|Pov. Amelie|
Wierzyć się nie chce, że mistrzostwa się skończyły i jestem już w domu, a teraz się wypakowywuje, a raczej kończę to robić. Gdy zaniosłam moje łazienkowe przyrządy do łazienki, postanowiłam, że pójdę do Luke'a i namówię go, żeby krył mnie dzisiaj w nocy. Zapuklad do drzwi jego pokoju i usłyszałam:
-Wejść!- chłopak siedział na łóżku i grał w jakąś grę video - Czego chcesz?- spytał zmierzając mnie wzrokiem.
- Może kryć mnie dzisiaj w nocy przed mamą?- spytałam.
- Czemu muszę to zrobić?- spytał.
- Bo ostanio ja cię kryłam i jesteś moim bratem, plus ostatnio ja cię kryłam - odpowiedziałam.
- Gdzie idziesz? Czy to coś związanego z Brownem?- spytał.
- Tak, jest to z nim związane
- A, więc się spotykacie?
- No... tak
- A gdzie idziesz i o której?
- Wymykam się o wpół do dwunastej i nie wiem o której wrócę, zapewne jakoś nad ranem
- Gdzie?
- Na walki bokserskie
- Więc wciągnął cię w swój mroczny świat?
- Sama weszłam w ten świat
- Dobra, przykryje cię przed mamą, ale teraz idź, bo mogę zmienić zdanie - wyszłam ucieszona z pokoju i zmierzyłam do kuchni, w której znajdowała się mama.
- Amelie, dzisiaj mogę nie wrócić na noc - oznajmiła.
- Czemu?- spytałam zaciekawiona.
- Złożono pozew o brutalne pobicie i przypuszczamy, że to mogło się wydarzyć podczas tych nielegalnych walk bokserskich - odpowiedziała. Przełknęłam głośno ślinę.
- Tak? A kiedy mniej więcej do tego doszło?- spytałam.
- Tydzień temu, gdy byłaś na mistrzostwach - odpowiedziała - Staramy się namierzyć te walki, gdzie się odbywają - dodała.
- A, to dobrze - powiedziałam powoli i niemrawo.
- Jakoś zmarkotniałaś córciu. Wszystko dobrze?- spytała.
- Tak... tylko jestem zmęczona po podróży - odpowiedziałam i sięgnęłam z lodówki jogurt. Czyli węszyli i chcieli za wszelką cenę namierzyć walki. Chcieli oczyścić Sonomę z „przestępców". Wróciłam do swojego pokoju i zaczęłam jeść jogurt, gdy przyszło do mnie powiadomienie.
Brown:
I co? Masz już przykrywkę?
Amelie:
Tak, brat będzie mnie krył
Brown:
Czyli po walce będziesz musiała wrócić do domu?
Amelie:
Na 90% tak, ale z tego co wiem mama nie wróci na noc, więc +- czy wróci rano czy w nocy
Brown:
A chciałem cię uprowadzić na całą noc
Amelie:
Nie tym razem
Amelie:
A jakie miałeś plany, gdybyś już mnie uprowadził?
Brown:
Ciekawe i duże 😏😏
Amelie:
Zabawny jesteś, ale gdybyś zapomniał 2 dni temu przegrałeś w pokera
Brown:
Wredota
Brown:
Nie gadam z tobą
Amelie:
Ok, czyli mam rozumieć, że nie muszę wymykać się w nocy z domu?
Brown:
Nie no, żartowałem przecież
Brown:
I tak wiem, że się wymkniesz
Amelie:
Skąd ta pewność?
Brown:
Po przyjdę po ciebie i jak Romeo będę wspinał się po balkonie dla mojej Julii, tylko po to, żeby ją zobaczyć i wyciągnąć ją spod oka opieki
Amelie:
Ooo, jak romantycznie. Tyle, że nigdy nie chciałam być jak Romeo i Julia
Brown:
Nie jak Romeo i Julia? Myślałem, że to marzenie każdej dziewczyny
Amelie:
A co? Chcesz umrzeć po tygodniu znajomości, gdzie była niby wielka miłość i doprowadziła do 6 zgonów? Wolę Bonnie i Clyde'a. Może i umarli, ale dopiero, gdy policja zastawiła na nich zasadzkę i ten związek trwał dłużej niż tydzień
Brown:
Chcesz stać się kryminalistką?
Amelie:
Miłość nie wybiera
Brown:
Jesteś słodka swoim sposobem byciaDrzwi od mojego pokoju się otworzyły i w progu stanęła moja mama.
-Skarbie, dostałam ostatnio od kogoś wiadomość - zaczęła.
- Na temat?- spytałam.
- Na twój - odpowiedziała - Ktoś mi napisał, że już nie chodzisz z Clay'em Jensen'em i na dodatek spotykasz się z największym kryminalistą tego miasta, a ma ledwo 19 lat - co za kurwa mnie podjebała?
- Tak, to prawda, że zerwałam z Clay'em, ale druga część to kłamstwo, mamo. Wiesz, że nigdy nie spotkałabym się z jakimkolwiek kryminalistą - i znowu okłamywałam własną rodzicielkę.
- Dobrze, wierzę ci. Po prostu wolałam się upewnić. Wiesz, że tacy sprowadzają na samo dno - oznajmiła i wyszła z mojego pokoju.
Zbliżała się 23, więc pora zacząć się ubierać i malować. Założyłam czarne jeansy z wysokim stanem, biały top i przygotowałam czarną ramoneskę. Zaczęłam się malować. Nie był to jakiś odważny makijaż. Nałożyłam tak właściwie sam tusz do rzęs, a usta pomalowałam przezroczystym błyszczykiem z brokatem i tak oto nadeszła 23:30.
Brown:
Już jestem, Julio
On dalej z tym? Przecież mówiłam mu, że nie chcę być jak tamta dwójka. Założyłam ramoneskę i otworzyłam okno, gdy wyszłam na drugą stronę parapetu zamknęłam okno zostawiając delikatną szparę do otwarcia ich. Zaczęłam schodzić po drabince, która znajdowała się przy moim oknie i szła od ziemi do dachu. Niestety stopnie były strasznie śliskie, ponieważ padał deszcz i omsknęła mi się noga, przez co omal nie spadłam. Następnie przeskoczyłam przez płot, a po drugiej stronie znajdował się Romeo.
-W końcu się zjawiłaś, Julio. Ile można czekać na ciebie?- spytał.
- Kto umie czekać, wreszcie się doczeka - zacytowałam.
- Mówiłaś, że nie cierpisz Romea i Julii, a cytujesz Sheakspira?- spytał, a po tym mnie pocałował.
- Jak widać, możemy już jechać?- spytałam, gdy skończyliśmy się całować.
- Jasne, wsiadaj - powiedział i otworzył mi drzwi od swojego mustanga.
- Ktoś jeszcze z twojej paczki tam będzie?- spytałam zaciekawiona, gdy jechaliśmy.
- Będą Monica, Laura, Marcus i Jack - odpowiedział.
- Mama mi mówiła, że chcą namierzyć miejsce gdzie odbywają się wasze walki - oznajmiłam.
- Nie uda jej się - spojrzałam na niego pytającym wzrokiem - Za każdym razem odbywają się w innym miejscu - odpowiedział.
- Ale i tak uważaj na siebie, dobrze?- spytałam. Chłopak kiwnął głową i skupił się spowrotem na drodze.
Weszliśmy do jakiejś starej hali.
-Walki odbywają się w głównej części hali, szatnie są tuż za rogiem - powiedział, gdy zmierzaliśmy do owych szatni. W szatni Browna znajdowali się już wszyscy przez niego wspominani.
- Amelie! Tak dawno cię nie widziałam - oznajmiła Laura, rzucając mi się na szyję.
- Mel, nie wiedziałam, że tu będziesz - powiedziała Monica, która też mnie przytuliła.
- Siema, młoda - oznajmił Jack, z którym wymieniłam uścisk.
- Hej, niska - oznajmił Marcus, który też mnie przytulił.
- Hej, też was dawno nie widziałam - odpowiedziałam.
- Nie mogę patrzeć - powiedziałam, gdy walka się rozpoczęła.
- Spokojnie - powiedziała Laura.
- Chris prawie zawsze wygrywa - dodała Monica.
Walka zakończyła się zwycięstwem Chrisa, więc tym razem Monica się nie myliła.
Poszłyśmy z dziewczynami zapalić, a Chris poszedł się przebrać, chłopacy postanowili mu towarzyszyć, trochę śmieszne, ale nie wnikam.
Zauważyłam, że gdy wyszli z hali Chris trzymał ręce w kieszeni bluzy, a kluczyki do jego samochodu trzymał Marcus. Dziwne.
-Amelie, będziesz kierować?- spytał Chris. Skinęłam głową - To ja idę już do samochodu - dodał, a Marcus podał mi kluczyki.
- Co z nim?- spytałam, gdy Brown poszedł do samochodu.
- Nic - odpowiedział Marcus.
- To czemu ty trzymałeś kluczyki do jego samochodu, a nie on?- spytałam.
- Po prostu... po walkach ma pewne problemy... z dłońmi... i... i może sam ci powie - odpowiedział z zająknięciem Jack.
- Dobra, ja idę, po pewnie już się niecierpliwi - oznajmiłam i pożegnałam się ze wszystkimi. Wsiadłam do samochodu Browna i włożyłam kluczyk w stacyjkę, po czym zapiełam pasy i odpaliłam samochód.
- Jaki adres?- spytałam, Chris podał adres, a ja zaczęłam jechać.
- Co się dzieje z twoimi dłońmi po walkach?- spytałam po dłuższej chwili ciszy.
- Nieważne - odpowiedział.
- Nieważne? To czemu nie możesz kierować?- spytałam.
- Po prostu chciałem, żebyś ty teraz kierowała, nie chcę, żebyś wyszła z wprawy - odpowiedział patrząc dalej w okno.
- Do choelry, Chris! Bądź ze mną szczery! - uniosłam się waląc ręką w kierownicę.
- Uspokój się, bo jeszcze wprowadzisz nas w jakiś rów albo drzewo - odpowiedział.
- Nie uspokoję się dopóki mi nie powiesz - mówiłam dalej lekko uniesionym głosem.
- To nic ważnego - upierał się dalej. Dotarłam już do kamienicy, w której mieszkał Chris. Zagasiłam samochód i z niego wysiadłam. Chwilę potem Chris zrobił to samo.
- Prowadź, Romeo - oznajmiłam, a chłopak zaczął prowadzić nas przez klatkę schodową.
- Otworzysz?- spytał tym swoim zachrypniętym głosem, przez który przechodziły mnie dreszcze.
- A ty nie możesz?- spytałam nie co za ostro.
- Masz moje klucze - odpowiedział. Otworzyłam drzwi kluczem i nacisnęłam klamkę, po czym pierwsza weszłam do środka.
- Idź dalej - powiedział Chris, który wszedł tuż za mną. Włączyłam światło i poszłam do łazienki, której mniej więcej znałam położenie. Zaczęłam szperać po szafkach w poszukiwaniu jakichś opatrunków i wody utlenionej.
- Masz wodę utlenioną?!- spytałam.
- Nie!- odpowiedział Chris. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do salonu, w którym znajdował się Brown. Dalej trzymał ręce w kieszeni bluzy.
- A spirytus?- spytałam.
- W barku powinna być setka - odpowiedział. Wstałam i wyciągnęłam z barku małą buteleczkę spirytusu. Nalałam to na jedną z gaz, które znalazłam i przyłożyłam do rozciętego łuku brwiowego. Chłopak syknął.
- Przepraszam - powiedziałam dalej trąc ranę.
- Nie szkodzi, usiądź, będzie ci wygodniej - powiedział, więc usiadłam na jego kolanach i zabrałam się za czyszczenie rozciętego nosa, nie wiedziałam jakim cudem, ale jakoś tak było, gdy skończyłam powiedziałam stanowczym głosem:
- Ręce
- Nie trzeba - powiedział cicho.
- Do cholery, ręce!- kolejny raz tego wieczoru uniosłam głos na niego.
- Nie - powiedział nad wyraz spokojnie.
- Chris, proszę!
- Nie, zrozum to! - wykrzyknął.
- Chris! Cholera! Martwię się o twoje zdrowie! Pokaż te dłonie! - już nie protestował. Wyciągnął drżące dłonie z kieszeni bluzy i zamknął oczy. Chwyciłam jego dłonie w moje i zaczęłam je oglądać. Były opuchnięte - Możesz wyprostować palce?- spytałam drżącym głosem. Pokręcił przecząco głową.
- Ale już jutro będą w pełni sprawne - odpowiedział.
- Zawsze tak masz po walce?- spytałam. Kiwnął głową - A po walce z Conorem nie były w takim stanie, dlaczego? - wypytywałam dalej.
- Nie wiem - odpowiedział.
- Masz lód? - spytałam.
- W lodówce, w zamrażarce, pierwsza szuflada od góry - wstałam z nóg chłopaka i poszłam do kuchni. W miskę wrzuciłam lód i wlałam trochę wody. Położyłam ją na stoliku w salonie i powiedziałam:
- Włóż ręce, lód zmniejsza opuchliznę. Myślisz, że dzięki czemu zawsze wyglądam na wyspaną? Jest taki prosty sposób. Wystarczy włożyć łyżki do lodu i przyłożyć pod oczy
Chłopak niemrawo się uśmiechnął.
-Zawsze wiedziałem, że jesteś zdolna - odpowiedział, po czym włożył ręce do miski. Oparłam się plecami o oparcie kanapy i przymknęłam oczy - Jesteś cudowna - dodał po chwili - Jak długo mam jeszcze trzymać te ręce? - spytał po jakichś 5 minutach.
- Jeszcze chwilę - odpowiedziałam.
- Fray, rąk nie czuję - powiedział znudzony.
- Mówiłam, że tylko chwila i zaraz możesz wyjąć, wyciągnij już ręce - odpowiedziałam. Zrobił co kazałam i chciał się do mnie przytulić, ale ja miałam inne plany. Wstałam z kanapy, wzięłam miskę i zaniosłam ją do kuchni - Nie umiesz się skradać - powiedziałam, gdy wylewałam wodę z miski.
- A kto powiedział, że chciałem się skradać?- spytał. Oparłam się tyłem o blat szafek. Chris podszedł bliżej i położył dłonie po obu stronach mojego ciała, po czym się nachylił tak, że był prawie mojego wzrostu.
- Wiem, co knujesz - powiedziałam, ale mimo tego dalej się nie uśmiechnęłam, bo byłam trochę zła na Chrisa, że pomimo tego, że cierpiał przez te walki to dalej to robił - Chris, dlaczego to robisz?- spytałam - Dlaczego bierzesz udział w tych walkach? Cierpisz przez nie i w dodatku narażasz swoje zdrowie... znowu. Rozumiesz, że musisz jakoś sobie radzić w życiu, ale z samych wyścigów... - nie dokończyłam zdania, ponieważ Brown mnie pocałował. On nie ma innych sposobów na uciszanie tylko musi całować?
- Za dużo gadasz - stwierdził między pocałunkami i znów mnie pocałował.
- A dla ciebie całowanie jest rozwiązaniem wszystkich problemów - powiedziałam, gdy skończyliśmy się całować.
- Jesteś za bardzo pesymistyczna, dlatego muszę cię jakoś uciszać - odpowiedział.
- Nie zmieniaj tematu. Zrozum, że się martwię o ciebie. Bardzo - powiedziałam patrząc z troską w jego oczy.
- Zostaniesz na noc?- wychrypiał cicho i pochylił się nade mną tak, że przeszły mnie ciarki.
- Nie mam innego wyboru. Prócz tego, że masz jeszcze nieco opuchnięte ręce to chyba nie za bardzo możesz ruszać palcami - odpowiedziałam. Chłopak położył dłonie na moich biodrach i przerzucił mnie przez swoje ciało.
- Aaa! Chris! - krzyczałam śmiejąc się, ale chłopak nic z tego sobie nie robił tylko zaczął iść w kierunku sypialni. Podszedł do szafy, wyjął białą koszulkę.
- Czyli twoja garderoba składa się z czegoś więcej niż czarnych koszulek?- spytałam.
- Jak widać - Brown postawił mnie na ziemię, wręczył mi koszulkę i powiedział: - Masz, możesz spać w mojej koszulce, a rano nie będziesz miała tak pogiętych ubrań.
- Dzięki, skarbie - powiedziałam i obdarowałam go całusem w usta. Przebrałam się w koszulkę i położyłam się obok Chrisa, który już się umył - Nastawię jeszcze budzik, bo skończy się jak ostatnio - dodałam i zrobiłam jak mówiłam.
- Co jeśli twoja mama się dowie?- spytał, gdy leżeliśmy przytuleni.
- Nie dowie się
- A jeśli?
- To powiem, że Mia mnie potrzebowała i wtedy zrozumie
- A jak dowie się, że wyszłaś oknem?
- To będzie prawić mi kazania o tym, jak bardzo bezmyślne i niebezpieczne to było, a teraz idę spać, dobranoc
- Dobranoc, kocham cię - wyszeptał i mocniej się przytulił.
- Ja ciebie też.
Obudziłam się rano z dźwiękiem budzika. Wyłączyłam go i szturchnęłam Chrisa.
-Halo, wstajemy, Śpiąca Królewno.
- Pięć minutek - wymamrotał.
- Ty możesz, ja nie - powiedziałam i wyswobodziłam się z jego uścisku, po czym zaczęłam się ubierać - Wstawaj, Brown - powiedziałam, gdy już się ubrałam - Pięć minutek minęło - dodałam. Schyliłam się nad chłopakiem i go pocałowałam.
- Tak to ja mogę wstawać codziennie - wymruczał po pocałunku.
- Wstawaj i się ubieraj, muszę do domu wrócić - powiedziałam i wstałam z łóżka. Brown niechętnie wstał z łóżka, przeciągnął się i zaczął grzebać w swojej szafie.
Tym oto sposobem znalazłam się w domu o równej 6, ponieważ pomimo tego, że obudziłam się o 5 Chris tak czy siak zatrzymał mnie w samochodzie. Weszłam do swojego pokoju, zamknęłam okno i się obróciłam, gdy to zrobiłam wydawało mi się, że chyba zejdę na zawał. W pokoju na krześle siedział mój brat.
-Myślałem, że wrócisz prędzej niż o szóstej - oznajmił.
- No tak wyszło - odpowiedziałam.
- Dosłownie, gdy ty tu weszłaś mama napisała mi sms-a, że zaraz będzie w domu, tym razem poszczęściło ci się - miał trochę racji - Nie sądziłem, że zostaniesz u niego na noc - dodał. Przewróciłam oczami i spytałam:
- Możesz stąd wyjść? Chciałabym pospać jeszcze tą godzinę
- Wyjdę, ale ty i tak nie pójdziesz spać, bo dzisiaj miałaś mieć rano jakiś apel i musisz być pół godziny prędzej - cholera, zapomniałam.
- Zawieziesz mnie czy mam jechać autobusem?- zmieniłam trochę temat. Mój samochód niestety był w warsztacie, bo mama miała nim jakiś wypadek podczas mojej dwutygodniowej nieobecności.
- Jedź autobusem, wystarczy, że cię kryłem - odpowiedział, po czym wyszedł z mojego pokoju. Wyszłam z pokoju i zeszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej mleko. Z szafki wyciągnęłam mały garnek, do którego wlałam mleko i zaczęłam je grzać. W międzyczasie wyjęłam miskę i wsypałam płatki. Sięgnęłam łyżkę i wyłączyłam mleko, które wlałam do miski z płatkami. Usiadłam przy wyspie kuchennej i zaczęłam je jeść.
Szłam na przystanek, gdy usłyszałam za sobą ryk silnika. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam jadącego czarnego Forda Mustanga GT, przez którego środek przechodziły dwa białe paski. Kierowca samochodu zatrzymał się, boczna szyba opuściła się i zobaczyłam uśmieszek Chrisa.
-Zdążyłeś po mnie przyjechać? - spytałam.
- Wsiadaj, nie będziesz jechała autobusem, gdy możesz zmyć tym sukom uśmieszki z twarzy - oznajmił i otworzył drzwi od środka. Wsiadłam do samochodu, zamknęłam drzwi i zapięłam pasy, a Chris ruszył samochodem.
- Nie wywieziesz mnie nigdzie?- spytałam poważnym głosem.
- Nie wywiozę - odpowiedział - ObiecujęTaki trochę nudny rozdział, ale kolejny będzie ciekawszy i będzie się działo oraz chyba zafunduję kłótnię rodzinną, bo czemu nie?
CZYTASZ
𝓗𝓮𝓵𝓵 𝓸𝓷 𝓮𝓪𝓻𝓽𝓱
Romance„𝑹𝒐𝒛𝒑𝒆̨𝒕𝒂𝒍𝒊𝒔́𝒎𝒚 𝒑𝒊𝒆𝒌𝒍𝒐 𝒏𝒂 𝒛𝒊𝒆𝒎𝒊, 𝒏𝒂𝒅 𝒌𝒕𝒐́𝒓𝒚𝒎 𝒏𝒊𝒆 𝒃𝒚𝒍𝒊𝒔́𝒎𝒚 𝒘 𝒔𝒕𝒂𝒏𝒊𝒆 𝒛𝒂𝒑𝒂𝒏𝒐𝒘𝒂𝒄́" On - Chris Brown - szkolny podrywacz, łamacz żeńskich serc. Jeden ze szkoln...