo innego już nie miałem. Ojciec nie chciał mnie słuchać, uważając za małego chłopca, któremu nie chciał powiedzieć prawdy. Liczyłem zatem na mamę, bo jednak ona kochała mnie najbardziej i byłem jej jedynym, ukochany synem?

Czy nadal mnie za niego uważa? Mimo mojego zniknięcia?

Wszedłem do środka jej sypialni, gdzie ta siedziała przy toaletce i mimo późnej pory rozczesywała sobie sama włosy. Zwróciła na mnie zaskoczone spojrzenie, ale nic nie powiedziała. Podszedłem do niej, zabierając jej szczotkę z dłoni i sam zacząłem przeczesywać czarne pukle kobiety.

— Chciałem cię przeprosić — wyszeptałem po chwili, a nasze spojrzenia spotkały się w odbiciu lustra. — Za to, że zniknąłem.

Naprawdę musiałem się wytłumaczyć. Chciałem cokolwiek naprawić w swoim życiu.

— Powiesz mi, co było powodem twojego zniknięcia? — odezwała się cicho, patrząc nieco w dół. — Martwiłam się o ciebie. Każdego dnia bałam się o tym, czy jeszcze zobaczę swojego synka.

Na jej słowa zabolało mnie serce. Jak bardzo okrutny byłem? Zraniłem tyle osób po drodze... I to na co? Bo czułem się zagubionym szczeniakiem, który nie potrafił najpierw porozmawiać z rodzicami i powiedzieć, jak się czuje?

— Przepraszam, naprawdę. Wiem, że źle zrobiłem. Teraz już i tak jest za późno... — mruknąłem cicho, czując się po prostu okropnie.

Mama odwróciła się przodem do mnie, więc przestałem przeczesywać jej włosy.

— Na co jest niby za późno? Nie rozumiem cię. Powiedz mi, proszę, co się z tobą działo, a postaram się ci pomóc. Nie ufasz mi? Swojej mamie? — jej oczach widziałem tę samą miłość, co zawsze.

Chyba tylko ona mnie teraz kochała. Mimo tego, jak bardzo ją zraniłem. Mimo tego, że nie byłem dobrym synem. Chyba matki już tak mają... Kochają swoje dzieci, nawet jeśli te cholernie błądzą.

Jej spojrzenie mnie złamało i po chwili niemal upadłem przed nią na kolana, rozpłakując się, jak malutkie dziecko, które potrzebowało pomocy mamy. Ułożyłem dłonie na jej kolanach i ukryłem w nich swoja twarz. Po chwili poczułem, jak zaczyna przeczesywać mi włosy, przez co jeszcze bardziej się rozpłakałem.

— Boże, proszę — ledwo usłyszałem jej głos. — Powiedz, co się z tobą dzieje. Nie mogę patrzeć na twoje łzy...

— Źle zrobiłem, mamo. Czułem się taki zagubiony, jakbym nie należał do tego świata — miałem cały czas ułożoną głowę na jej kolanach i dzięki jej dotykowi byłem w stanie mówić. — Dlatego wpadłem na głupi pomysł.

My little elf || SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz