— Żadna z deszczowych chmur, które widzieliśmy w oddali, nie zbliżyła się...
Pod wpływem impulsu dotknęła na ekranie telefonu ikonę wyciszenia mikrofonu, a potem wyszła do zimnego przedpokoju. Zaczęła się ubierać, pospiesznie, niecierpliwie, jakby bała się, że za chwilę jej odwaga się ulotni i po prostu zrezygnuje. Starała się cały czas trzymać telefon przy uchu, żeby nie stracić nic z opowiadania.
— Oddałem naszemu żaglomistrzowi na przechowanie portmonetkę, wyprowadzono mnie do...
Po kilku chwilach znalazła się znów w szalejącym wietrze i deszczu. Dobrze, że pomyślała o wyłączeniu mikrofonu, bo Will z całą pewnością usłyszałby w głośniczku huk fal i świst podmuchów. No i jej kurtka wydawała w owych warunkach okropnie głośne dźwięki.
Szła przez ciemność, którą co chwilę rozświetlał krążący promień silnego światła latarni, ale w zasadzie nie potrzebowała zmysłu wzroku, żeby trafić tam, gdzie chciała. Znała wyspę na wylot i z łatwością poruszała się po niej po omacku, znała każdy jej kąt, wszelkie odległości i przeszkody na drodze. Dzięki temu całkiem sprawnie i szybko znalazła się przy metalowych drzwiach wieży.
— Kapitan miał rozliczne talenty, ale przede wszystkim był geniuszem...
Teraz musiała wykazać się wyczuciem i otworzyć właz możliwie jak najciszej, żeby nie zaalarmować przebywającego najpewniej gdzieś na górze latarnika. Próbowała współpracować z hałaśliwymi atakami morza na skaliste nabrzeże wyspy i chyba całkiem zręcznie jej to poszło. Po cichu weszła do środka i zamknęła za sobą przejście.
— I... — Jego głos zawiesił się na krótki moment. — ...znowu wdrapałem się na maszt, na swoje...
W duchu liczyła, że jednak niczego nie podejrzewał, więc dalej poruszając się możliwe bezszelestnie, zrzuciła z siebie kurtkę i wyminąwszy kręcące się jej pod nogami kury, zawiesiła okrycie na haczyku obok skrzyń z zapasami. Wolną ręką poprawiła sweter, przygładziła włosy, a potem ruszyła po schodach na górę, ostrożnie stawiając każdy krok.
— Chcę ci coś powiedzieć, Filaks. Jestem z natury uważny...
Minęła uśpiony warsztat, w którym kątem oka zaobserwowała tylko piętrzące się sprzęty i części; wszystkie w mniejszym lub większym stopniu rozkręcone. Nie zatrzymywała się i wspięła się na kolejne piętro.
— Z czasem Smutje uspokoił się. Półtora roku później...
Minęła ciemną sypialnię dla gości, nadal tak samo nieużywaną, jak za jej czasów. Wreszcie, z coraz większą niepewnością wychyliła się na poziomie latarnianej biblioteki. Ostrożnie rozejrzała się po pomieszczeniu, ale nie zastała w nim Willa. Zachęcona pokonała ostatnie stopnie, nadal trzymając telefon przy uchu, choć teraz słyszała głos mężczyzny z dwóch źródeł. Powoli, na palcach (na tyle, na ile pozwalały jej toporne kalosze) weszła do wartowni.
Siedział na krześle, plecami do niej, przed sobą miał szerokie biurko z księgami i sprzętem elektronicznym, oraz podłużne okienko, opierał nogę o drugą w dość szerokiej pozycji, w dłoniach trzymał najpewniej książkę, ale nie była w stanie jej dojrzeć. Światło lampki padało na niego z blatu biurka, rzucając na Mel długi cień. Zauważyła, że w jednym uchu miał słuchawkę, a do ust przybliżał mały słuchawkowy mikrofonik. Często próbowała sobie wyobrazić, jak wyglądał, kiedy jej czytał i właściwie jej wizja aż tak nie różniła się od rzeczywistości. Wrażenie jednak... możliwość zobaczenia tego na żywo... Nie spodziewała się, że będzie tak poruszona.
Nagle naszły ją wątpliwości.
Po co tu przyszła? W jakim celu? Powinna była pójść spać, a rano jak najszybciej wrócić do domu. Tymczasem ona... Co jej strzeliło do głowy?

CZYTASZ
Agape
RomanceMelanie Penrose od trzech lat pracuje w charakterze latarnika na małej wyspie niedaleko wybrzeża Kornwalii. Znalazła się tam nie z miłości do wymagającego zawodu ani z uwielbienia dla morza, ale z powodu serii nieszczęść, które spadły na nią wraz z...