•5•

817 85 30
                                    

To najbardziej wymagająca rzecz, jaką do tej pory napisałam. Chciałabym mieć nadzieję, że utrzymałam klimat, jaki towarzyszy akcjom Zakszotu, ale wiem, że tak nie jest XD Enjoy!

~Życzliwa

---

Dawno nie było dnia tak owocnego jak ten. Potrójna korona? Z palcem w nosie. Pacific Standard? Zgodnie z planem, niedziela, punkt dwudziesta. Jeśli wszystko pójdzie po ich myśli, całe miasto ponownie o nich usłyszy. Może nawet z tej okazji wydadzą kolejny numer gazety, z nowym, cudownym zdjęciem, ukazującym ich dominację nad władzami publicznymi i pozostałymi grupami przestępczymi?

Tego wieczora czekał na nich zasłużony odpoczynek i wielkie świętowanie. Carbonara zorganizował kolejny wyścig wypożyczonymi od Dii Sultanami, a po jego zakończeniu mieli udać się do Arcade, żeby przepić wspólnie całą nagrodę zwycięzcy.

Erwin właśnie wracał na apartamenty tanecznym krokiem, z uśmiechem i radosnymi piosenkami na ustach. Przez ramię miał przerzuconą torbę, ledwo dopiętą. Cudem zmieścił w niej swój sprzęt, zapasowe ubrania i przed momentem przetopione złoto. Gotówką musiał powypychać nawet kieszenie.

Niespecjalnie przejmował się radiowozami, które na sygnałach świetlnych i dźwiękowych mijały go co chwila, prowadząc przynajmniej dwa pościgi w tej okolicy, w tym samym czasie. Czy był niebezpiecznym recydywistą? Pewnie. Znajdował się w okolicach miejsca, gdzie zgubiono napastników, którzy obrabowali kasyno? Jak najbardziej. Bał się bardziej potrącenia przez rozpędzony radiowóz, wypadający z zakrętu, niż schwytania? Jeszcze jak.

Pastor zatrzymał się na chwilę i rozejrzał, szukając odpowiedniego miejsca mogącego posłużyć mu za punkt widokowy. W końcu zdecydował się wejść na schody ewakuacyjne jednego z budynków znajdujących się obok skrzyżowania. Doskonale było stąd widać kręcący kółka pościg. Próbował zliczyć, ile jednostek ściga właśnie Sultana MK2, ale myliły mu się z radiowozami goniącymi Schaftera. Nie czuł z tego powodu wstydu, jako że policjanci też bardzo wyraźnie gubili się w tym zamieszaniu. Mustang już trzeci raz obejmował U1 za Sultanem, by zaraz wyrzucać Crown Victorię ścigającą Schaftera na pobocze. Siwowłosy od razu usłyszał w myślach pełen pretensji głos Gregorego, oświadczającego, że prędzej piekło zamarznie niż Capela zgłosi na radiu swój manewr.

Gdy tylko o nim pomyślał, zaczął wypatrywać Corvette, ale szybko przypomniał sobie, że po ich wspólnym wypadku nie była już do odratowania. Może nawet czuł lekki smutek, szczególnie wtedy, gdy widział łzy spływające po twarzy szatyna. Nie miał wówczas czasu mu współczuć, bo sam przeżywał załamanie nerwowe w związku ze stratą Lamborghini, którym nawet nie zdążył się nacieszyć. Czy to była jego wina? Po części, pewnie tak. Ale czy naprawdę mogą go karać za to, że Ballas ukradł mu samochód? Przecież gdyby tego nie zrobił, do niczego by nie doszło.

Knuckles wreszcie, ku swojej wielkiej radości, zauważył Victorię z numerami 105 na dachu. Aktualnie trzymała się tuż za Sultanem, zdecydowanie nie zachowując bezpiecznej odległości. Wystarczyłoby gwałtowne hamowanie uciekającego, a Montanha po raz kolejny dałby wszystkim w mieście powód, by go rozstrzelać. Erwin wyciągnął z kieszeni telefon.

- Halo? Nie mogę teraz gadać, mam pościg! - W słuchawce rozbrzmiał basowy głos przepełniony ekscytacją.

- Wiem, że masz. Wycofaj się trochę, bo jak zaraz przypierdolisz w bagaj, to chłop, co w nim siedzi, wypłynie bokami.

- To ty uciekasz, ksiądz?!

- No co ty, kurwa, pojebało cię?! Ja jestem przykładnym obywatelem, nie robię nielegalnych rzeczy. Obserwuję cię, jak na dobrego pasterza dbającego o swoje owieczki przystało.

Pierwszy Jeździec || MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz