|8| Weekend

162 10 11
                                    

Pov. Kate

Minęła nie cała godzina. Zbliżało się do otwarcia. Ja już poszłam przed biuro z myślą że kogoś spotkam. Po jakimś czasie, przyszła Vanessa, a potem, Jeremy.

- No, widzimy się w poniedziałek!-powiedziała dziewczyna

- Czekaj, jak to?

- No, wolne jest, weekend.

- Tak szybko?

- Ale co?

- No, tak szybko to zleciało.

- Może i tak, może i nie.

- No dobra, to widzimy się w poniedziałek?

- Takkk.

- No ok, pa!

- Cześć!

Wyszłam z placówki i ruszyłam w stronę domu. Próbowałam zapomnieć o tym co się wydarzyło, ale bez skutku.
Gdy dotarłam do domu, dopiero co wstawałi moi rodzice. Chciałam szybko pójść na górę do pokoju i pójść spać, kiedy tym razem, dostałam pytanie od ojca... No świetnie, znowu to samo...

- Gdzie byłaś?

- W pracy. Mama ci nie powiedziała?

- Nie. Jak w pracy, jest 6 rano.

- Bo pracuje jako stróż nocny?

- Hmm... Ciekawe, a gdzie?

No, jeszcze tego brakowało.

- W tej nowej galerii ( o ile tak to mogę nazwać) Mega Pizzaplex.

- No dobrze. Idź jak tak bardzo chcesz.

JESSS!!! NARESZCIE!!! WYJDĄ ,A JA SIĘ WYŚPIE, I POTEM BĘDĘ MIAŁA WOLNĄ CHATĘ.

- Za dużo emocji jak na jedną noc... Idę spać...

Obudziłam się po 8 godzinach. No, wyspałam się. Nie powiem że nie.

- Dobra, idę jeść tostyyyyy.

Szcerze lubię tosty. Gdy sobie je zrobiłam poszłam na kanapę. Jak je zjadłam, włączyłam netflixa, wzięłam koc i zrobiłam przy okazji jakiś popcorn.
Oglądałam tak gdzieś z 4 godziny. Poszłam do pokoju poczytać jakieś książki. Potem trochę mi się nudziło, postanowiłam pójść spać.
------------------------------------------------------------
Wstałam o 9, ciekawe. Wzięłam jakieś ubrania i ręcznik i poszłam wziąść se prysznic. Potem poszłam na dół zrobić sobie śniadanie. Moich rodziców nie ma w domu, czyli gdzieś pojechali. Nudziło mi się. Więc postanowiłam zadzwonić do Vanessy i Jeremy'ego. Zapytałam czy idziemy gdzieś na miasto czy coś. Spotkaliśmy się w parku o 12.

- Cześć.

- Hej.

- Gdzie jest Jeremy?

- Powinien zaraz być- powiedziała dziewczyna sprawdzając godzinę na telefonie.

- Jestem!

- Okej.

- To gdzie idziemy?

- Nie wiem... Na pizze?

- Okej.

Poszliśmy na pizzę. Porozmawialiśmy, zjedliśmy, praktycznie zachowywaliśmy i czuliśmy jakbyśmy się znali od zawsze.

- Hej, mam pytanie.

- No?

- Macie kontakt z Vincem?

- Yyy... Vinc?

- No tak.

- Yyy kto to jest? Czekaj, czy to jakiś żart czy jak?

Czyli nie wiedzieli że GlitchTrap nazywa się Vincent. Dowiedziałam się pierwsza z nich.

- A, no tak. Już mówię, Vincent to imię GlitchTrapa.

- Serio?

- Czekaj, powiedział ci?

- Eee no tak.

- No... Okej.

Jeremy był chyba nieco zazdrosny. Ale nie wiedziałam, czy jest zazdrosny o mnie, czy po prostu nie lubi Glitcha.

- Idziemy gdzieś jeszcze?

- Ok, a gdzie?

- Nie wiem.

- Aha-

Gdy Vanessa coś wymyśliła to poszliśmy. Poszliśmy do mnie grać w karty.
Zagraliśmy w różne gry. Siedzieliśmy tak do 20, kiedy moi rodzice wrócili, no, pomyślałam: Znowu? Możecie se wyjechać albo coś a ja będę miała chate dla siebie.

- Kto to jest?

- Moi znajomi.

- Znajomi?

- No, tak?

- Dobrze, róbcie se co chcecie.

I wróciliśmy do gry. O 21 Vanessa i Jeremy musieli iść do swoich domów, poszłam ich odprowadzić.
Pierwsza była Vanessa.

- Cześć!

- Pa!

Szłam z Jeremym w ciszy i po chwili powiedział:

- Czyli co? Masz lepszy kontakt z "Vincentem"?

- No, tak...

- Pffft... Jestem pewny że coś kombinuje.

Jeremy raczej nie polubił Vinca, może zmieni zdanie?

- No, jak uważasz... Myślę...Że zaczynam go lubieć...

- Ale że... Nie gadaj... Ty tak serio?

- N-no... Chyba tak...

-*sigh* No okej...

Dalej szliśmy w ciszy. Od prowadziłam chłopaka do jego domu i zaczęłam iść do swojego. Było dość ciemno, nie widziałam żadnej żywej duszy... Pusto tak... Trochę przechodziły mnie ciarki... Przyspieszyłam kroki. Doszłam na szczęście do domu, przebrałam się w piżamie i poszłam spać. Jutro już powrót do pracy... Czas tak szybko leci...

You're mine and only mine (GlitchTrap x Night guard)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz