Pov. Meloy
Siedziałam jak na jakiś menel w łazience na umywalce i wlepiona do lustra, za to Dita całowała się ze swoim odbiciem.
Gdyby nie fakt, że jedna ręka mnie boli a drugą mam w gipsie to bym jej strzeliła w łeb żeby się ogarnęła.
- Przyjedzie po nas twój chłopak?- zagadała.
Mój chłopak, czyli Kook nawet nie wie, że ja z domu wyszłam, a tym bardziej gdzie ja jestem, a nie powiem jej, że nie mam telefonu bo wyjdę na jakąś niewolnicę dwudziestego pierwszego wieku.
- Nie, a twój?- dopytałam.
Pokiwała na nie i wpatrywała się w swoje stopy.
- Idziemy z buta?- rzuciłam pomysłem.
Widać, że jej nie za bardzo pasowało, jednak ostatecznie się zgodziła i poszłyśmy w stronę wyjścia.
- Meloy łap.- niespodziewanie rzuciła we mnie czymś.
Co ja jestem jakiś pies, żeby aportować. Okazało się, że to jakaś kurtka, ale nie moja.
- Spierdalamy.- pociągnęła mnie za sobą i zaczęłyśmy uciekać, prawie zaliczyłam glebę potykając się o swoje nogi, ale w ostatnim momencie utrzymałam równowagę.
Nie dość, że jestem pod wpływem to jeszcze zajebałam komuś kurtkę. Nic tylko brać ze mnie przykład.
- W którą stronę do domu?- pytałam dziewczyny, która stała jakby w transie.
Nie uzyskałam odpowiedzi, tylko sama stwierdziłam, że prawa strona jest bardziej kusząca niż lewa.
- Nie idź tak szybko.- uwiesiła się na mojej ręce i spowalniała mi chodzenie.
Zatrzymałam się na chwilkę i zdjęłam niewygodne trampki, które mnie obgryzły.
Szłam wolnym krokiem wpatrując się w co chwilę przejeżdżające samochody, które przy nas lekko hamowały, albo nawet coś krzyczeli z nich, nie zawsze to byli tylko mężczyźni, ale jednak większość to były jakieś zboki rzucające tekstem typu ile za numerek.
Numerek to ty dostaniesz na nagrobku jak cię zabiję, już jednego udusiłam, jak będzie taka konieczność to drugiego też się pozbędę.
Aż w pewnym momencie jakiś samochód dosyć wysoki zajechał nam chodnik, jednak nie bardzo się przejmowałam tym, tylko szłam dalej wyzywając od najgorszych tego kogoś kto jechać nie potrafi a tym bardziej parkować.
- Lee Meloy, zdenerwowałaś mnie.- z samochodu wyszedł Jeon z dwoma kolegami.
- Przykro mi z tego powodu.- przystanęłam podtrzymując Ditę.
Wcale nie, nudziło mi się, a dzięki dziewczynie miło spędziłam paręnaście godzin.
- Ale dobrze, że się pojawiłeś.- podeszłam do samochodu i wpakowałam się wraz z dziewczyną na tylne siedzenia.
Bez słowa wszedł z powrotem z tymi swoimi kolegami, oraz nie komentując odjechał wolno jak na niego.
- Posłużysz mi jako poduszka?- zagadałam do chłopaka, który zajmował miejsce obok mnie.
Nie czekając na jego odpowiedzieć po prostu położyłam swoją głowę na jego ramieniu, na skutek czego dostałam niemiłe spojrzenie od Jeona, który zaciskał kierownicę, żeby nic złego nie powiedzieć.
Ta biedna kierownica nic ci nie zrobiła, dlaczego jej to robisz.
- Lee.- odezwała się z zaświatów Dita.- zapamiętam to do końca mojego życia, najlepiej całujesz ze wszystkich.
Uśmiechnęłam się szeroko, nie chcę być jakaś skromna, ale wiem o tym.
- Skąd ty możesz takie rzeczy wiedzieć?- niespodziewanie zahamował i odwrócił się do dziewczyny.
Ona zdziwiona nie odpowiedziała mu, dlatego on powiedział chłopakowi, który robił mi za poduszkę, że zmieniają się miejscami i właśnie to zrobili.
- Nie gniewaj się, choć teraz wyglądasz seksownie.- poklepałam go po udzie i położyłam tam głowę wpatrując się na niego z dołu.
- Porozmawiamy o tym w domu.- przejechał dłonią po moich lekko potarganych włosach.- ale jestem nieziemsko na ciebie zły dziecino.
Schylił swoją twarz i cmoknął mnie w usta, a następnie odwrócił wzrok do szyby.
🖤🦝 Kurde miałam chwilowy zawał bo w połowie pisania opublikował mi się rozdział.
CZYTASZ
I broke my rules for you ~~ Jeon Jungkook~~
FanfictionTypowe dwa przeciwieństwa. On żądny władzy, pewny siebie, przedstawiciel firmy. Ona szalona, stawiająca na swoim uczennica. Połączenie tej dwójki to jak skazanie siebie na śmierć, ale chyba każdy lubi wyzwania... Zacznijmy od początku. #1 w new 07.0...