Kwestia wyboru

1.5K 105 9
                                    


Severus Snape bardzo mało spał tej nocy. Nie widział się z Dumbledore’em ani Czarnym Panem. Nie nawiedziły go też żadne z koszmarów, które od czasu do czasu spędzały mu sen z powiek. Bynajmniej. Tym razem po raz pierwszy zaczął wierzyć, że być może przeżyją tę wojnę. Nigdy nie martwił się o to, czy ktoś zabije szaleńca. Nie Potter, to kto inny. Problem tkwił w tym, że nie był pewien, ile ofiar to za sobą pociągnie. A i tak wszystkie symulacje dawały jasne wnioski. Pierwszy ginął zazwyczaj on. Najbardziej narażony, tańczący na końcu różdżki od prawie szesnastu lat. Zbyt wiele granic przekroczył, by teraz zgiąć kark i dać sobie spokój. Kłaniać się jednemu z Panów? Dumbledore czy Voldemort? Wszystko jedno.
Teraz natomiast, zamiast psioczyć jak zwykle na Gryfonów czy po prostu na świat, zastanawiał się, czy jest jeszcze możliwe wykonanie ostrego zwrotu o 180 stopni. Potter zaskoczył go w tym roku po raz kolejny. Koszmary, z którymi radził sobie, po cichu ukrywając wszystko przed wciąż wpatrzonymi w jego stronę oczami wścibskich Gryfonów to jedno, ale kłamstwa. Prosto w oczy i to trzymające się kupy, to całkiem inna sprawa. Do tego jeszcze ta dziwna zdolność. Nawet nie wiedział, jak ma to określić. Tłumaczenia Złotego Chłopca były zbyt zawiłe, by zrozumiał wszystko dokładnie, ale samo nakreślenie sytuacji wystarczyło, by zorientował się, jak ważne jest to, co Wybraniec potrafił. A do tego on sam nie zdawał sobie z tego sprawy.
Gdyby kiedykolwiek musiał obłożyć Hogwart zaklęciami ochronnymi, ten Cholerny Gryfon zrobiłby to tak dokładnie, że najprawdopodobniej całe Ministerstwo wraz ze Śmierciożercami nie mogłoby przekroczyć wyznaczonej linii. Gdyby jeszcze dodać kilka dodatkowych… Żaden animag. A są przecież zaklęcia chroniące od wilkołaków i wampirów… Gringott może się schować z tymi śmiesznymi blokadami.
Głowa rozbolała go od coraz to nowszych pomysłów, a przecież nie poprawił tych cholernych zadań domowych. Przeklęci Puchoni to banda takich idiotów, że szkoda na nich marnować składniki, ale Dumbledore twierdzi, że każdemu należy dać szansę. Kiedyś nawet myślał, że staruch ma rację, ale szybko zmienił zdanie, gdy Pettigrew zdradził pomimo jego ostrzeżeń. A co wtedy powiedział Dumbledore? Najsłynniejszy czarodziej świata?
- Najwyraźniej tak miało być, drogi chłopcze.
Czy tak samo skwituje jego śmierć, gdy nadejdzie?

***

Hermiona nie mogła spać. Jak zwykle przed ważnymi sprawdzianami z Transmutacji siedziała w Pokoju Wspólnym i przeglądała po raz dziesiąty swoje notatki. Wszyscy spali, pochrapywanie słychać było nawet na dole. Nie lubiła jednak rzucać zaklęć wyciszających. Pustka, która wtedy się rodziła, była jeszcze bardziej odstręczająca.
Ogień wesoło trzaskał w kominku, gdy do środka wszedł Harry, ściągając w międzyczasie pelerynę niewidkę i zwijając ją w ciasny kłębek. Wyglądał o wiele lepiej. Mówiła dziś rano prawdę. Bladość zniknęła, oczy bardziej skupione na rozmówcy. Wszystko to zauważyła już pod koniec tygodnia, choć nie chciała zarzucać go dodatkowymi pytaniami. Wiedziała, jak tego nie cierpiał.
- Cześć, Harry – odezwała się pierwsza, widząc, że wciąż jej nie zauważył. Stanął jak wryty, czerwieniąc się wściekle, jakby przyłapała go na gorącym uczynku. – Znowu byłeś u tej swojej Krukonki? – spytała, odczytując tak jego zawstydzenie.
- Tak, ale nikt mnie nie widział – powiedział szybko.
Uśmiechnęła się lekko. To nie było tak, że zawsze zależało jej na najlepszych wynikach. Była w stanie zrozumieć zainteresowanie płcią przeciwną i ryzyko wymykania się. Nie byłaby też zła za odjęte punkty, ale Harry po prostu nie powinien wykradać się sam po nocy. Voldemort wrócił i nawet w szkole nie jest zbyt bezpiecznie. Jako prefekt patroluje od czasu do czasu zamek, ale nigdy nie jest to przyjemne w pojedynkę, a nawet z Terrym z Ravenclawu czuje się niezbyt pewnie.
- Czego się uczysz? – spytał, gdy milczała dłuższą chwilę.
- Transmutacji, nie wiem, czemu nie wychodzi mi zaklęcie zamiany podręcznika w chomika – westchnęła. Nie zostało jej zbyt wiele czasu, a nie zdążyła nawet odkryć przyczyny niepowodzenia. Pewna, że Gryfon zbiegnie tak jak wszyscy przed nim, gdy wspomniała o nauce, wróciła do swoich notatek.
Harry tymczasem przysiadł się do niej i odłożył pelerynę na kanapę.
- Pokaż jak to robisz, Herm – powiedział spokojnie. – Widziałem ostatnio wiele błędów – wyjaśnił. – Ron trzymał za wysoko różdżkę, Seamus nie usztywnił nadgarstka. Nawet Malfoy coś pokręcił. To nie jest najprostsze zaklęcie – westchnął w ciemność.
Faktycznie. Wtedy do końca zajęć udało się to tylko trzem osobom i to dopiero po wielu próbach. Bez wahania sięgnęła po własną różdżkę, zniechęcona mruknęła zaklęcie i uderzyła jej końcówką o leżący na blacie podręcznik. Przez chwilę książka rozmazała się, ale ani przez moment nie przypominała nawet szczura.
- Nie, nie tak. – Wstał, pociągając ją za sobą. – Wyciągnij rękę do przodu, napnij mięśnie. – Pokazywał wszystko cierpliwie. – Pełen obrót i dopiero pod koniec uderzenie. – Zademonstrował bez wypowiadania zaklęcia.
Spróbowała jeszcze raz według jego instrukcji. Strumień magii jak zwykle połaskotał ją w palce, zanim przeniósł się na różdżkę, ale mimo wszystko podręcznik nie transmutował.
- Herm – zabrzmiało, jakby zamierzał się roześmiać. – Idź spać. Zapomniałaś o zaklęciu, więc chyba najwyższa pora się położyć.
Wyszedł z Pokoju Wspólnego po krótkim „dobranoc”, na które nie odpowiedziała, zbyt zaaferowana przez to, że chomik uciekł pod jedną z szaf.

Demony-Snarry (BCP) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz