|Pov. Chris|
Całą noc nie spałem, siedziałem na podłodze, wyłem jak bobas, paliłem papierosy, bo nie miałem żadnego alkoholu i obwiniałem się za porwanie Amelie. Na śniadanie zjadłem dwie kanapki, ponieważ zostałem nieco zmuszony do tego przez Miie, Ashley i Scotta. Potem trochę ogarnąłem pokój po nieprzespanej nocy, bo nie miałem co robić, a potem nie robiłem już nic, tylko przeglądałem jej instagrama. Robiłem to wiele godzin, aż przyjechał Liam.
-Stary, jedziemy. Musisz trochę potrenować przed walką - oznajmił Liam. Nie chciałem, ale Liam miał rację, muszę potrenować.
|Pov. Amelie|
Obudziłam się cała obolała. Nie ma co się dziwić po tym, co zrobił mi Connor. Gdyby nie fakt, że siedzę zamknięta w pokoju, dostaję tylko kawałek suchego chleba i szklankę wody oraz inne rzeczy, które ze mną się dzieją, mogłoby tu być całkiem przyjemnie, ale nie jest.
-Za 3 godziny będzie walka idź się umyj i załóż to - powiedział Connor wchodząc do pokoju i rzucając jakieś ubrania na łóżko. Jak zobaczyłam po chwili była to krótka, czarna jeansowa spódniczka i biała bluzka, a do tego w tym samym kolorze, crop top na długim rękawie. Zebrałam ubrania i poszłam do łazienki. Chciałabym, żeby zjawił się tu Chris, naprawdę. Mam nadzieję, że Connor nie zejdzie dzisiaj z ringu o własnych siłach.
Siedziałam w szatni Connora, gdy chłopak wrócił z łazienki spytałam:
-Mogę iść do Chrisa?
- Nie - odpowiedział twardo.
- Kurwa, najpierw mnie porywasz potem mnie bijesz i gwałcisz, a teraz cię proszę, żeby pójść zobaczyć chłopaka, którego jeśli przegra walkę nie będę mogła spotkać i rozmawiać z nim - Connor urochomił wybuch wulkanu, niestety tak brakowało mi Browna, że pozwoliłam narazić się na to, że zaraz chłopak może mnie uderzyć.
- Za 10 minut masz wrócić - powiedział - Moi ochroniarze pójdą z tobą - dodał.
Zapukałam do drzwi szatni Browna, po czym weszłam do środka. Stał na środku w szortach, na ławce siedział Scott i oboje o czymś rozmawiali, a w międzyczasie Brown się rozgrzewał. Oboje spojrzeli na mnie przerywając rozmowę. Scott wstał z ławki i wyszedł z szatni zostawiając nas samych.
-Chris - wymamrotałam cicho.
- Mel...cholera, tak tęskniłem - powiedział, szybko podchodząc do mnie i zamykając w szczelnym uścisku. Wtuliłam się w niego, po czym podniosłam głowę w górę, tym samym łapiąc kontakt wzrokowy z chłopakiem. Wyglądał okropnie z resztą tak samo jak ja. Tyle, że on nie miał na twarzy kilku siniaków.
- Co on ci zrobił?- wymamrotał przejeżdżając kciukiem po moim policzku.
- Nie ważne, ważne, że cię widzę i że oboje żyjemy. Wygrasz tą walkę?- spytałam.
- Co to za pytanie - odpowiedział.
- Idziemy - znikąd zjawił się jeden z ochroniarzy Connora. Brown mnie delikatnie pocałował, po czym wypuścił mnie z uścisku.
- Idź, a ja wejdę na ring i go zabiję - rzucił obietnicę Chris.
Walka się zaczęła. Dopiero teraz zauważyłam, że nienawiść Browna i Connora musiała nastąpić po jakiejś dawnej przyjaźni. Bili się i rozmawiali jakby mieli do siebie jakąś dawną urazę.
Connor zadał cios Chrisowi i zaczął zaciągać go do rogu ringu. Connor kontra Brown. Nie wiedziałam czemu Brown nie bronił się. Dawał się okładać pięściami Connora.
-Chris... proszę...walcz - wyszeptałam cicho. Po moich policzkach spływały łzy, gdy patrzyłam na krzywdę Chrisa. Bałam się o niego. Chciałam wejść na ten ring i ich rozdzielić, uratować Chrisa, ale nie mogłam, bo to było wbrew zasadom. Connor ściągnął Browna do parteru i zaczął go coraz mocniej okładać. Nagle role się obróciły. Brown przerzucił Connora i zaczął go okładać z całej siły, a ja zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Nagle z parteru przerzucili się spowrotem na nogi, a Brown dalej bezlitośnie okładał Connora. Connor zaczął się bronić i zadał prawy sierpowy Chrisowi, słychać było trzask, podniecone krzyki widzów, krzyk mojego przerażenia, a po chwili widze zaczęli wiwatować. Otworzyłam powoli oczy...Connor leżał na ziemi zapewne nieprzytomny, a Chris stał na ringu, krwawiący, spocony, ale szczęśliwy. Stanął przy taśmie ringu, zdjął rękawice i podał mi je. Był zmęczony, ale uśmiechnięty, to najważniejsze. Złapał rękawicę, a Chris zszedł z ringu. Przerzucił rękę na moim karku i wyszedł ze mną z hali. Weszliśmy do szatni.
- Zwijamy się, w hotelu się umyje i wszystko. W każdej chwili może zjawić się policja - powiedział Chris przebierając się szybko.
- Dziękuję - powiedziałam. Dalej leciała mu krew z nosa i ogólnie nie wyglądało to za dobrze, ale nawet durnego tampona czy husteczek przy sobie nie miałam.
- Nie ma za co - odpowiedział przykładając dłoń do nosa - Mój przyjaciel czeka na parkingu, więc wracamy do hotelu - dodał. Złapał swoją torbę. Wsiedliśmy do czerwonej Mazdy MX7. Z przodu siedział jakiś blondyn, a obok niego na fotelu pasażera siedział Scott.
- Więc to ty jesteś tą dziewczyną, przez którą Brown szalał przez ostatnie dni - oznajmił blondyn patrząc na moje odbicie w lusterku wstecznym.
- Jak widać - odpowiedziałam.
- To jest Liam, mój stary przyjaciel, a to jest właśnie Amelie - przedstawił Chris.
- Wiesz jakiego strachu mu narobiłaś?- spytał Liam.
- Zielonego pojęcia nie mam - odpowiedziałam.
Weszliśmy do pokoju hotelowego.
-Siadaj, opatrzę ci ten nos - powiedziałam. 10 minut później nos Chrisa już nie wyglądał jak rozkwaszone jabłko, ale był spuchnięty - A teraz idź się myć - powiedziałam. Chłopak wrócił z łazienki, więc teraz ja poszłam się myć. Nie zamieniliśmy w tym czasie ani słowa. Nie wiem czemu, tak po prostu. Gdy weszłam pod prysznic, odkręciłam wodę i gdy powoli po mnie spływała, dopiero wtedy poczułam ulgę, głęboką ulgę i poczucie bezpieczeństwa.
Wyszłam z toalety w piżamie, a Chris siedział na łóżku, jak by na mnie czekał.
-Tęskniłem - wyszeptał, gdy do niego podeszłam i usiadłam na jego nogach.
- Ja też - powiedziałam równie cicho. Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy opierając głowę na jego klatce. I znowu była cisza, ale ta cisza była przyjemna.
Poczułam, że dłoń Chrisa zjeżdża powoli na moje biodro, a chłopak nieco podnosi moją koszulkę. Przejechał palcami po moim biodrze, a ja doznałam jakiegoś ataku paniki.
-Zostaw! Nie dotykaj mnie!- zaczęłam krzyczeć i płakać. Odeszłam szybko od chłopaka w drugi kąt pokoju.
- Hej, spokojnie. Nic ci nie zrobię, ciii- uspokajał Chris, chociaż wiele to nie dawało. Chłopak podszedł bliżej mnie, ale to nawet pogorszyło sprawę. Odbiegłam w drugi koniec pokoju.
|Pov. Chris|
Zrozumiałem, że Mel ma atak paniki. Po chwili przypomniałem sobie sposób na stłumienie ataku.
-Mel, spokojnie, oddychaj razem ze mną...wdech wydech - instruowałem dziewczynę oddychając razem z nią. Podchodziłem coraz bliżej i bliżej, aż znalazłem się obok dziewczyny. Położyłem dłoń na jej plecach, a drugą chwyciłem ją za rękę i poprowadziłem powoli na łóżko, żeby usiadła, gdy się uspokoiła spytałem na spokojnie:
- Zrobił ci coś?
Kiwnęła głową dalej nieco przerażona.
-Zgwałcił cię?- spytałem kolejny raz, znowu kiwnęła głową.
- Ufasz mi?- pytałem dalej. Kiwnęła głową - A mogę odchylić kawałek twojej koszulki i cię dotknąć?- przygryzła wargę, spojrzała niepewnie, ale znowu kiwnęła głową. Odchyliłem koszulkę na jej biodrze i znajdował się tam wypalony znak. To znaczyło jedno naznaczył Mel. Przejechałem palcem bo miejscu blizny, była tak duża, że znajdowała się zapewne jeszcze pod jej bielizną.
- Mogę?- spytałem zahaczając palcami o gumkę od spodenek dziewczyny. Energicznie potrząsnęła głową - Rozumiem - powiedziałem - Naznaczył cię, wypalił ci znak, a to znaczy, że jest tu rana, która nie wygląda za dobrze i jeżeli nie będzie dobrze wyczyszczona i opatrzona może wdać się zakażenie, więc pójdę bo gaze, wodę utlenioną i plaster, ty w tym czasie możesz odsłonić tę ranę, żebym mógł ją dokładnie opatrzeć - mówiłem dalej spokojnym i kojącym głosem pomimo tego, że byłem wściekły jak cholera, że Connor ją naznaczył.
- Ty i Connor...przyjaźniliście się kiedyś, prawda?- spytała Mel, podczas gdy ja opatrywałem ranę. To była prawda przyjaźniliśmy się ze sobą, ale to było dawno.
- Tak - odpowiedziałem, głośno przełykając ślinę.
- A czemu się nienawidzicie?- pytała dalej. Mel, znowu chcesz przekroczyć granicę? Jak po naszym pierwszym spotkaniu?
- Długa historia - próbowałem zbyć ją tą odpowiedzią.
- Mamy dużo czasu. Jak zapewne wiesz takie rany trochę się opatruje i czyści. W szczególności, że tą bliznę zrobił mi od razu jak przeniósł mnie do jego siedziby - odpowiedziała. Jak zwykle nie odpuszczała. Może właśnie dlatego tak bardzo jej pożądałem.
- Nie wiem czy aby na pewno chcesz znać tą historię
- Niby dlaczego?
- Bo to przeszłość, a wtedy byłem o wiele gorszy niż teraz
- Co z tego? Chcę wiedzieć co się stało, że już się nie przyjaźnicie
- Jak wiesz coś się kończy, coś się zaczyna, tak samo było z tą znajomością skończyła się ta, a zaczęła nowa
- Do cholery, Chris. Czemu boisz się swojej przeszłości?
- Nie boję się mojej przeszłości
- To czemu nie chcesz o niej rozmawiać?- zbyłem ją milczeniem - Wiesz, że jeżeli nie ty mi to powiesz, to zrobi ktoś inny
- Wiem
- Więc co wolisz?
- Okej, niech ci będzie. Ja i Connor mieliśmy znajomość na poziomie raz ja zaliczam laskę, a raz on. Zawsze tą samą. Tyle, że...potem zjawiła się pewna dziewczyna. Miała na imię Courtney. Założyłem się z Connorem, który pierwszy ją zaliczy i ona potem dowiedziała się o tym naszym zakładzie. Nie wiedzieliśmy, że ma problemy, potem...to wszystko ją przerosło...i...i...i się zabiła. Connor zwalił winę na mnie, że to moja wina i że przeze mnie się zabiła. Jeden na drugiego zwalał winę, bo oboje ją kochaliśmy i...ta przyjaźń się skończyła, bo oboje ją kochaliśmy i oboje nie potrafiliśmy pogodzić się ze stratą Courtney. Zamiast sobie jakoś pomóc postanowiliśmy wejść w nienawiść i obwinianie się - widziałem, że Mel chciała o coś zapytać, ale się powstrzymywała. Postanowiłem, że nie będę naciskać, bo to może jeszcze moje rany z przeszłości rozdrapać.
- Nie...nie...zostaw...nie dotykaj - Mel wierciła się jak nie wiem. Miała koszmar i chyba był związany z Connorem. Jego sposoby zemsty są okropne.
- Hej, Mel, spokojnie, to jest tylko sen - starałem się ją uspokoić, gdy wybudziła się z przeraźliwym krzykiem
CZYTASZ
𝓗𝓮𝓵𝓵 𝓸𝓷 𝓮𝓪𝓻𝓽𝓱
Romance„𝑹𝒐𝒛𝒑𝒆̨𝒕𝒂𝒍𝒊𝒔́𝒎𝒚 𝒑𝒊𝒆𝒌𝒍𝒐 𝒏𝒂 𝒛𝒊𝒆𝒎𝒊, 𝒏𝒂𝒅 𝒌𝒕𝒐́𝒓𝒚𝒎 𝒏𝒊𝒆 𝒃𝒚𝒍𝒊𝒔́𝒎𝒚 𝒘 𝒔𝒕𝒂𝒏𝒊𝒆 𝒛𝒂𝒑𝒂𝒏𝒐𝒘𝒂𝒄́" On - Chris Brown - szkolny podrywacz, łamacz żeńskich serc. Jeden ze szkoln...