Telefon

144 6 0
                                    

- Idziesz z Adrienem na Bal?! Przecież to cudownie! - Alya niemal podskoczyła z zachwytu.

- Ciszej! Nie musi o tym wiedzieć zaraz cała szkoła!

- Oszalałaś? Chloe dostanie białej gorączki, o ile w ogóle to przeżyje! Jak do tego doszło? - dziewczyna urwała nagle. Zobaczyła, że Marinette wcale nie jest tak szczęśliwa jak ona. Właściwie, to wcale nie była szczęśliwa - co jest grane kochana?

- Widzisz Alya, ostatnio w moim życiu pojawił się ktoś... nowy. Przynajmniej zaczęłam na niego patrzeć w nowy sposób. I ja wolałabym iść na Bal właśnie z nim, chociaż to niemożliwe.

- Nie ma rzeczy niemożliwych! Kim jest ten ktoś? Pójdziesz do niego, staniesz przed nim dumnie i powiesz prosty "ty, ja, bal" i po problemie!

- To nietakie proste Alya... on naprawdę nie może przyjść!

- Dlaczego?

- Bo to... bo to... Czarny Kot - ostatnie dwa słowa niemal wyszeptała, tak by sama nie musiała słyszeć jak głupio to brzmi. W końcu przecież, tak naprawdę nie wiedziała nawet jaka relacja łączy ją z Kotem. Czy to tylko przyjaźń, czy może coś więcej? Alya otworzyła szeroko oczy, a szczęka poleciała jej niemal do podłogi.

- Ten Czarny Kot?!

- Nie, mój nowy zwierzak! Jasne, że T E N Czarny Kot! Podoba mi się! - wyrzuciła z sobie Marinette, zła na Alyię za to, że zmusiła ją do powiedzenia tego po raz kolejny głośno. 

Często w życiu bywa tak, że dopóty nie powiemy czegoś na głos i nie usłyszymy własnych słów, nie zdajemy sobie do końca sprawy z tego czy nasze odczucia są prawdziwe, czy tylko nam się wydaje że takie są. Teraz, kiedy Marinette  powiedziała to na głos, wiedziała już, że to prawda. I że jest w totalnej...

                                                                                       ***

Marinette opadła ciężko na fotel i wygrzebała z szuflady czarną kopertę. Położyła ją przed sobą na biurku i długo wpatrywała się w nią bez celu. W pewnym momencie, Tikki stwierdziła że trzeba pomóc przyjaciółce.

- Najważniejsze, że nazwałaś swoje uczucia względem niego Marinette!

- Co z tego Tikki! To superbohater, nie możemy być razem...

- Ty też jesteś superbohaterką, tak tylko nieskromnie przypomnę.

- To jeszcze gorzej! Jak mielibyśmy żyć razem, ukrywając przed sobą nasze drugie ja? Poza tym ja jestem strażniczką...

- Wiesz Marinette, to rzeczywiście jest pewne utrudnienie, ale nie przeszkoda nie do pokonania. W końcu Mistrz Fu, mimo swojej roli strażnika i posiadania Miraculum Żółwia był i nadal jest szczęśliwie zakochany.

Marinette spojrzała znowu na leżącą przed sobą kopertę i rozważała sens słów swojej Kwami. Tikki miała rację... w pewnym sensie. Największą przeszkodą był Władca Ciem. Gdyby nie on, już dawno mogłaby z Kotem poznać swoje tożsamości i nie było by problemu. Z drugiej jednak strony, między innymi to właśnie ta tajemniczość pociągała ją w Kocie. Oczywiście nie tylko, ale był to niewątpliwy atut tej relacji, było to coś innego.

- W najgorszym wypadku nastąpi koniec Świata. Zawsze mogło być gorzej prawda? - Tikki nie do końca pewna co powinna odpowiedzieć, milczała.

Marinette szybkim ruchem wyjęła list z koperty, odnalazła wzrokiem zapisany numer i wklepała w swój telefon. Niewiele myśląc, bo to mogłoby się skończyć rezygnacją, napisała.

- Hejka 

Telefon świstnął, co świadczyło o wysłaniu wiadomości. Na odpowiedź nie musiała czekać długo, gdyż po trzech minutach usłyszała głębokie piknięcie.

- Już myślałem, że nigdy się nie doczekam Milady 😘

Marinette ze stresu oblizała wargę. Czuła jak drżą jej ręce i klatka piersiowa. Nigdy wcześniej nie czuła takich dreszczy. Podobało jej się to.

- Nie mogłam napisać do ciebie tak od razu, żebyś nie pomyślał sobie nie wiadomo czego 😌

- Ależ za nic bym nie śmiał Marinette.

Przerwa, która zapadła zdawała się dla Marinette ciągnąć w wieczność. Wpatrywała się w telefon, jednak żadna nowa wiadomość nie przychodziła. Kot ewidentnie chciał by to ona przejęła ewentualną inicjatywę. I po raz pierwszy od dawna, była na to gotowa.

Pamiętaj mnie - część pierwsza | Biedronka i Czarny KotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz