20

486 29 4
                                    

Wiedźmini byli już coraz bliżej Kaer Morhen. Temperatura z dnia na dzień malała coraz szybciej. 

-Zanosi się na iście mroźną zimę.

Przerwał ciszę Jaskier.

-Mhm. Do warowni powinniśmy zdążyć przed pierwszym śniegiem.

-Jak myślisz…Twoi pobrateńcy mnie polubią?

-Nie licz na ciepłe przywitanie. 

-No tak…mój rynsztunek dużo zdradza.

-I nie znają cie, ale nie będziesz jedyny obcy. Na czas zimy inni zappraszają jakieś czarodziejki i wiedźminów innych cechów, którzy tez potrzebują odpoczynku na czas zimy.

-Jesteście bardzo gościnni.

-Charakterni. I nie wszyscy. Niektórzy mają ścisk rzyci, że po zamku plątają się obcy. Zwłaszcza starsi.

-Mhm… Wioska. Zatrzymamy się w karczmie? Nie widzi mi się znowu spać w tym zimnie. 

-Hm. 

Zajechali końmi pod wcześniej wspomniany punkt. 
Nie było tłoczno. 
Zajęli miejsce przy oknie i czekali na obsługę. 

-Co podać? 

Zapytał chłopiec, który ewidentnie dorabiał jako kelner. 

-Dwa piwa i obiady. 

Powiedział Wilk. 

-Chcielibyśmy wynająć jeszcze pokój. 

-Dobrze. Co do pokoju, to trzeba z karczmarzem. 

Julian kiwnął do młodzika głową i udał się do starszego mężczyzny, który był zajęty. 

-Przepraszam… 

Olał go. 

-Gulier nie rozmawia z wiedźminami, ani z ich towarzyszami. 

Odezwała się blond włosa kobieta z lutnią. 

-Nie obsłuży dwóch zmarzniętych mordercy potworów? 

-Dwóch? 

-Też jestem Wiedźminem. Julian, ale wołają mi Jaskier. 

-Przepraszam, ale poza oczami to bym nie pomyślała. Nie masz medalionu i.. Masz taki melodyjny głos i wypowiadasz się inaczej. 

-Em. Jestem troche inny. Przepraszam jak panienka jak? 

-Priscilla. Wiesz… mogę wam załatwić ten nocleg. 

-Naprawdę? Byłoby miło. Rozumiem, że nie za darmo. 

-Zaśpiewasz ze mną. Mam jedną pieśń, której brakuje męskiego głosu. 

-No okej, ale nigdy nie śpiewałem. 

-To nic. Czuje, że wyjdzie fenomenalnie. 

-To pozwolisz jeszcze tylko, że coś zjem. Nie jadłem dwa tygodnie.

-Oczywiście.

Kot wrócił do swojego umiłowanego towarzysza, który wydawał się nie mieć humoru bardziej niż zwykle. 

-Wszystko okej Geralt? 

Zapytał zdziwiony. 

-Hm. 

Mruknął jak obrażony. Ale za chwilę dodał… 

-Czego chciała? 

-Trubadurka? Zagadała, bo karczmarz nie chciał nas obsłużyć. Zaoferowała pomoc z noclegiem. 

-Co chce w zamian? 

-... Mam wrażenie czy wstałeś dziś lewą nogą? 

-Odpowiadaj. 

-Jesteś zazdrosny? 

-Jaskieer… 

Ton wilka był mocno poirytowany. 

-Jesteś rozczulający i zarazem przerażający, kiedy jesteś zazdrosny. Miło widzieć, że wiele dla ciebie znacze i… 

-Należysz do mnie. 

-I należę do Ciebie. Ona chce tylko, żebym z nią zaśpiewał jedną piosenkę. 

-Hm? 

-Geeralt. To artystka. Oni myślą i czują jeszcze inaczej. Chce się spełnić artystycznie, a do tego trzeba jej męskiego głosu nadającego się do śpiewu. Jedna piosenka. Obiecuję, a w zamian… mamy noc w ciepłym pokoju… 

Wzrok starszego jasno mówił "Metr od siebie, bo ręce powykręcam obojgu". Jaskra nawet to rozbawiło i gdyby nie obecność wieśniaków już by całował po nosie. Zauważył, że takimi całuskami uspokajał pokurw białowłosego. 



Bardziej Dziki [Geralt x Jaskier]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz