Pov. Meloy
To tak ogromnej tragedii jaka miała miejsce w naszej szkole, każdy kto przeżył musiał iść na coś ala stypę.
Płacz i wspieranie innych po stracie.
- Przynajmniej ta suka nauczycielka zdechła.- mruknęłam pod nosem i zajęłam miejsce przy jednym z stolików, gdzie siedziały osoby z mojej klasy.
Nie lubię płakać, ale jak już zacznę to czasem ciężko mi jest przestać, dlatego staram się tego unikać.
- Szkoda, że ty Meloy przeżyłaś.- usiadł obok mnie kolega z klasy.
Milutko, szkoda, że ja powiedziałam tamtemu strażakowi, że tam leżałeś jak kłoda, bo byś zdechł jak pies, takie właśnie jest twoje marne życie.
- Też cię kocham.- uderzyłam go w potylicę i wypiłam duszkiem szampana.
Olej smutki i żale, baw się doskonale czy jakoś tam.
Nie wiem, czy tylko dla mnie, ale było wielkie spięcie atmosfery. Jakoś dziwnie było.
- Zaraz wrócę.- podniosłam swoje cztery litery i podreptałam w stronę łazienek.
Niestety zostały one oblężone przez maniaczki makijażu, albo zapłakane kobitki. Człowiek nie może swojej potrzeby załatwić, bo jakieś rury się tutaj nazbierały jak na jakimś kazaniu.
- No co znowu.- złapałam za telefon jak zaczął mi wibrować.
No przecież nie mogę spokojnie przeżyć dnia, bez jakiegoś gówna. Dostałam sms od nieznanego przeze mnie numeru. ,, Widzimy się dzisiaj?"
Odpisałam szybko, że to najpewniej pomyłka, jednak prawie, że natychmiast dostałam wiadomość zwrotną, w której ktoś wysłał zdjęcie i podpisał je ,,Nawet jeśli nie chcesz to zaczynasz nowe życie ze mną."
Aż wypadł mi z rąk telefon, kiedy zobaczyłam moich rodziców związanych przy naszym samochodzie, jeszcze pięć minut temu ich widziałam, to nie ma prawa bytu.
- Jazda mi z drogi.- przepchnęłam się i wybiegłam w sukience jak głupia na takie zimno.
Ale jak działa adrenalina, to nie myśli się o zimnie.
- Jak?!- obeszłam dookoła samochód i nigdzie ich nie było.
Może, ktoś sobie robi jaja ze mnie, więc z nerwicą wróciłam do lokalu.
- To wszystko jest jakieś chore.- stanęłam przy randomowych osobach.
- Będzie dobrze skarbie.- przytuliła się do mnie nie znana kobieta.
Poklepałam ją po plecach i zaczęłam się rozglądać po sali za rodzicami, jednak nigdzie ich nie widziałam.
- Widzieliście moich starych?- usiadłam z powrotem na swoim miejscu.
- No przed chwilą szli w stronę łazienek, zaraz za tobą.- powiedziała koleżanka.
Właśnie, pewnie oni sobie jaja robią ze mnie, żebym chyba na zawał zeszła.
Już jak trochę mi opadły nerwy ponownie dostałam wiadomość ,, Odliczaj do 10"
Zawsze byłam słaba z matematyki, jednak do dziesięciu to ja umiem liczyć.
- Meloy ty się modlisz?- zdziwiła się laska siedząca obok, jak zaczęłam coś mruczeć pod nosem.
- Tak, żebyś zdechła.- odpowiedziałam, ale przez nią straciłam rachubę liczenia.
Poniekąd, zostało mi od trzech w dół, ale dziesięć sekund już minęło. Ktoś sobie faktycznie jaja ze mnie robi.
- 3, 2,1- podniosłam napełniony kieliszek i wypiłam go.-0
Do lokalu zaczęli wchodzić jacyś policjanci, no tak to wyglądało, może jak FBI, albo jakiś gang. Strzelanina i każdy pod stołami się zaczął chować, więc ja też, bo się przestraszyłam.
- Dlaczego nas to spotyka?- zaszlochała koleżanka.
Złapałam ją za dłoń a następnie wtuliłam się w nią.
- To moja wina.- wciągnęłam powietrze.
Postanowiłam, że będę silna, że wezmę to na siebie. Dlatego wyszłam spod stołu i z dłońmi uniesionymi w górę zaczęłam się kierować do napastników.
- Nie ruszaj się bo strzelę!- krzyknął facet z broną.
Posłuchałam i stanęłam w miejscu, jeszcze popatrzyłam na ludzi którzy chowali się pod stołami, albo już byli martwi.
- Jeśli pójdę z wami to skończycie to?- zapytałam z pretensją.- nie wiem co ode mnie chcecie, ale lepsze to niż śmierć tych niewinnych ludzi.
- Zgoda, idziesz z nami.- powiedział mi ktoś do ucha, brzmiał jak Jeon.- A my to wszystko skończymy.
Poczułam jak przysuwa mi coś do tyłu głowy, zapewne pistolet więc spięłam się, tak aż mi się ręce zaczęły pocić.
- Idź przed siebie.- jego druga dłoń znalazła się na moim biodrze i zaczął mnie kierować do wyjścia.
- Pytałam cię kiedyś czy jesteś w mafii...- stanęła jak byliśmy na zewnątrz.- ale doszłam do konkluzji, że ty jesteś po prostu psycholem.
Facet się zaśmiał i zdjął z twarzy swoją kominiarkę, a następnie zaczesał swoje włosy do tyłu.
- Tacy jak my powinni się trzymać razem.- wystrzelił w coś za mną.- I tak już nie masz gdzie iść.
- To w szkole to twoja sprawka i z moim wujkiem też?
On zdjął z siebie pikowaną czarną kurtkę i zawiesił ją na mnie.
- To akurat nie byłem ja, a raczej sprawa Lee, który zdradził mnie i moje stowarzyszenie.
Może lepiej wiedzieć mniej, wtedy człowiek jest spokojniejszy.
- Jedźmy stąd.- zasunęłam kurtkę.
- Jak sobie życzysz.- uśmiechnął się zwycięsko.- będzie dobrze.
🦝🖤 już dzisiaj nic nie napiszę, dlatego widzimy się w nowym roku
2021 spierdalaj!!🥵🤚🏻😫❤💙🤍
CZYTASZ
I broke my rules for you ~~ Jeon Jungkook~~
FanfictionTypowe dwa przeciwieństwa. On żądny władzy, pewny siebie, przedstawiciel firmy. Ona szalona, stawiająca na swoim uczennica. Połączenie tej dwójki to jak skazanie siebie na śmierć, ale chyba każdy lubi wyzwania... Zacznijmy od początku. #1 w new 07.0...