Przyszłość

1.1K 83 8
                                    

Sarlin obserwował Pottera spięty z oddali, jakby bał się podejść bliżej i przypominał w tym wszystkim bardziej zwierzę niż kiedykolwiek wcześniej, a znali się naprawdę bardzo długo. Severus pamiętał wampira o okrwawionych ustach z zębami na milimetry od własnej szyi, w rozchełstanej koszuli, na której ktoś najwyraźniej praktykował jedno z zaklęć ogniowych. Wampir oczywiście wyszedł z tego bez szwanku, ale jego głód wzrósł niewiarygodnie, dlatego też zapewne postanowił zaatakować kolejną ofiarę.
Severus doskonale zdawał sobie sprawę jakie szczęście miał wtedy.
Sarlin jednak pod wieloma względami był bardziej ludzki niż inni, których znał Severus. Wśród śmierciożerców zamiłowanie do czegoś innego niż nienawiść, Czarna Magia i śmierć było uznawane za słabość. A wampir nie wstydził się opowiadać o swoich podbojach miłosnych, gdy Severus był na tyle młody, by jeszcze interesowała go taka tematyka. Później rozprawiali o magii i filozofii, i to też przynosiło mu pewną radość.
Sarlin bywał dobrym kompanem. Chwilami uciążliwym, ale zawsze przyjacielem. Pakt, który zawarli zobowiązywał go zresztą do tego.
I przez te wszystkie czasy Severus nie widział wampira przestraszonego. Czasami skrępowanego, gdy zaczynali rozmowy o czasach pierwszej pradawnej magii, której Sarlin był uczniem. Jakby tajemnica jego istnienia wywodziła się właśnie stamtąd. I Severus nie wątpił, że Sarlin miał coś na sumieniu. Coś tak poważnego, że ukarano go wiecznością, która zaczynała go nużyć. Wiecznością, która zmusiła go do obserwowania nie tylko upadku ludzkości, ale przede wszystkim czarodziejskiego społeczeństwa, które zwróciło się przeciwko sobie.
Magia miała łączyć i przynosić dobro. Tymczasem dzieliła coraz bardziej, a mury, którymi ogradzali się czarodzieje przestały być tylko zamkami ukrytymi przed oczami mugoli.
Sarlin poruszył się niespokojnie i sam fakt, że Severus to usłyszał był niepokojący.
- O czym myślisz? – spytał nie mogąc się powstrzymać.
Kpina zamarła na jego języku. To nie była pora na żarty.
- Zabiłbym go bez mrugnięcia okiem, gdybym miał pewność, że nie zmienię Przyszłości – powiadomił go Sarlin bez wahania. – Ale on nie stanowi zagrożenia. Nie wiem jak to nazwać – tym razem zawahał się widocznie. – Jest idiotą – sarknął Sarlin, krzywiąc się nieznacznie.
Severus uśmiechnął się krzywo.
- Z taką mocą mógłby… - Słowa pozostały niewypowiedziane, a wampir podniósł się z kanapy. – Jak ty to nazywasz? – spytał ciekawie odgarniając nieprzytomnemu Potterowi grzywkę.
Chłopak wydawał się tak niewinny, gdy spał. Możliwe, że Sarlin powinien rzucać na niego ten czar każdego wieczoru. Marzenie jednak pozostawało marzeniem. Magicznie podtrzymywany sen wykończyłby młody organizm równie szybko co eliksiry.
- Ostry przypadek gryfonizmu – odparł Severus z nutką zgryźliwości w głosie.
- Ale nie jest chyba zaraźliwy? – spytał Sarlin, ewidentnie kpiąc.
Severus właśnie miał coś sarknąć, gdy przypomniał sobie wszystkie te razy, gdy zabijał w sobie ślizgoński zmysł przetrwania. Jego pierwsze misje dla Dumbledore’a. Próbę uratowania Lily i to, co robił w tej chwili, co nie było już tylko grą na dwa fronty. W zasadzie front podzielił się tak bardzo, że nie wiedział już nawet, po której stornie stał. To już dawno przestała być wojna pomiędzy Czarnym Panem a Dumbledorem z Potterem w roli pionka. Przed nimi leżała realna siła, Ślizgoni zamierzali osłabić stronę Mrocznego Lorda, a Dumbledore jak zawsze sprawiał wrażenie tego, który pociąga za sznurki. Z tym, że jego marionetki już dawno użyły nożyczek.
Severus jednak wciąż nie przeprowadził się do jakiegoś abstrakcyjnego kraju o ograniczonej możliwości poruszania się Siecią Fiuu i trwał przy śpiącym Zbawcy Tego Świata, co najgorsze wierząc, że faktycznie możliwe, że mają jakąś marną szansę wyjść z tego obronną ręką.
- Jest – odpowiedział krótko, patrząc wampirowi prosto w oczy. – Gryfonizm jest zaraźliwy, więc to twoja ostatnia szansa, żeby się stąd wydostać – oznajmił mu szczerze.
Sarlin wyprostował się i odgiął głowę jak kobra, która szykuje się do ataku. Obserwował go przez chwilę w milczeniu i Severus mógł przysiąc, że jest w stanie usłyszeć równomierny oddech Harry’ego.
- Całe życie zbierałem wybitnych czarodziejów, Severusie. Każdy z was w pewnym punkcie mógł mnie zabić, ale to ja zawsze okazywałem się śmiercią – odparł wampir dumnie.

Demony-Snarry (BCP) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz