Nadchodzi

713 76 3
                                    

Sarlin przytrzymał się mocniej kamiennego parapetu, gdy jeden z silniejszych podmuchów prawie go wywrócił. Wiedział, że to nie wiatr. Nie czuł na skórze tego charakterystycznego ruchu powietrza. Jedynie magia pulsowała niebezpiecznie, falami dochodząc od strony Zakazanego Lasu. Jeśli Hogwart od niepamiętnych czasów stał na źródle mocy – ciemny bor był dokładnym przeciwieństwem dla dobra mocy, która stworzyła zamek. Podobnych tworów nie widywał nawet w okolicach Camelotu i pluł sobie w brodę, że nie zauważył wcześniej w jakiej symbiozie współistnieli Hogwart i Zakazany Las. 
Wątpił, aby którykolwiek z dyrektorów zdawał sobie sprawę. Może nawet sami Założyciele. Nie wspomniano o tym w żadnej z ksiąg, a teraz czuł wyraźnie, że coś się budzi. Coś większego i starszego nawet od niego. 
I może Severus nazwałby go zapatrzonym w siebie narcyzem. Może miałby rację. Jednak Sarlin wiedział kiedy należało skłonić głowę nad czymś, co go przerastało. 
I nie zamierzał robić tego teraz. 
Nie było widocznych oznak w naturze. Zwierzęta nie uciekały w popłochu. Roślinność nie obumierała. Sarlin nawet nie wiedział co dokładnie nadchodzi. Ciemność teoretycznie powinna go przyzywać. Dobro odrzucać w ten najbardziej prymitywny sposób. Jednak i te granice dawno zatarły się. 
Usłyszał charakterystyczny dźwięk aportacji i zamarł, gdy zdał sobie sprawę, że spogląda na tego samego Niewymownego, którego spotkał wcześniej. Wątpił, aby czarodziej go widział, jednak o tym należało zawiadomić niezwłocznie Severusa coś zaczynało się dziać. 

*** 

Draco zawahał się, gdy Hermiona wróciła do komnat, które nazywał już ich wspólnymi. Nic nie wskazywało na to, aby Harry kiedykolwiek tutaj wrócił. Profesor Snape wydawał się aż nazbyt zainteresowanym tym, aby nie spuszczać chłopaka z oka. 
Dziewczyna spojrzała na niego niepewnie, co nie do końca mu się podobało. 
- Harry czuje się dobrze – powiedziała Hermiona i nagle przypomniał sobie poranek, gdy oczy dziewczyny śledziły każdy jego ruch. 
Informacja o tym, że Harry został ranny, nie była dla nich dobra. 
- Nie zostawiłbym ciebie… was – wyjaśnił i poczuł się odrobinę urażony. 
- Przepraszam, nie chciałam – zaczęła Hermiona. 
- Nie, masz rację. Harry jest nam konieczny. Na nim oparliśmy wiarę w to, że Voldemort przegra – wyjaśnił Draco. – Jednak odeszliśmy od rodzin, bo nie potrafimy zabijać i nie zrobimy tego dla nikogo – dodał. – Oni nie zrobią tego dla nikogo – poprawił się, bo jednak lista przypadków, gdy mógłby faktycznie pozbawić kogoś życia zaczynała się wydłużać. 
Oblizał wargi, bo to wciąż wydawało się niewystarczające. 
- Część z nas zostanie, gdy reszta pozostanie w ukryciu. Jestem odpowiedzialny nie tylko za siebie, więc musiałem… - zaczął Draco, ale dziewczyna położyła mu dłoń na ramieniu. 
Jeśli zrobiła to, aby go uspokoić – faktycznie przyniosło rezultaty. 
- Nie musisz się tłumaczyć. Chciałam ci przekazać, że Harry czuje się dobrze – powtórzyła spokojnie, robiąc kolejny krok i wchodząc w jego przestrzeń. 
- To dobrze – westchnął, wtulając się w nią mocniej. 
Hermiona była przyjemnie ciepła. Pachniała trochę jak zioła, które profesor trzymał w swoich komnatach, ale to wydawało się zrozumiałe. 
- Ja też nie mam w planach umierać – dodała i chyba to miało go jakoś pocieszyć. 

*** 

Severus nie sądził, że spotka Sarlina tak szybko. Wampir ledwo opuścił ich komnaty po dość dziwnej wizycie, która pozostawiła Harry’ego milczącego i zdenerwowanego. Tylko świadomość, że magia chłopaka wciąż się nie ustabilizowała do końca, powstrzymała go przed zaproponowaniem kochankowi eliksirów. Sen na pewno przydałby się młodemu ciało, które przeżyło tak wiele. 
Harry jednak ewidentnie czuł się lepiej. Jego magia powróciła niemal całkowicie, chociaż wciąż zdarzały się mu wypadki, które podobne były do spontanicznych uwolnień mocy, których doświadczały dzieci. 
Harry zresztą zmęczony, zasnął i Severus zamierzał położyć się właśnie koło niego, gdy drzwi jego sypialni otwarty się ponownie. 
- Musisz ze mną pójść – powiedział Sarlin. – Naprawdę musisz ze mną pójść – powtórzył wampir. – Niewymowny pojawił się na granicy Zakazanego Lasu. 
Severus zmarszczył brwi. 
- Powinieneś go powstrzymać albo zapytać wprost do czego dąży – ciągnął dalej Sarlin i wyglądał na naprawdę zdenerwowanego. 
- To nigdy… - zaczął Severus. 
- Pomogę ci – obiecał wampir. – Jeśli go przytrzymasz i unieruchomisz, przejrzę jego myśli. Będziemy mieć pewność – kusił i Severus musiał przyznać, że to naprawdę byłaby przydatna informacja. 
Weasley krążył o wiele zbyt blisko. Sarlin z jakiegoś powodu unikał go jak ognia. Może Niewymowni mieli swoje metody na wampiry. Skoro wiedzieli o Sarlinie, musieli być naprawdę dobrzy. Wampirowi wieki zajęło wymazanie swojego imienia z wszelkich ksiąg. Severus szukał go nawet w Kronikach Hogwartu, ale jego imię nigdy nie wypłynęło. A przecież księgi zaklęła sama Rowena, aby zostały pamiątką na wieki. 
Jednak jak każdego Niewymownego, umysł Weasleya powinien być dobrze zabezpieczony. Severus osobiście próbował spenetrować myśli Rookwooda, ale nigdy się to nie powiodło. Nawet, gdy mężczyzna został poddany torturom za karę z ręki samego Voldemorta. 
Sarlin wpatrywał się w niego w napięciu i Severus westchnął. Harry nie drgnął nawet podczas ich krótkiej rozmowy. 
- Dobrze – powiedział w końcu i zabrał swoją różdżkę. 
Było niewiele rzeczy, w których mógł pomóc Harry’emu. Wyszli z komnat w pośpiechu, ale upewnił się, że drzwi są zamknięte i zabezpieczone. Coś wisiało w powietrzu i coraz mniej mu się to podobało. 
Sarlin nagle zniknął i Severus usłyszał kogoś w korytarzu. Ślizgon z ostatniego roku starał się dostać do swojego dormitorium niepostrzeżenie i zamarł na jego widok wyraźnie wystraszony. 
- Pro-profesor? – wydukał dzieciak. 
- Panie Flint – westchnął Severus. – Proszę natychmiast wrócić do dormitorium – rzucił, starając się nie brzmieć ostrzej niż zwykle. 
Chłopak pokiwał głową, jakby nie marzył w tej chwili o niczym innym. 
- Natychmiast! – powtórzył głośniej Severus. – I dwadzieścia punktów od Slytherinu. Jeśli nie chce pan spędzić kolejnych weekendów na sprzątaniu składzików, radziłbym ruszyć już w kierunku dormitorium – dodał. 
Chłopak minął go pospiesznie i Severus westchnął, gdy Sarlin bezgłośnie pojawił się przy jego boku. 

Demony-Snarry (BCP) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz