Wyzwolicielka

134 8 0
                                    

Drobny, ciemno fioletowy motyl leciał nad dachami paryskich kamienic i kierował się do swojego jasno kreślonego celu. Wydawać by się mogło, że motyl ten nie zwraca nawet najmniejszej uwagi na silny wiatr, który nakazywał wręcz by zmienić kierunek na mniej wymagający. Motylek, mimo resztek sił jakimi dysponował leciał przed siebie. Taki miał cel, dotrzeć we wskazane miejsce. Nie ważne było nic innego, jak tylko cel. A celem, była pewna emanująca smutkiem i zawstydzeniem dziewczyna. Emocje te były dla motyla wyraźne niczym latarnia morska pośrodku ciemnego oceanu. To poczucie zupełnej bezradności przyciągało go, pragnął dotrzeć do źródła, pragnął wreszcie skosztować. Mimo bólu, motyl przecisnął się przez nieszczelne okno budynku szkoły i namierzył swoją ofiarę. Drobna, ubrana na różowo postać o krótkich, blond włosach. W dłoniach trzymała czerwoną kartkę w kształcie serca. Motyl czuł, że to właśnie ta karta, jest tak sycącym źródłem jej smutków. Resztkami sił wylądował na niej, po czym wtopił się w czerwony papier, zatracając się w tornadzie uczuć.

                                                                                            ***

Marinette poderwała gwałtownie głowę, gdy usłyszała na korytarzu krzyki przerażenia. Kończyła właśnie pisać jeden z testów sprawdzających jej wiedzę przed maturą, gdy krzyk ten rozdarł panującą w pomieszczeniu ciszę. Inni uczniowie również zareagowali niemal natychmiast. Skierowali pełne niepokoju spojrzenia na nauczycielkę, która nie spodziewawszy się zamieszania wyglądała na zbitą z tropu. Gdy usłyszeli jak ledwie kilka sal obok nich tłucze się szkło a ławki latają, uczniowie nie czekali już na pozwolenie i zerwali się w panice do ucieczki. Marinette zdziwiło, że chłopakowi o blond włosach panika zdawała się nie udzielać, ten stanął na środku sali i głośno wykrzyczał

- No dobra słuchajcie, niechaj wszyscy się uspokoją i staną w szeregu do wyjścia! Nie wiadomo co to jest, ale lepiej opuścić budynek nie ryzykując, że stratujemy się nawzajem!

Pewność siebie w jego głosie, oraz niepokojący błysk w oczach sprawił że udzie natychmiast się go posłuchali. Marinette również, jednak coś w zachowaniu chłopaka ją zaintrygowało. Coś na co nie miała teraz czasu, bo wszystko wskazywało na to, że mają tu do czynienia z kolejną akumizacją, a ona nie może się przemienić.

- Wychodzimy trójkami! Po cichu, żeby nie zwracać na siebie uwagi! Żeby nie było sprzeczek wyjdziemy zgodnie z kolejnością na liście!

Czy to poprzez panujący dookoła zamęt, w którym Adrien ukazywał się jako ostoja spokoju, czy to przez ów niepokojący błysk w oczach, jednak cała klasa bez wahania zgodziła się na przedstawiony plan. Na pewno pomógł również fakt, że dźwięki panoszącego się po szkole złoczyńcy dobiegały teraz z drugiego skrzydła budynku. Adrien, oraz dwóch innych uczniów na kuckach opuścili salę. Marinette widziała tylko, jak chłopak rzuca jej szybkie, pełne troski spojrzenie. Przez krótką chwilę poczuła, że zna to spojrzenie, jednak nagły krzyk z drugiego skrzydła szybko przerwał jej dywagacje. Musiała jak najszybciej się stąd wydostać, a plan Adriena chociaż racjonalny, w tym momecie uniemożliwiał jej działanie. Miała tylko nadzieję, że Czarny Kot przybędzie na czas. 

Kiedy nadeszła jej kolej, Marinette wyślizgnęła się z sali i planując za pierwszym zakrętem zniknąć i przejść przemianę trzymała się lekko z tyłu. Jednak kiedy miała już zbaczać z wyznaczonego kursu, poczuła nagle jak traci grunt pod nogami, a świat dookoła nie zaczyna wirować. Nie była w stanie skupić wzroku, nie widziała co się dzieje. Poczuła jednak, tak dobrze znany jej ostatnio zapach mięty. Wylądowali w jednej z opuszczonych szatni.

- Kocie! Powinieneś teraz razem z Biedronką walczyć ze złoczyńcą!

- Nie mogłem pozwolić, by stała ci się krzywda królewno. Tutaj będziesz bezpieczna. Reszta Paryża będzie musiała zaczekać, aż skończę się opiekować tobą.

Marinette zaczerwieniła się, lecz spojrzała na niego srogo.

- Jesteś słodki Kocie, ale teraz leć!

Puścił jej jeszcze buziaka w powietrzu i ruszył w stronę dobiegających z głębi budynku krzyków. Kiedy tylko zniknął jej z oczu, dziewczyna otworzyła torebkę i spojrzała na swoje Wami.

- Czas pomóc naszemu bohaterowi... Tikki! Kropkuj!

                                                                                     ***

Jo - jo obwiązało się dookoła tali zakumizowanej dziewczyny i unieruchomiło ją na chwilę. Złoczyńczyni miała na sobie przylegający czarny kombinezon, przeszywany w niektórych miejscach połamanymi symbolami serc. W dłoni, dziewczyna trzymała czerwoną kartkę o takim samym kształcie a na oczach miała przewiązaną opaskę. Biedronka ledwo była w stanie utrzymać przeciwniczkę w miejscu.

- Posłuchaj, nie wiem co Ci się przydarzyło ale na pewno uda nam się to rozwiązać bez zbędnej przemocy! - wykrzyczała bohaterka, chociaż w głębi duszy wiedział że to podejście na nic się nie zda. Niestety miała rację. Jej oponentka uwolniła się z uścisku i z gracją odskoczyła do tyłu.

- Jam jest Wyzwolicielką i nie będziesz mi Biedronko mówiła co mam robić! 

Obok bohaterki wylądował Czarny Kot.

- Dobrze Cię widzieć kropeczko! Cieszę się, że jesteś w formie!

- Dziękuję  -  odpowiedziała zalotnie Biedronka i nim zdążyła się ugryźć w język dodała - tęskniłam za tobą Kociaku. 

Kot spojrzał na nią ze zdziwieniem, jednak szybko musiał odskoczyć do tyłu, gdy w jego stronę poleciała ciśnięty przez Wyzwolicielkę promień czerwonego światła. 

- Oh jacy słodcy! Jacy sztuczni! Pozwólcie, że wasza Wyzwolicielka wyzwoli w was prawdziwe uczucia i obnaży waszą obłudę! - krzyknąwszy to rzuciła się z wściekłością na bohaterów. Biedronka używając jojo starała się odbijać ciskane w jej stronę pociski, jednak po chwili musiała już robić uniki pod naporem ataków przeciwniczki. Czarny Kot również, nie radził sobie najlepiej, mniej mobilny kij dawał co prawda większą siłę w walce, jednak w defensywie sparował się znacznie gorzej od szybkiego jo-jo.

- Jak tak dalej pójdzie, to rzeczywiście wyzwoli z nas nasze ukryte uczucia, a wtedy nie będziesz w stanie mi się oprzeć i nie będzie komu jej pokonać! - rzucił żartobliwe Kot, jednak sens tych słów dotarł do Biedronki. Zorientowała się, że rzeczywiście znaleźli się w koszmarnym niebezpieczeństwie, bo mimo iż kot nie zdawał sobie z tego sprawy to, słowa jego mogły okazać się prorocze. Za żadne skarby nie mogła dać się trafić. W tej samej chwili usłyszała jęk Kota, który skulił się od trafienia czerwonym pociskiem.

Pamiętaj mnie - część pierwsza | Biedronka i Czarny KotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz