Sen Sprawiedliwych

1.1K 88 5
                                    

Draco zamknął się w swoim pokoju i spojrzał na księgi, które dostarczyła mu Granger. Pomoc Gryfonki okazała się nieoceniona, szczególnie odkąd ograniczono dostęp do Biblioteki większości uczniów Slytherinu, gdy tylko wzmogła się aktywność Czarnego Pana.
- Voldemort – powiedział Draco na głos, starając się, aby jego głos nie drżał.
Nie zamierzał nazywać tego potwora z tą samą czcią, z którą traktował go ojciec. Voldemort nie był w końcu jego panem i nigdy nie będzie. A przynajmniej dopóki Draco będzie miał coś do powiedzenia w tej kwestii.
- Voldemort – powtórzył odrobinę głośniej i pewniej, bo bunt zawsze rodził się w człowieku i ten płomień należało podsycać.
Każde – nawet małe zwycięstwo liczyło się w tej chwili.
Granger nie znała wszystkich szczegółów, ale to była kwestia dni, by odgadła, że szukają zaklęć, które pozwoliłyby na zabezpieczenie niewielkiego domu. Miejsca, które byłoby ukryte przed Śmierciożercami na tyle długo, by wojna minęła. Nie wiedział jak wiele czasu stronie Dumbledore’a zajmie pokonanie Voldemorta, ale musieli być przygotowani na lata potyczek i walk.
Jak do tej pory żadne z nich nie chciało przeciwstawiać się otwarcie rodzinom i to było jedyne logiczne wyjście z sytuacji. Nie wiedzieli ilu jeszcze Śmierciożercy szpiegów mieli w Hogwarcie, ale Gryffindor wydawał się wciąż najbezpieczniejszym z Domów. Pottera otaczali lojalni przyjaciele, chociaż ślepi jak kury po zmroku. Czego jednak można było spodziewać się po Gryfonach?
Szale tej wojny przechylały się na korzyść Voldemorta nim potyczka tak naprawdę się rozpoczęła i na razie nie chciał myśleć o tym co stanie się z nimi, jeśli Potter przegra. Miał pewność, że Złoty Chłopiec na pewno podniesie rękawicę, którą mu rzucał czarnoksiężnik, bo Gryfoni nigdy się nie poddawali. Nawet, jeśli mogli uratować swoje życie salwując się ucieczką.
Taktyczny odwrót leżał w naturze Ślizgonów i Draco nie zamierzał udawać, że jest inaczej. Może Historia nazwie ich tchórzami, ale i tak decyzja, którą podjęli była ciężka. Podniesienia różdżek przeciwko swoim ojcom, matkom i ciotkom nie powinno się od nich wymagać.
Pansy wsunęła się do jego komnaty bez większych przeszkód, więc uśmiechnął się krzywo. Czar, który narzucił, aby sprawdzić jego zadanie – zdał egzamin. Do dormitorium nie weszło dwóch Ślizgonów, którzy nie dostali pozwolenia dostępu.
Zastanawiał się nad tym czy nie zrobić z Pottera Strażnika Tajemnicy. Zaklęcie Fideliusa było skomplikowane, ale nie leżało poza ich możliwościami. I byłby w tym pewien poetyzm. Gdyby Potter zginął i Voldemort nie został pokonany, byliby zgubieni.
- Jak prace nad lokalizacją? – spytał Draco, gdy Pansy przesunęła dłonią po jego notatkach.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Znalazłam ciekawy zapisem w Gringotcie. Potter jest spadkobiercą Syriusza Blacka – odparła Ślizgonka. – Nie byliście czasem spokrewnieni?
Draco nie zamierzał nawet wdawać się w tę dyskusję. Znał Syriusza z opowiadań ciotki Bellatrix i wolałby zapomnieć o każdym słowie, które wypłynęło z tych szalonych ust. Nie mówiono o nim głośno od czasu jego zniknięcia z Azkabanu. Spektakularna ucieczka sprowadziła dementorów do Hogwartu i Dumbledore był wściekły. Potter miał styczność z kilkoma i teraz na są myśl do ust Draco napłynęła gorzka żółć. Wtedy wydawało się to zabawne, ale jakie wspomnienia przywróciły te wysysające szczęście potwory?
Draco jakoś wątpił, aby Potter miał wiele radosnych myśli ostatnimi czasy. Sam nie potrafił opędzić się od koszmarów i nie bardzo nawet wiedział czy faktycznie były złymi snami. Czy śmierć jego ojca nie ułatwiłaby wiele?
- Black musiałby zginąć, żeby testament został wykonany – stwierdził beznamiętnie.
Coś w całej tej sprawie z Syriuszem mu nie pasowało. Black był Gryfonem o czym Bellatrix niemal zawsze wspominała z obrzydzeniem. Musiał więc jeszcze mieć jakieś cząstki dobra w sobie na przekór całej rodzinie. O Glizdogonie nigdy nie wypowiadała się w ten sposób.
A jednak Syriusz trafił do Azkabanu za śmierć Potterów. Za zdradę ich położenia. I nie wywindowało go to w szeregach Voldemorta, co wydawało się jeszcze mniej prawdopodobne.
- Granger może coś wiedzieć – zdecydował w końcu i Pansy zmarszczyła brwi.
- Może coś wiedzieć – powtórzyła dziewczyna. – Ale czy będzie chciała się tą wiedzą podzielić?

Demony-Snarry (BCP) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz