Rozdział Dziewiąty

1.4K 33 23
                                    

~~~~

Mogą pojawiać się;

• błędy

• nieporozumienia

• niezrozumienia

Więc, przepraszam!

~~~~

Następnego dnia spotykam się ze wszystkimi oprócz Rafe'a u Johna B. Po wielu rozmowach wszyscy dochodzimy do wspólnego wniosku, że cała rama potrzebna na lato już się odbyła, odtąd nie będziemy mieli nic poza pokojem.

Decydujemy, że Rafe i ja jesteśmy historią, Pop wybaczył JJ'owi, każdy może robić colę, jak chce, pamiętając jednocześnie, że jest to ekstremalne ryzyko i już mamy wystarczająco dużo zabawy bez tego.

Mamy chill BBQ w John B's i czuję ulgę, że wszystko minęło. Czuję się dziwnie pogodzony z całą sytuacją w Rafe, wiedziałam, że jestem poza moją ligą.

Doceniam to, że nikt nie zaprasza Rafe'a, żebym miał dzień na przepracowanie spraw, ale od razu czuję się źle, że go nie uwzględniłam i Kelce prosi go, żeby wpadł. Mówi, że jest zajęty przez resztę dnia, po prostu cieszę się, że zapytaliśmy.

Topper zabiera mnie do domu po grillu i idę od razu do łóżka. Dzwonię około 3:30 rano. Od nikogo innego jak Rafe. Rozważam odpowiedź, myśląc, że to prawdopodobnie łup.

Ignoruję wezwanie i znów próbuję zasnąć. Mój telefon dzwoni po raz drugi, a potem trzeci. Jęczę i odpowiadam. – Ev. – Słyszę głos Rafe'a w telefonie. Brzmi skrajnie inaczej i jak diabli spanikowany.

Rafe? - Odpowiadam.

- To ja, to ja. Uh, muszę cię teraz zobaczyć. -  Mówi, brzmi gorączkowo przez telefon.

- Rafe jest 3 nad ranem. - Mówię mu.

- Proszę. - Mówi z powrotem. Co mam zrobić?

Evelyn, jestem na zewnątrz twojego domu. -  On mi mówi.

Alarmy włączają się w mojej głowie, gdy zeskakuję z łóżka i wyglądam przez okno. Rzeczywiście, jeep Rafe'a jest zaparkowany na moim podjeździe. Moi rodzice mogliby mnie zabić, gdybym miała w tym czasie chłopaka.

- Rafe, co tu robisz? - Pytam go przez telefon.

Czy możesz tu zejść? - Pyta mnie. Moje serce bije zbyt szybko, abym mogła nawet myśleć. Rzucam telefon na łóżko i ostrożnie skradam się po schodach.

Otwieram frontowe drzwi i pędzę do jego jeepa. W nocy pada deszcz, a moje stopy są zimne na mokrej drodze. Podbiegam dod strony kierowcy i otwieram drzwi. Spotkałam strasznie wyglądającego Rafe'a.

Wygląda jak gówno. Dostrzegam krwawą ranę na jego czole, dużo się poci, a jego ubranie wygląda dziwnie brudne. Jego ręce są posiniaczone i wiem, że jest teraz albo pijany, albo naćpany.

- Rafe, co się do cholery stało? – Mówię, wyciągam rękę i trzymam jego twarz w dłoniach. Patrzy na mnie i lekko się uśmiecha.

– Byłem z chłopakami i uh… – Zaczyna niewyraźnie. - Zrobiłem zdecydowanie za dużo koki. - Wyjaśnia, a moje serce tonie.

- Poślizgnąłem się na podjeździe, a potem po prostu przejechałem całą drogę tutaj. - On mi mówi. Przeraża mnie, jak bardzo nie nadaje się do prowadzenia w tej chwili. Zaczynam marznąć na dworze, nie pomaga, że ​​jedyne co mam na sobie to koszulka. Tą samą, którą Topper dał mi w noc wściekłości.

Lost - Rafe Cameron (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz