To ktoś więcej cz. 2

145 8 0
                                    

Marinette bawiła się pustym już kieliszkiem. Widziała, że Kot robi dokładnie to samo. Jego długie palce zataczały powolnie kręgi, wędrując po krawędzi naczynia. Chłopak patrzył nieobecnym wzrokiem w jedną z płonących świec.

-  Trudno ci będzie w to uwierzyć, ale i ja wtedy coś poczułam. Co prawda, byłam za młoda żeby wiedzieć co to, zwłaszcza że moje serce biło wtedy dla kogoś innego... ale w głębi serca poczułam wtedy, że coś zaiskrzyło.

Kot uśmiechnął się i spojrzał się na dziewczynę. Dostrzegł w jej oczach, że mówi prawdę. Poprawił się na kanapie i zapytał.

Słuchaj, ten chłopak który wtedy złamał ci serce. Jak miał na imię?

- Cóż, z tego co pamiętam tego akurat dnia tego nie zrobił. Ale widać było, że ogólnie nie był mną zainteresowany. Myślałam, że wysyłam mu jasne sygnały, w końcu praktycznie wszyscy moi znajomi wiedzieli że mi się podoba. Jednak on nie reagował. Pamiętam jak któregoś dnia podwoził mnie do domu i powiedział coś o dziewczynie którą kocha. Poczułam wtedy jak pęka mi serce, jestem pewna że było to widać, a jednak... zdawało się, że on nie zauważył.

Kot zmarszczył brwi. Trybiki w jego głowie zaczynały pracować, zaczął łączyć fakty. Nieśmiałość, jąkanie, wiecznie zarumieniona twarz. Ten dziwny bełkot, który mimo wszystko zawsze potrafił poprawić mu humor. Zawsze gotowa służyć pomocą, o dziwo obecna w jego życiu we wszystkich ważnych momentach. Ale czy to możliwe? Czy dziewczyna, którą pokochał była w nim zakochana od wielu lat, a on tego nie widział? Złapał Marinette za rękę i spojrzał jej głęboko w oczy.

- Mi możesz powiedzieć. I tak prawdopodobnie go nie znam.

- Oj pewnie go kojarzysz - zaśmiała się -  pół Paryża jest w bilbordach z jego twarzą.

Teraz był już pewien, widział jak usta Marinette układają się by złożyć zdanie, które zaraz miał usłyszeć. Równie dobrze, mógłby nie słuchać. Wiedział już jakie imię padnie. Wiedział, że był głupcem i to w dodatku ślepym głupcem. 

- To Adrien Agreste - powiedziała nieśmiało, po czym spuściła wzrok - chodzimy razem do klasy. Zawsze mi się podobał. No... przynajmniej do niedawna. Ostatnio, ktoś inny zaprząta moje myśli. 

Puściła oczko do Czarnego Kota. Ten uśmiechnął się mimowolnie, jego wzrok był jednak nieobecny. 

- Zaprosił mnie dzisiaj na Bal Maturalny. Z początku chciałam odmówić, myśląc że... że może ty byś chciał ze mną iść. Ale wiedziałam, że nie ma na to szans. Nawet gdybyś chciał, jesteś superbohaterem... nie chodzisz na bale... - spojrzała na Czarnego Kota. Nic nie odpowiadał. - Jesteś zły? Coś się stało?

- Nie, nie. Wszystko w porządku Milady. Po prostu się zamyśliłem, to winko tak na mnie działa. Oczywiście, że nie mam nic przeciwko abyś poszła z nim na Bal królewno. W końcu, to tylko przyjaciel prawda?

- Tylko przyjaciel - odpowiedziała, a w jej głosie nie słychać było zawahania.

I właśnie to, zmartwiło Kota najbardziej.

                                                                                       ***

Rozmawiali, jeszcze przez kilka godzin. Mimo początkowych planów wypicia jedynie lampki, szybko okazało się że osuszona została cała butelka. Z drugiej strony, otwarte i niewypite wino, to wino zmarnowane. Marinette opowiadała o swojej relacji z rodzicami i przyjaźni z Alyią, a Czarny Kot barwnie opisywał jej co ciekawsze misje. Zaskakujące - pomyślała - jak różnie od niej Kot postrzegał niektóre sytuacje. Tam gdzie jej zdawało się, że jest niepewna swego i szyje rozwiązanie na bieżąco, tam kot postrzegał ją jako zawsze przygotowaną i zawsze z jakimś planem w zanadrzu. Zrobiło jej się miło na sercu, widząc jak wiele dla niego znaczy. Nawet rzucane raz na jakiś czas żarciki, śmieszyły ją bardziej niż zwykle. Chociaż to akurat mogło być zasługą wypitego właśnie wina. Kiedy zbliżała się druga w nocy, Marinette mimowolnie ziewnęła głośno. Szybko zakryła usta, a na jej policzki wypłynął rumieniec.

Przepraszam! To nie było specjalnie!

Kot zaśmiał się.

- Spokojnie Marinette. Jest już późno. Chyba najwyższa pora się zbierać.

- Niee - jęknęła dziewczyna, jednak teraz gdy Kot wspomniał o późnej porze, poczuła że jej powieki robią się bardzo ciężkie. Mrugnęła ospale.

- Spokojnie księżniczko. Nie odchodzę przecież na zawsze - powiedział, po czy podniósł się z kanapy i mrugnął do niej zawadiacko.

Dziewczyna także wstała, stękając głucho gdy rozprostowywała nogi. Była na bosaka, więc czuła bijące od podłogi zimno, skrzywiła się nieznacznie. 

- Także, ten. Do zobaczenia Milady.

- Chyba o czymś zapomniałeś?

Zdezorientowany Kot rozejrzał się po pokoju. Przecież przyszedł bez niczego. Spojrzał na Marinette i zobaczył jak ta wywraca tylko oczami.

- A taki z ciebie domyślny superbohater. Jednak wy chłopcy wszyscy jesteście tacy sami.

Podeszła do niego, stanęła na placach i zbliżyła swoje wargi do jego warg. Czuła jego ciepły oddech, który znacznie przyspieszył. Zetknęli się ustami. Były zaskakująco delikatne, lekko wilgotne i nieziemsko przyjemne. Marinette przezwyciężyła pokusę by ugryź go delikatnie. Odstąpiła od Kota. Widziała niedowierzanie w jego pięknych zielonych oczach. Niemal słyszała jak jego serce bije. Po chwili Kot odzyskał mowę.

- Wow...

- Tylko tyle masz do powiedzenia? - dziewczyna uniosła pytająco brew.

- To było... niespodziewane - widząc, że Marinette już zbiera się do odpowiedzi, dodał szybko -  ale niezwykle przyjemne. Dziękuję Milady.

- To ja dziękuję. - odpowiedziała i pomachała mu na pożegnanie palcami.

Kot wyskoczył na taras i przysiadł na barierce. Spojrzał w bezchmurne niebo. Gwiazdy migały nieśmiało nad jego głową. Nisko nad ziemią, wisiał jasno świecący księżyc w pełni, który odbijał się na tafli płynącej nieopodal Sekwany.

Pamiętaj mnie - część pierwsza | Biedronka i Czarny KotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz