11

570 29 15
                                    

Zeszli na dół i zajęli ten sam stolik co poprzednio. Długo nie czekali, aż urocza kelnereczka zabierze od nich zamówienie. 

-Zaczęli ładnie grać. Jako iż to ty stawiasz i "zaprosiłeś" mnie na tą randkę to powinieneś porwać teraz moją osobę do tańca. 

Zaśmiał się Jaskier. 

-Oczywiście. Zaraz, a potem pójdziemy do stodoły na siano. 

Powiedział bez emocji Geralt. 

-Ale z ciebie romantyk.

Prychnął Julek. 

W końcu dostali swoje zamówienie i po kuflu piwa. 

-Dobre. Pewnie leżało w tych dębowych beczkach. 

Skomentował Kot. 

-Jesteś smakoszem piwa? 

-Nie. Wolę wino. Umiem rozróżnić jaki trunek w czym odpoczywał… 

-Kogo moje piękne oczy widzą. 

Nieoczekiwanie ktoś im się wtrącił do rozmowy. 
Geralt spojrzał w kierunku głosu. Jego mina mówiła dużo i nic. 

-Lambert… i Eskel? Podróżujecie razem? 

Odezwał się wilk. 

-Tak wyszło, ale ty też sam nie jesteś… Kot? 

Odezwał się Eskel. 

-Bracie od kiedy ubijasz interesy z kimś z cechu Kota? Suń się pierdoło. 

Lambert był stanowczy i zarazem rozbawiony. Nic sobie nie robił z obecności wiedźmina innego cechu. 
Dwaj przybysze dosiedli się bez pytania. 

-Chłopaki to Jaskier. Nie ubijamy interesu. 

Obaj wiedźmaki popatrzyli po sobie, a potem po nich. 

-No ja ci tam do łóżka nie zaglądam, ale serio cech kota? Jest tyle innych. Nie żeby on był jakiś brzydki, bo jest całkiem uroczy, ale… 

-Lambert do czego ty kurwa pijesz? Szkole Jaskra w naszym fachu. Jego poprzedni "nauczyciel" niczego go nie nauczył. 

-Jak to niczego nie nauczył? 

Zainteresował się Eskel. 

-Em. Postanowił zamknąć mnie w klatce pod ziemią na jakieś 10 lat? 

Wytłumaczył Julian. 

-Co oni zaś wymyślili? 

-Nie wiem, ale wypadałoby się dowiedzieć czy nie zrobili tak jeszcze z innymi. 

Powiedział Geralt. 

-O! Zajmiemy się tym. Fajnie będzie sobie poszpiegować tych kretynów, a jak będzie trzeba to obić im mordy. 

Lambert był w pełni gotowości. Jednak Eskel pociągnął go za pas i usadowił na ławce. 

-Siadaj na dupe napaleńcu. Koniec gadki o robocie. Napierdolmy się jak natura chciała. 

-Eskel. Ty to masz łeb. 

-Wiadomo… 

Zaczęło się spokojnie. Kieliszki szły cały czas. Po kilku minutach zaczęli wpadać na głupie pomysły. 

-Nigdy nie… skończyłem imprezy w samych gaciach… … . Geralt? Ty? Co by papa Vesemir powiedział? 

-Myślę, że papa Vesemir piłby tę kolejkę ze mną! 

Wszyscy zaczęli się śmiać. 

-Dobra kociak. Twoja kolej. 

Pobrateńcy białego wilka zdążyli już przekonać się do Jaskra. Nawet go polubili i jego zabawny/wesoły charakter. 

-Hmm… jaa… Nigdy nie chędożyłem się z.. Znkim. 

Powiedział, a wszyscy zaczęli się śmiać i już mieli zabrać się za grupowe picie, kiedy skapli się, że Julian nie bierze kieliszka. 

-Czekaj ty tak serio? Kurwa. Ja myślałem, żeś powiedział to byśmy się wszyscy napili. Ja pierdole. No tak ty byłeś w klatce zamknięty. Kurwaaaa. 

-Lambert zamknij dupe i pij.

-Panowie wódka się skończyła. Idę po dolewke. 

Eskel wstał chwiejnym krokiem by się oddalić. 

-Kurwa nie dość, że on i tak jest jakiś inny to jeszcze dziewica. Geralt bierz się za niego. Jest między wami alchemia! Ja ci to mówię! 

-Lambert utkaj dziurę… .

-Właśnie kurwa. Poza tym to między tobą, a Eskelem jest alchemia. 

Wybełkotał Julian. 

-I się z tym kurwa nie kryje… Ej właśnie gdzie ten seksowny kurwisyn. Ile można szukać alkoholu. 

-Poszukajmy go. 

Geralt wstał, a za nim reszta towarzystwa. 
Zaczęli łazić po całej knajpie. 

-Eskel! Hop! Hoop! 

-Taś taś! 

-Eskel! Eskel! 

-Chodź do tatusia! Hahaa

Wołali na różne sposoby. Potykali się o własne nogi. 
Doszło do momentu, że wyszli stamtąd i kierowali się bo bramy. 

-Gdzie go kurwa… aaa tu jest! 

-Lambert wstawaj! 

-Aa. A! Co jest?! Co się stało. 

Przebudził się poszukiwany. 

-Zgonujesz we własnych bełtach debilu. 

-Kurwa. Zawsze tak jest razem pijemy. 

-Weeź.. Ej zróbmy coś śmiesznego.. 

-Czyyli co? 

-Widziałem tam teatr! 

Zabrał głos Jaskier. 

Poszli tam. Z w zasadzie to się włamali. 
Weszli do garderoby. 

-Ej… widzicie to co ja? Zagramy sztukę. 

Zapytał Geralt patrząc na kiecki. 

-Noo. Obudził się w tobie artysta? 

-Mhm.. Chcesz usłyszeć fraszkę? 

-Pewnie. 

-Lambert, Lambert ty chuju. 

-Całkiem, całkiem. 

-Dobra panowie wbijamy się w fatałaszki! 

Po niecałych 20 minutach stali na scenie w kolorowych sukienkach. 

-Julio! Julio! Kurwa spuść że swe włosy. 

Nadawał Geralt. 

-Kurwa pojebało ci się coś. Ona była ta. Ta. No. Rozpoz.. Sroz. Rozpustnica kurwa.

Poprawił go Lambert. 

-Południca już prędzej. 

Dodał Eskel. 

-Gdzie moje łabędzie! 

Wtrącił Jaskier. Ten to miał przebranie. Jego kieca sterczała, bo było to różowe tutu. Na głowie miał dekoracje z piórek potrzebną do odgrywania jeziora łabędziego. 

-Tam jest twój duży łabądź! 

Lambert się aż przewrócił wskazując na Geralta. 
Julian rzucił się tanecznym pląsem w objęcia starszego. 
Ich twarze były blisko. Bardzo blisko. Usta jak namagnetyzowane się mijały, mimo że tak bardzo chciały się połączyć… tyle brakowało. Już mniej i mniej… 







Bardziej Dziki [Geralt x Jaskier]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz