— Vince, odłóż tą broń. — odezwał się ktoś nagle, a Lily była na tyle wściekła że nawet nie zauważyła kto to jest.
— Właśnie Vince. Odłóż broń. — wycedziła Lily, z odrazą wmawiając jego imię, jakby był jakimś karaluchem. Przez chwilę mierzyli się wrogimi spojrzeniami i gdyby nie interwencja Newta i Thomasa, zapewnie skoczyli by sobie do gardeł. Brunetka nie musiała zgadywać że to ona wygra, bo jest od niego młodsza, szybsza, lepsza i mądrzejsza. Na tą myśl uśmiechnęła się tryumfalnie i się cofnęła do tyłu. Przeniosła swój wzrok na osobę, która zmusiła mężczyznę do opuszczenia broni. Miała brązowe włosy do ramion, lekko falowane, skórzaną kurtkę i czerwoną chustę.
Do Lily trafiło to jak kamień do wody, że ją zna. Przez chwilę stała sparaliżowana, wgabiając się głupio w kobietę, puki nie usłyszała swojego imienia, rozbrzmiewającego gdzieś w oddali. Pokręciła głową i zobaczyła że Newt się na nią patrzy. Ale tak jakoś inaczej, jakby zobaczył złotą koronę wysadzaną perłami. Lily zamrugała parę razy i odwróciła wzrok, czując jak policzki jej się palą.
— Witaj, Thomas. Miło cię znowu widzieć. — powiedziała nagle kobieta, wywrywając dziewczynę z szoku. Wszyscy w tym momencie spojrzeli się na Thomasa, a Lily nie wiedziała czy się śmiać czy też mu spółczuć - chłopak wyglądał jakby miał zaraz zasnąć, a fakt że ktoś go znowu zna wcale nie pomagał, dlatego Lily zachchotała cicho, czego minutę później pożałowała. Kobieta zauważyła ją, i do niej podeszła, a brunetka poczuła napływającą falę paniki. — Fascynujące. — powiedziała, zauważając jej bliznę pod okiem. Lily przełknęła ślinę, błagając by cała ta fascynacja wróciła na Thomasa, a nie na nią. — Tak jak obiecywałeś Thomas. Zaopiekowałeś się nią, i patrz na jaką śliczną istotę wyrosła. — dodała, a Lily nie wiedziała jak odpowiedzieć na ten komplement.
— Kim pani jest? — zapytała, zanim zdążyła ugryść się w język. Brawo, lepszego pytania lepiej nie mogła wymyślić? Kobieta westchnęła i popatrzyła się na nich wszystkich.
— D.R.E.S.Z.C.Z wymazał wam wszystkie wspomnienia, prawda?
— Nie. — wymsknęło się Lily, a ona miała wielką ochotę zrzucić się teraz z kanionu, albo schować się pod ziemię i tam umrzeć z głodu. Wszyscy wbili w nią zaciekawiony, ale także zdziwiony wzrok. Dziewczyna odchrząknęła i już miała coś powiedzieć, jak Teresa jej przerwała.
— To chyba rozmowa na inny czas. — powiedziała, a Lily wyczuła w jej głosie nutkę jadu i groźby. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego w jakie koszmarne bagno właśnie się wplątała. — Musimy jej pomóc. — zmieniła temat, wskazując na Brendę. Kobieta kiwnęła głową i razem z Jorgiem, podniosła dziewczynę.
— Trzeba ją zabrać do namiotu szpitalnego. Bez gadania Vince. — rozkazała, poczym odeszła w którąś stronę. — Dajcie im ciepłe koce i coś do jedzenia. Muszą być wykończeni. — rzuciła jeszcze, poczym odeszła. Lily jeszcze raz zerknęła na Newta, który gadał o czymś z Thomasem i Minho. Wzruszyła ramionami i poszła za Frypanem, by odebrać jedzenie.
CZYTASZ
𝐏𝐇𝐀𝐍𝐓𝐎𝐌 .maze runner
Fanfiction𝑻𝒉𝒆 𝒆𝒗𝒊𝒍 𝒊𝒔 𝒏𝒐𝒕 𝒕𝒉𝒂𝒕 𝒘𝒆 𝒅𝒐 𝒔𝒐𝒎𝒆𝒕𝒉𝒊𝒏𝒈 𝒃𝒂𝒅, 𝒕𝒉𝒆 𝒆𝒗𝒊𝒍 𝒊𝒔 𝒕𝒉𝒂𝒕 𝒘𝒆 𝒅𝒐𝒏'𝒕 𝒅𝒐 𝒂𝒏𝒚𝒕𝒉𝒊𝒏𝒈. Bądźmy szczerzy - ludzie już zawsze będą patrzeć na Lily jak na ostatnią ofiarę. Chuda, zawsze w słuchawkac...