Od ferelnego dnia minął tydzień. Do tej pory Marinette nie chodziła do szkoły. Zarówno ona, jak i jej rodzice stwierdzili, że chyba potrzebuje chwilę przerwy od natłoku obowiązków i stresu związanego z maturą. Tak więc, przez calutki tydzień Marinette leżała w łóżku i bawiła się ze swoim nowym zwierzakiem. Zwierzakiem który wedle wszystkich znaków na niebie i ziemi miał zamiar zostać z nią na dłużej. Poza tym czytała książki, oglądała seriale i tylko raz na jakiś czas uzupełniała zaległości związane z jej nieobecnością. Przeprowadziła też kilka rozmów z Alyią, która ostatnimi czasy nie dawała jej spokoju i starała się za wszelką cenę upewnić się, że u jej przyjaciółki wszystko jest w jak najlepszym porządku. Oczywiście nie obeszło się bez pytań o Czarnego Kota, lecz akurat w tej kwestii Marinette była nieugięta i nie odpowiadała na żadne z nich.
Był sobotni wieczór, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Wstała niechętnie i wolnym krokiem podeszła w stronę klapy w podłodze, która służyła jej za drzwi od pokoju. Otworzyła i zobaczyła w nich swojego tatę.
- Dostawa przepysznych makaroników i poczta dla panny Marinette Dupain-Cheng! - zachowanie ojca było rozbrajające, toteż Mari uśmiechnęła się życzliwie.
- Dziękuję tato! Zarówno ja, jak i mój towarzysz na pewno zasmakujemy w twoich pysznościach!
- O nie! Koty nie powinny jeść tyle cukru. Dla niego mam danie specjalne - po czym wyjął z tylnej kieszeni saszetkę pełną kocich przysmaków.
- W takim razie będzie więcej dla mnie! - dodała rozradowana dziewczyna - poczta? Od kogo?
-Nie ma napisane, widnieje jedynie twoje imię. Oczywiście nie otwieraliśmy.
- Ciekawe. Jeszcze raz dziękuję i miłego wieczoru!
Ojciec posłał Marinette całusa w powietrzu i zostawiwszy prowiant i list zamknął za sobą drzwi. Dziewczyna odstawiła makaroniki na biurko, a saszetkę z kocimi kąskami wsypała do małej miseczki, która stała obok kanapy. Wyrzuciła opakowanie i przyjrzała się bliżej kopercie, którą dostała. Była całkowicie czarna, równo zaklejona. Jedynie jej imię napisane było jaskrawo zielonkawym kolorem. Wiedziała od kogo to list. Nie wiedziała czemu, ale poczuła jak serce zaczyna jej bić mocniej, a oddech przyspiesza. Drżącymi dłońmi rozerwała kopertę i wyjęła z niej złożoną kartkę papieru. Odłożyła kopertę na biurko, usiadła na kanapie i podciągnęła nogi. Kotek, który właśnie skończył pałaszować kolację, ułożył się obok niej. Czuła jak przyjemne ciepło zwierzaka ogrzewa jej stopy. Rozłożyła list i zaczęła czytać.
Droga Marinette,
Niestety nasze ostatnie spotkanie zakończyło się szybciej niż bym sobie tego życzył. Odprowadzenie cię w bezpieczne miejsce i rozmowa z Tobą były dla mnie niezwykle przyjemnym przeżyciem. Wiedz, że każde słowo, które padło tego dnia z moich ust było całkowicie szczere i nie było w żaden sposób wymuszone. Mam nadzieję, że czujesz się dobrze i że twój nowy przyjaciel dotrzymuje Ci towarzystwa kiedy ja nie mogę. A propos tego. Zorientowałem się, że nie mamy możliwości porozumiewania się ze sobą, a niezwykle mocno chciałbym abyśmy pozostali razem w kontakcie. Dlatego też w trosce o moją tożsamość, założyłem nowy numer na kartę, żebyś mogła zadzwonić lub napisać do mnie jeśli zajdzie taka potrzeba. Albo i bez powodu.
Twój drugi Czarny Kot.
Marinette czytała list trzy razy, zanim dotarł do niej sens zapisanych słów. Czarny Kot - jej wieloletni partner napisał do niej taki list! Rzecz jasna on nie wiedział, jak dobrze zna go Marinette, ale nie zmieniało to faktu że tak otwarty i szczery list nie był czymś czego by się spodziewała. Zwłaszcza do niej. Przypomniały jej się jego słowa sprzed tygodnia "Jesteś przecież mądrą, piękną i odważną młodą kobietą dla której warto oddać wszystko". Poczuła jak na jej twarzy pojawia się rumieniec.
- Wygląda na to, że Czarny Kot ma w sobie więcej delikatności niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, co Marinette? - Tikki, która lewitowała bezgłośnie za jej plecami odezwała się tak niezapowiedzianie, że dziewczyna aż podskoczyła z zaskoczenia. Leżący u jej stóp kot zeskoczył z kanapy i spojrzał na nią z wyrzutem.
- Tkki! Ile razy Ci mówiłam, żebyś nie pojawiała się tak nagle!
- Wybacz Marinette. Nie mogłam się powstrzymać odkąd zobaczyłam tą kopertę. Od razu było widać od kogo jest.
- To prawda. Subtelność nie jest jego mocną stroną... - odpowiedziała w zamyśleniu.
- I co teraz zrobimy? Jesteś przecież strażniczką. Czarny Kot nie może się o ty dowiedzieć. Konsekwencje mogłyby być tragiczne!
Taki miała rację. Od wielu już lat Marinette była strażniczką Magicznej Szkatułki. I chociaż, Kwami nie latały już sobie tak swobodnie po jej pokoju, tylko spędzały czas tam gdzie było ich miejsce - w środku, nie zmieniało to faktu, że Szkatułka nadal była w pokoju. A na barkach Marinette spoczywał obowiązek pilnowania jej. Pałętający się po jej pokoju Czarny Kot mógłby kiedyś przypadkowo trafić na nią. Wtedy nie ważne jak dobrej wymówki Marinette by nie wymyśliła, chłopak od razu domyśliłby się prawdy o jej tożsamości. A na to nie mogła pozwolić, widziała jakie niosło to za sobą konsekwencje. Zrzeczenie się szkatułki też nie wchodziło w grę i to z dwóch powodów. Po pierwsze, nie miała absolutnie nikogo na swojego zastępce, po drugie i co bardziej przerażające - wiązałoby się to z całkowitą utratą pamięci o Miraculach, o Tikki i o Czarnym Kocie.
-Ehh Czarny Kocie... czemu to wszystko jest tak skomplikowane - rzuciła w przestrzeń, a Tikki zdecydowała się nie odpowiadać.
![](https://img.wattpad.com/cover/300422188-288-k858205.jpg)
CZYTASZ
Pamiętaj mnie - część pierwsza | Biedronka i Czarny Kot
FanfictionPewnego dnia Marinette orientuje się, że od wielu lat jest zakochana w chłopaku, u którego nie ma najmniejszych szans. Kiedy to do niej dociera, załamuje się i o mały włos nie dochodzi przez to do katastrofy, która mogłaby zmienić losy świata. Na sz...