Efekt motyla

179 10 0
                                    

Adrien Agresję musiał myśleć szybko. Wiedział, że doprowadzona do takiego stanu Marinette jest łatwym celem dla Władcy Mroku, który tylko czeka na taką okazję. Nie było jednak szansy, by opuścić klasę w taki sposób by później nie zwróciło to uwagi kogoś postronnego. Już kilka lat temu zorientował się, że jego nagłe zniknięcia wzbudzają coraz większe zainteresowanie. Oczywiście nie było powiedziane, że Czarny Kot w ogóle będzie dzisiaj potrzebny, ale gdyby jednak był... 

Na szczęście rozwiązanie przyszło samo, minęło bowiem 45 minut, i ciszę wywołaną nagłym wyjściem przerwał pozbawiony emocji dźwięk dzwonka. Adrien zerwał się na równe nogi i starając się nie biec, opuścił salę. W przejściu poczuł jak jego bark szturcha wybiegająca z klasy Alya.

                                                                                           ***

Marinette siedziała zamknięta w łazience i płakała. Miała głęboko gdzieś co ludzie o niej pomyślą. Wiedziała, że opuszczając salę, wszystkie oczy skierowane były w jej stronę. Zdawała sobie sprawę, że nawet para tych pięknych, zielonych oczu patrzyła na nią wtedy ze zdziwieniem. Ale już nie miało to dla niej znaczenia. Przypomniała jej się sytuacja z dzisiejszego poranka. Była jak ten kotek, który mimo wszelkich przeciwności próbował wskoczyć na zbyt wysoki komin. Nie wiedział, że jest za mały by to zrobić, próbował, mimo że rezultat był zawsze taki sam. Przez ostatnie trzy lata to ona była tym kotkiem. Najwyższa pora zrezygnować, sturalać się z gzymsu i spaść na cztery łapy. Usłyszała dzwonek. Chwilę później do łazienki wpadła Alya.

- Marinette?! Marinette?! Dziewczyno gdzie jesteś? Odezwij się do mnie proszę!

- Idź stąd! Nie chcę z nikim rozmawiać! 

- Proszę cię! Nie jesteś w dobrym stanie! Co się tam właściwie stało?

- Nic, po prostu coś zrozumiałam, a teraz idź stąd już! - w jej głosie słychać było smutek i złość. Marinette czuła jak wielka guła rośnie jej w gardle, a do oczu znowu napływają łzy.

- Marinette?! Jezu, Mari! Posłuchaj musisz się uspokoić słyszysz? To Akuma!

Rzeczywiście, przez cienkie kraty szybu wentylacyjnego przeciskał się właśnie ciemnofioletowy motyl. A właściwie coś, co tylko motyla miało przypominać. Tak naprawdę była to bowiem Akuma. Mroczny wysłannik Władcy Ciem, który przynosił potęgę, władzę... i jeszcze więcej cierpienia. Marinette wiedziała co to oznacza. Wiedziała też, że jest już za późno. Zawiodła jako przyjaciółka, a teraz zawiedzie jako Biedronka. Nie było szansy by się uspokoiła. Spojrzała smutnymi oczami na Kwami, które lewitowało tuż obok niej. Chyba czas się pożegnać.

- Ti...

- Kotaklizm! - znajomy głos przerwał pełną napięcia ciszę, która mimo że trwała kilka chwil w głowie Marinette ciągnęła się w nieskończoność. Usłyszała jak tuż przed jej drzwiami na ziemię upada jakaś postać. Tikki natychmiast schowała się do torebki przyjaciółki. Marinette powoli otworzyła drzwi, lecz nie podniosła głowy. Ujrzała przed sobą czarne buty i idealnie dopasowany czarny strój, oraz zwisający do kolan pasek udający ogon. Zamknęła oczy i odetchnęła.

-Wszystko w porządku Marinette? 

Podniosła wzrok. Czarny Kot wpatrywał się w nią swoimi przenikliwymi zielonymi oczami. Widać było w nich troskę i niepokój.

- T-tak... dziękuję... byłam... w złym stanie.

- Niemożliwe, wyglądasz fenomenalnie - odparł chłopak z zabójczo szczerym uśmiechem. Marinette poczuła jak się rumieni.

-D-dziękuję. chyba już czas na mnie...

- Nie ma mowy. Nie puszczę cię nigdzie samej. Zabiorę cię bezpiecznie do domu... oczywiście jeżeli ty i twoja przyjaciółka nie macie nic przeciwko. 

Dopiero teraz Marinette przypomniała sobie o Alyi. Spojrzała na nią i rzuciła się jej w ramiona.

- Tak cię przepraszam...

- Napędziłaś mi niezłego stracha. Nie rób tak więcej!

- Tak, oczywiście... przepraszam.

-No już, już. Teraz odklej się ode mnie i pozwól, aby ten dżentelmen odprowadził cię do domu.

Czarny Kot stał nieco na uboczu przyglądając się tej scenie. Dziewczyny oczywiście nie mogły tego wiedzieć, ale Kot zdawał sobie sprawę jak bliska jest ich przyjaźń i że obydwie potrzebowały aby napięcie między nimi zeszło. Teraz podszedł do niebieskowłosej i szarmancko wyciągnął do niej dłoń.

- Czy jaśnie Pani zechce udać się ze mną?

Mrinette bez namysłu podała mu dłoń. Przecież ufała mu całkowicie. Jeszcze raz spojrzała w jego oczy. Po raz pierwszy w życiu stwierdziła, że są piękne.

Pamiętaj mnie - część pierwsza | Biedronka i Czarny KotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz