•9•

823 73 50
                                    

Spoglądanie na Los Santos w tych czasach nie było przyjemnym przeżyciem, ale mieszkanie tu, a zwłaszcza pracowanie w jakiejkolwiek publicznej instytucji, stawało się po stokroć gorsze. Wszystko to za sprawą gwałtownej zmiany sytuacji i sposobu życia, a także widma śmierci czyhającej na każdego, niezależnie od stanu i majętności.

Choć władze nabrały w usta wody, prasa rozpisywała się na temat obecnej sytuacji, prześcigając się przy tym w wymyślaniu co bardziej kreatywnych teorii spiskowych. Jeszcze gorzej brzmiały plotki i pogłoski, z którymi w żaden sposób nie dało się walczyć, skoro panowała zmowa milczenia, a ciężar odpowiedzialności przerzucano na siebie wzajemnie. Policji łatwo przychodziło mówienie, by zwracać się do władz szpitala i polityków, lekarze zaś, będąc w ogniu niewygodnych pytań, wskazywali na policję i przywoływali ich do zadbania o porządek i spokój.

Wszystko przy tym opustoszało. Co bardziej przestraszeni zamknęli się w swoich domach, a niektórzy nawet wyjęli klucze do schronów, przewidując początek końca świata. Morza jeszcze nie wrzały, nie obudził się też lewiatan i nierządnica babilońska, nawet ciężko przychodziło zaobserwowanie gdziekolwiek Lodowych Gigantów czy Cthulhu, ale oni już wykupili zapas zupy w puszkach.

Rodzina Spadino z posępnymi minami otwierała tego dnia restaurację, już przewidując, że nie ujrzą tam ani jednej żywej duszy. Interes nie szedł najlepiej, ani ten legalny, oparty na sprzedaży najlepszej pizzy w mieście, ani ten drugi, o którym nie wypadało mówić głośno, z uwagi na wścibskie uszy. Zamknięcie granic poważnie uderzyło w gospodarkę przestępczego półświatka, redukując prawie do zera przemyt i handel meksykańskimi narkotykami. Kartele miały też kłopoty z przetransportowaniem broni w te okolice. Z czasem wypracują nowe metody współpracy, byli tego pewni, ale póki co, mogli jedynie czekać.

---

- „Słyszałem jedno ze czterech zwierząt mówiące, jako głos gromu: Chodź, a patrzaj!
I widziałem, a oto koń biały, a ten, który na nim siedział, miał łuk, i dano mu koronę, i wyszedł jako zwycięzca, ażeby zwyciężał."

Gregory podszedł do oficera pierwszego stopnia, do niedawna kadeta, Klemensa Taube, stojącego właśnie przed drzwiami sali medycznej na komendzie Mission Row, z kartką w rękach. Blondyn czytał właśnie, w sposób głośny i wyraźny, to, co było na niej zapisane. Raz za razem powtarzał wybiórczo niektóre ze słów.

- Co to? - Szatyn zapytał od razu, marszcząc brwi i wskazując palcem na papier.

- Tłumaczenie tekstu z kartki znalezionej wśród ostatniej dostarczonej nam poczty. Kolejna wiadomość od gangu demonów.

- Gangu z getta i strzelaniny, tak?

- Tak, tak. Właśnie ich mam na myśli. To fragment o pierwszym jeźdźcy apokalipsy, Zarazie.

Gregory zrobił wielkie oczy, opuszczając ręce, które do tej pory trzymał skrzyżowane na piersi. W korytarzu nieomal dało się usłyszeć trybiki wskakujące na swoje miejsca, gdy jego umysł pracował na najwyższych obrotach. Chociaż kropki połączyły się w jednej chwili, wniosek był zbyt absurdalny, by mógł go zaakceptować bez poddania krytyce wszystkich zmiennych. W końcu wziął kartkę z rąk oficera, by móc się jej przypatrzeć.

- Nie pierdol, że ta epidemia to jest ich sprawka.

- Biorąc pod uwagę ich wcześniejsze działania, to rzeczywiście wyglada jak podpis. Tym bardziej, że ostatnio byli nieaktywni... - Mruknął cicho i z wielkim niezadowoleniem Taube.

- To jest użycie broni biologicznej, terroryzm! - Zakrzyknął kapitan, wymachując energicznie rękoma.

Oficer jedynie skinął głową, bo nie miał z czym się sprzeczać. Choć nie umiał wyjaśnić w jaki sposób grupa miałaby doprowadzić do tej sytuacji, to z pewnością mógł potwierdzić, że celowe doprowadzenie do wywołania wielu zachorowań na zakaźną chorobę wśród cywilów jest użyciem broni biologicznej i mieści się w definicji terroryzmu. Czuł dreszcze przechodzące przez jego kręgosłup. Ta wizja wydawała mu się straszna. By zabić człowieka bronią konwencjonalną, należałoby wydać przynajmniej dwa tysiące dolarów. Broń jądrowa zabijała populację żyjącą na jednym kilometrze kwadratowym za około osiemset dolarów. Broń biologiczna w tym samym obszarze poczyniłaby porównywalne szkody za niespełna dolara.

Pierwszy Jeździec || MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz