Poczta

822 82 14
                                    

Byli tak wyczerpani z Nevillem, że Sarlin zaoferował się odprowadzić ich do Wieży. Poważnie nawet zastanawiali się nad tym czy nie nadwerężyć zapasów eliksirów Severusa, ale Harry naprawdę nie chciał zobaczyć miny mężczyzny, gdy tłumaczyliby mu, że za poradą moralnie wątpliwego wampira postanowili odurzyć się nieznanymi substancjami. 
Draco twierdził, że są bezpieczni w lochach. Rozkazy od rodzin na pewno jeszcze nie dotarły do pozostałych uczniów Slytherinu, ponieważ odcięto pocztę i wyjście do Hogsmeade. Lucjusz zresztą na pewno też był ranny po ataku Sarlina, a to powinno dać im dodatkowy czas. 
Jak wiele go mieli – wciąż nie byli pewni. 
Sarlin upewnił się, że blokada w jego umyśle działa. Zmusił go nawet do skorzystania z myślodsiewni Severusa, co wydało mu się nagle bardzo intymne. 
- Dobrze się czujesz? – spytał jeszcze Neville’a, który wsunął się na swoje łóżko. 
Nikt na nich nie czekał w Pokoju Wspólnym. Zapewne nie spodziewano się ich powrotu. Wieści o rannych zapewne rozniosły się, a potem plotki zrobiły swoje. Harry już wyobrażał sobie zaskoczenie kolegów, którzy odkryją ich rano w łóżkach. 
Neville spojrzał na niego z tą samą pustką, którą nosił od czasu, gdy zabił Bellatrix. 
- Nie wiem – przyznał Gryfon. 
- Musiałeś to zrobić. Zabiłaby Snape’a – przypomniał mu Harry. 
Chłopak nawet nie mrugnął okiem. 
- Wiem, po prostu… - zaczął Neville i umilkł. 
Harry nie mówił nic, wiedząc, że przyjaciel wyrzuci z siebie wszystko, jeśli będzie tylko gotowy. Rozumiał w pełni mętlik, który Neville musiał mieć teraz w głowie. Może nawet obrzydzenie do samego siebie. Przedtem jasno stawiali granicę pomiędzy dobrem a złem. Nimi a tamtymi. Wiedzieli, po której stronie znajdują się i sądzili, że nie będą zmuszeni do przekraczania granic. 
Sarlin zapewne nazwałby to naiwnością. 
Severus głupotą. 
Dumbledore czystością serca. 
I jeden z nich poprowadziłby ich na pewną śmierć bez przygotowania. 
- Zawsze ich nienawidziłem – podjął Neville tak cicho, że Harry’emu przez chwilę wydawało się, że sobie to tylko wyobraził. 
Głos chłopaka jednak był pewny i spokojny. Jak wtedy, gdy decydował się o przyjęciu do swojej rodziny uczniów Slytherinu. Pansy sama nosiła teraz nazwisko Longbottom czym zaskoczyła Harry’ego. Sądził, że oboje z Draco będą pod jego opieką. 
- Zawsze miałem kogo nienawidzić i obwiniać za to, że moi rodzice są szaleni – ciągną dalej Neville. – Marzyłem o chwili, gdy Bellatrix stanie ponownie przed Wizengamotem i tym razem zostanie skazana na Pocałunek Dementora. A tymczasem sam mogłem trafić do Azkabanu. 
- Do wyjaśnienia – wtrącił Harry. 
- Sądzę, że Snape nie widzi różnicy – odparł Neville. 
I z tym Harry musiał się zgodzić. 

*** 

Miał sen. I to nie był sen. Czuł, że to coś innego. Nie całkiem wizja, w której był w głowie Voldemorta nienawidząc wszystkiego i wszystkich. Czując pogardę do życia. 
Miał sen i to nie był całkiem sen, bo wiedział, że jest w czyjejś głowie. Przez chwilę bał się, że Voldemort dowiedział się jakoś o ich połączeniu i zamierzał go świadomie torturować. A potem usłyszał jęk przenikający ciemność i po prostu wiedział, gdzie się znajduje. 
Azkaban zawsze kojarzył mu się z zimnem i smutkiem. Z kamieniem porośniętym mchem, wilgotnym i nie dającym nadziei na to, by przebić się na zewnątrz. Jako jeden z nielicznych budulców bowiem odporny był na magię. 
Azkaban jawił mu się jako forteca wstrząsana wiatrem i sztormem, nad którą niczym martwe dusze unoszą się Dementorzy. 
Nie pomylił się wiele. Przechylił głowę w lewo, orientując się, że cela, w której się znajduje jest naprawdę niewielka. Podłoga była czysta, ale cienki ciennik cuchnął czymś co nieprzyjemnie przypominało strach. 
Sam go nie czuł, co go początkowo zaskoczyło, ale potem zorientował się, że Snape przeszedł naprawdę wiele. I co ważniejsze Dementorzy nie mogli się do niego zbliżyć. Żaden z tych potworów nie odważył się nawet zerknąć przez zakratowane okno. I cela Severusa jako jedyna miała postawionego strażnika przed wejściem. 
Harry czuł Expecto Patronum owijające go niczym ciepły koc. Nie pamiętał dokładnie wspomnienia, które przywołał, co wydawało mu się dziwne. Nigdy przedtem bowiem nie użył tego zaklęcia z taką łatwością. 
- Potter, nie powinno cię tu być – wyszeptał ktoś w jego głowie i Harry obudził się. 
Neville dwa łóżka dalej właśnie zaczynał mieć koszmary, więc rzucił na jego łóżko szybko czar wyciszający, a potem złapał go za rękę i poczekał aż chłopak przestanie się rzucać. 
Longbottom spojrzał na niego w ciemności z szeroko otwartymi z przerażenia oczami. 
- Koszmar? – spytał Harry nie oczekując nawet odpowiedzi. 
- Czy one się skończą? – powiedział Neville zduszonym głosem. 
Harry przypomniał sobie siebie sprzed kilku tygodni i zagryzł wargę tak mocno, że poczuł metaliczny smak krwi na języku. Kłamstwo rosło w jego ustach, ale nie potrafił go wypluć. 
- Nie sądzę – odparł w końcu decydując się na szczerość, a Neville skinął głową, jakby rozumiał, że to jedyna odpowiedź jaką dzisiaj dostanie. 
- O czym śnisz, gdy zamykasz oczy? – spytał Gryfon szeptem. 
Harry uśmiechnął się krzywo, przypominając sobie gorsze i jeszcze gorsze koszmary, w których brał udział. Metoda inni mają gorzej w przypadku Neville’a mogła nie poskutkować, ale Gryfon najwyraźniej i tak zamierzał spróbować. Być dzielnym, bo skoro Potter potrafi to on też. 
- Przed chwilą śnił mi się Snape w Azkabanie. Myślę, że to robota Sarlina – przyznał Harry, bo to nawet było logiczne. 
Wampir miał najdziwniejsze pomysły pod słońcem. I nigdy nie można było być pewnym w czym maczał palce. Zbyt długo siedział w ich głowach, by nie przychodził im na myśl, gdy działy się dziwne rzeczy. 
Severus nie mógł nauczyć go oklumencji. Sarlin też się poddał na rzecz czegoś o wiele szybszego i mniej długotrwałego. Może jego umysł miał po prostu pozostać otwartym dla wszystkich i wszystkiego. 
Nie wyglądało na to, aby Neville miał się jeszcze dzisiaj położyć. I Harry nie mógł go winić. Na szczęście mieli jeszcze dobę, by odpocząć przed pierwszymi poniedziałkowymi zajęciami. 
- Dumbledore powiedział mi kiedyś, że było dwóch chłopców, którzy pasowali do przepowiedni – zaczął Harry. 
Neville zesztywniał w ciemności, więc babka musiała mu opowiedzieć tę historię. Wyjaśniła zapewne dlaczego jego rodzice byli torturowani tak długo aż oszaleli. 
Harry nie dziwił się też nienawiści do Bellatrix. Ani temu, że po jej śmierci Neville’owi pozostała pustka. Czasami sam zastanawiał się jak jego świat wyglądałby bez Voldemorta lub po tym jak pokonałby Voldemorta. Nic jednak nie wydawało się dostatecznie satysfakcjonujące. 
Teraz żył celem. Co pozostałoby mu później? 
- Voldemort wybrał mnie, ale to był czysty przypadek – powiedział Harry. 
Neville zaśmiał się w ciemności. 
- Bellatrix nie uwierzyła w jego nieomylność i w kilka tygodni później pojawiła się w naszym domu – odparł Longbottom. 
- Wielu nie wierzyło w jego zniknięcie – powiedział Harry, przypominając sobie co Molly Weasley opowiadała o latach bezpośrednio po śmierci jego rodziców. – Myślę, że wielu nie wierzyło również w ciebie, a dzisiaj pokazałeś im jak bardzo się mylą – dodał. 
Neville nie wydawał się pocieszony. 

Demony-Snarry (BCP) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz