Cena

825 72 3
                                    

Harry starał się nie zamykać oczu. To przeważnie pomagało. Czuł, że jego własna magia jest zaniepokojona zmianą cyklu dnia. A może po prostu sam nieświadomie na nią tak wpływał. Nigdy nie potrafił tego odseparować, więc zawsze bezpieczniej było mu uznać, że jest magią tak po prostu. 
Początkowo nie było nawet najgorzej. Godziny mijały mu na rozmyślaniach o Syriuszu i o tym co tak właściwie należało zrobić. Jego ojciec chrzestny na pewno marzył o uniewinnieniu. Mógłby pierwszy raz od prawie dwóch dekad przejść się po Pokątnej. Może odwiedzić starych znajomych. 
Remus jednak podchodził do całej propozycji Niewymownych z bardzo charakterystycznym dla siebie spokojem. Jakby musiał wszystko jeszcze raz dokładniej przemyśleć. Harry’emu prawie umknęło, że Percy tak naprawdę nigdy na ten temat z nim nie rozmawiał. Pytanie dlaczego zwrócił się z tym do Snape’a, skoro nie była to cena za wolność, pozostawało wciąż bez odpowiedzi i Harry marzył, aby ją poznać. 
Wszystko powoli klarowało się w jego głowie. Sporo spraw zostało załatwionych, choćby jak kwestia bezpieczeństwa Ślizgonów. Powrót Severusa rozwiązał tę sytuację w zasadzie bez ich ingerencji. Draco dochodził do siebie w jego komnatach, a Neville dziś miał dzień wolny. Młodsi uczniowie na pewno zostali poinformowani, że gdyby cokolwiek się działo, ich obowiązkiem było zgłosić się do Pansy albo Blaise’a, albo któregokolwiek ze starszych zaufanych. Neville mógł opanować niewielki kryzys, chociaż Harry wątpił, aby Śmierciożercy zdecydowali się na odprawienie jakichkolwiek rytuałów. Główny prowodyrzy buntu byli bezpieczni i poza zasięgiem. 
Nie nadciągały żadne wieści z zewnątrz o niespodziewanych zgonach. Narcyza musiała być jedną z nielicznych, która nie miała Znaku i to tylko bardziej przerażało Harry’ego. Przeważnie zamaskowanych twarzy wokół Voldemorta nie było wiele. 
Dziś również musiało się coś dziać, bo blizna zaczynała go boleć. Bał się nawet mrugnąć, żeby nie zostać wciągniętym do szalonego umysłu mordercy. W sporym ciemnym pokoju słyszał tylko swój nieregularny oddech a to wcale nie pomagało. 

*** 

Sarlin szukał Pottera po wszystkich piętrach. Dzieciak jednak rozpłynął się w powietrzu. Severus niemal do zawału doprowadził Granger zjawiając się bez zaproszenia w komnatach Longbottoma po tym jak okazało się, że Potter swoje własne opuścił. 
Nie musiał wiele zastanawiać się nad tym co dokładnie dzieciak słyszał. Interpretacja mogła być tylko jedna i wcale nie czuł się dobrze z tymi myślami. Mroczny Znak zaczynał go piec. Nie jakoś specjalnie mocno, ale jeszcze dzisiaj miało odbyć się zebranie, co nie wróżyło niczego dobrego. 
Tygodnie pracy w każdej chwili mogły pójść na marne. 
- Gdzie jest Potter? – spytał Severus splatając ręce na klatce piersiowej. 
Longbottom spojrzał na niego w czystym szoku. 
- Panie profesorze chciałem… - zaczął Gryfon. 
- Gdzie jest Potter? – przerwał mu Severus. 
Weasley ocknął się jako pierwszy. 
- U pana? – spytał Ronald jak na idiotę przystało. 
- Gdyby był u mnie, pytałbym gdzie jest? – sarknął Severus i Weasley zaczerwienił się wściekle. 
Granger odchrząknęła zwracając na siebie ich uwagę niemal momentalnie. 
- Nie widzieliśmy Harry’ego – powiedziała niepewnie dziewczyna. – Mówił, że idzie z panem porozmawiać jakiś czas temu. Cieszymy się, że jest pan z powrotem – dodała szybko. 
- Parkinson – warknął Severus, zerkając na uczennicę swojego Domu. 
- Longbottom – poprawiła go usłużnie dziewczyna. 
Severus nie mógł nie spojrzeć na nią w niczym nie skrywanym zaskoczeniu. Sądził raczej, że spora część wybierze Pottera, aby jego nazwisko chroniło ich nawet po tym jak wojna się skończy. Może nawet dzięki temu łatwiej znaleźliby pracę. 
Nazwisko Neville’a nie było już tak imponujące. 
- Pansy – powiedział zatem Severus, notując w myślach, aby ostrożniej zwracać się do swoich uczniów od tej pory. – Draco jest… 
- W komnatach Harry’ego i odpoczywa – powiedziała dziewczyna szybko. 
- Harry dostał świstoklik od McGonagall – dodał Neville lekko go zaskakując. – Myśleli, że nie wiem, ale… - Chłopak wzruszył ramionami. 
To trochę komplikowało sprawę. Jeśli Potter był poza Hogwartem stać mogło się wszystko i mieli mierne szanse na znalezienie go. Jednak McGonagall nie dałaby uczniowi świstoklika bez przyczyny. Nie pozwoliłby chłopakowi też na przemieszczenie gdziekolwiek. 
- Mówiła, że powinien skontaktować się z rodziną? – zawahał się Longbottom. 
To było nielogiczne, Potter nie cierpiał tych mugoli. 
Jednak rozmawiali o Blacku. 
Po wzroku Granger odgadł, że oboje wiedzą, gdzie Potter teraz jest. 

Demony-Snarry (BCP) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz