10 - genetyka

176 10 19
                                    

Po chwili szliśmy w stronę jego chatki, co chwilę zajęło, bo jednak byliśmy w lesie. Droga minęła nam w ciszy, która wyjątkowo mi przeszkadzała. Hong wydawał się nieco przybity i to mi przeszkadzało? Nie wiem, jak to nazwać. Chciałem, by był wesoły, jak zawsze, bo do jego pięknej buźki bardziej pasowało szczęście niż smutek. Musiałem go jakoś rozweselić.

Doszliśmy do chatki, a ja nie wiedziałem nadal, co zrobić, by poprawić mu humor. Kiedy stanął przy szafkach, impulsywnie podszedłem do niego od tyłu i go przytuliłem. Co ja wyprawiam? Chyba jestem naprawdę bardzo głupi..

— Hej, co to za smutna mina? Jesteś tak bardzo zmęczony? Może sam zrobię obiad, żebyś sobie odpoczął, hmm? — zaproponowałem, układając brodę na jego ramieniu. — Spokojnie, dużo się przy tobie nauczyłem, więc cię nie otruję.

Zawsze uważnie patrzyłem, jakich składników używa przy gotowaniu, dlatego mógłbym sam zrobić obiad.

— Po prostu nie wiem teraz co zrobić z tym elfem. Z jednej strony chciałbym walczyć, ale z drugiej nie jestem pewny, czy on by tego chciał — mruknął, a ja zauważyłem kątem oka, jak wypycha policzek językiem. — Nie, nie musisz robić sam obiadu, ale możesz mi pomóc. Szybciej będzie.

Miałem wielką nadzieję, że nie mówi o mnie. Dlatego musiałem to jakoś sprawdzić i wtedy będę mógł poczuć się spokojniej w obecności chłopaka. Po chwili odwrócił się przodem do mnie, by mnie przytulić. Widocznie potrzebował bliskości i może to dlatego, że nie mógł jej dostać od tamtego elfa? Muszę mieć pewność, że naprawdę istnieje ktoś inny, w kim mógłby się zakochać.

— Nie wiesz, co robić? Może się z nim spotkaj? Myślę, że jak spędzicie ze sobą więcej czasu, to ten również coś poczuje. Daj mu szansę na to, okej? — wyszeptałem cicho, opierając policzek o czubek jego głowy. — Nie skreślaj tego. Wierzę, że wam się uda.

— Dobrze, spróbuję — powiedział po krótkim zastanowieniu.

Jeśli faktycznie ten elf istnieje i zacznie się z nim spotykać, nie będę musiał drżeć ze strachu o biedne serce Honga, które mógłbym złamać.

— Dobrze, ugotujemy teraz obiad, tak? Potem kąpiel i później naprawdę się zastanów nad tym, żeby się z nim spotkać — dodałem po chwili i się od niego powoli odsunąłem.

Kiedy przytulał się do mojej piersi, jego grzywka została całkowicie roztrzepana, dlatego delikatnie przeczesałem ją palcami, by włoski wróciły na swoje miejsce. Na koniec nasze spojrzenia na chwilę się spotkały, a w jego oczach zobaczyłem przez chwilę dziwny błysk?

Nie, chyba mi się wydawało.

— Robimy coś łatwego i szybkiego? — uśmiechnął się do mnie lekko i cofnął, patrząc na blat.

— Jasne, robimy — odpowiedziałem z uśmiechem i wzięliśmy się do pracy.

Faktycznie zrobiliśmy bardzo szybki obiad w postaci pysznej sałatki. Przyzwyczaiłem się już do tak delikatnych dań. Na początku brakowało mi mięsa, ale przy Hongu jedzenie go było mało możliwe. Musiałem się dostosować.

Kiedy zjedliśmy, jak zwykle musieliśmy przebrać się w peleryny, by pójść nad rzekę. Wyszliśmy z chatki z delikatnym czasowym poślizgiem, więc kiedy byliśmy w drodze, mijaliśmy już spore grupki elfów, które miały za sobą kąpiel

Wewnętrznie się trochę spiąłem, bo miałem pewne obawy co do tego, czy nie będziemy tam sami. Prosiłem w duchu, żeby jednak ktoś jeszcze tam był. Nie chcę niezręcznych sytuacji...

Doszliśmy nad wodę, gdzie były już tylko dwa elfy, które kapały się w oddali. Wyglądało na to, że kończyli, bo powoli schodzili w kierunku brzegu. Dobrze to nie wróżyło.

My little elf || SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz